Polskie firmy mają na kontach rekordowe ilości gotówki. To nie jest polska specyfika, taka sytuacja jest w wielu krajach. W USA czy niektórych dużych gospodarkach Unii Europejskiej dobre wyniki firm to w znacznej części efekt drukowania pieniędzy przez banki centralne przy zerowych stopach procentowych i przy polityce ograniczania zatrudnienia i płac w firmach, co sztucznie pompuje zyski.
W Polsce firmy też mają potężne zapasy gotówki, mimo że znacząco zwiększyły zatrudnienie i płace w minionych latach i nie mają pomocy ze strony banku centralnego w postaci zerowych stóp procentowych.
W mediach zjawisko to tłumaczy się tym, że firmy nie inwestują, tylko trzymają pieniądze na kontach. Takie tezy stawiają nawet niektórzy ekonomiści i analitycy, co świadczy o tym, że zapomnieli, czego nauczyli się na zajęciach o pieniądzu na studiach. Albo „uczeni w Excelu”, którzy nie zostali odpowiednio przyuczeni na kursach wieczorowych. Przypomnę, że od tego, czy firma inwestuje z własnych środków, czy nie, podaż pieniądza się nie zmienia. Jeżeli firma inwestuje, to kupuje ziemię, budynki i maszyny od innego podmiotu, na przykład od innej firmy.
Wtedy pieniądze z rachunku firmy inwestującej są przelewane tytułem zapłaty na rachunek firmy sprzedającej budynek (deweloper) lub maszyny (producent maszyn) i suma depozytów w sektorze przedsiębiorstw się nie zmienia. Co więcej, jeżeli firmy inwestują na potęgę, to muszą się w części posiłkować kredytem bankowym, czyli bank zasila rachunek firmy inwestującej nową gotówką i zasoby gotówkowe firm rosną, bo te inwestują. Te prawidłowości mogą zostać zaburzone, jeżeli firmy inwestują poprzez zakup maszyn za granicą lub dokonują przejęć zagranicznych, jak ostatnio KGHM.
Inwestycjom tego pierwszego polskiego globalnego koncernu będzie towarzyszył silny spadek gotówki w sektorze przedsiębiorstw (najłatwiej to zrozumieć, jeżeli teoretycznie założy się, że sprzedaż walut dla KGHM przeprowadzi bank centralny, wtedy spadnie ilość pieniądza w obiegu i odpowiednio obniżą się rezerwy walutowe). Te zależności między inwestycjami a depozytami firm można zilustrować prostym wykresem, który pokazuje roczną dynamikę inwestycji firm i roczną dynamikę depozytów firm. Obie linie „chodzą razem”, z wyjątkiem roku 2009, kiedy kryzys finansowy spowodował niezależne od inwestycji zwiększenie zasobów gotówki firm jako zabezpieczenia przez efektami kryzysu.
Zatem wyjaśniliśmy sobie jedno, ilość gotówki na kontach w sektorze przedsiębiorstw rośnie wtedy, gdy firmy inwestują, a maleje lub rośnie wolniej, gdy nie inwestują. Zatem lansowana medialnie przez „uczonych w Excelu” teza, że firmy mają gotówkę, bo nie inwestują, jest fałszywa. Firmy mają więcej gotówki, niż wynikałoby z normalnego cyklu koniunkturalnego, ponieważ w minionych dwóch latach doszło do bezprecedensowej w skali gospodarki interwencji państwa, czyli do wydatkowania olbrzymiej ilości środków unijnych. Część z nich zwiększyła inwestycje publiczne, z około 3 proc. PKB typowego dla Polski w minionych 20 latach do około 7 proc. PKB. Te inwestycje oznaczały zamówienia dla firm, dodatkowe wysokie marże i gotówkę wykreowaną nie przez kredyt bankowy, ale przez transfery unijne.
Ta obserwacja jest ważna dla zrozumienia i przewidzenia zachowań firm. Jeżeli firmy zwiększają swoje dochody w sposób trwały, wówczas zwiększą też wydatki w sposób trwały, czyli zaczną więcej inwestować. Jeżeli zaś wzrost dochodu jest jednorazowy, bo wynika z jednorazowego transferu środków unijnych, to firmy nie zmienią swoich zachowań. Wręcz przeciwnie, firmy sektora budowlanego i usług powiązanych dobrze wiedzą, że boom budowlany minionego roku już się nie powtórzy w tej dekadzie, a być może nigdy. Więc nie będą inwestować i zwiększać mocy produkcyjnych, tylko raczej przeznaczą zyski na dywidendy, które zostaną skonsumowane przez właścicieli majątku w trakcie ich życia, zgodnie z ich preferencjami czasowymi.
Podsumowując. Po pierwsze, silny wzrost zasobów gotówkowych firm wynika po części z jednorazowego zaburzenia cyklu koniunkturalnego, jakim był transfer środków unijnych. Po drugie, zasoby gotówki firm rosną znacznie, gdy firmy znacząco inwestują, i rosną słabo lub maleją, gdy firmy nie inwestują. Po trzecie, w mediach masowych jest pełno wypowiedzi osób, które opowiadają duby smalone, co wynika z istotnych braków w wykształceniu. Jako rektor Uczelni Vistula być może zaproponuję studia podyplomowe „uczonym w Excelu” wypowiadającym się dla mediów, to będzie z korzyścią dla mediów, bo wzrośnie poziom merytoryczny wypowiedzi, dla samych wypowiadających, bo przestaną pleść bzdury, i dla ogółu społeczeństwa, bo wzrośnie ogólny poziom wiedzy ekonomicznej przekazywanej ludziom.
Zatem przestańmy opowiadać, że w końcu ruszą inwestycje, bo firmy mają dużo gotówki na kontach. One mają gotówkę, bo inwestycje publiczne i ostatnio prywatne były duże. Jeśli oczekiwania odnośnie do przyszłej koniunktury będą optymistyczne, to i inwestycje wzrosną. Natomiast moja rada dla zarządów firm, które siedzą na gotówce, jest następująca. Zastanówcie się Panie i Panowie, czy tegoroczna recesja w strefie euro nie jest dobrą okazją do ekspansji międzynarodowej Państwa firm. W czasie recesji firmy bogate w gotówkę mogą dokonać ciekawych akwizycji. KGHM przetarł szlak. Czas, by inni, mniejsi, też rozważyli podobne kroki.