Niedawno opublikowane przez GUS dane dotyczące produkcji przemysłowej mocno rozczarowały. W marcu zwiększyła się o jedynie 0,7 proc. w ujęciu rocznym, wobec 4,6 proc. miesiąc wcześniej. Tymczasem rynek oczekiwał 4,3-procentowej dynamiki.
Ekonomiści wskazywali po publikacji danych, że ewidentnie pokazują one osłabianie się polskiej gospodarki. Eksperci ocenili, że winę ponosi za to m.in. eksport, gdyż to branże typowo eksportowe zanotowały słabe wyniki, m.in. produkcja mebli.
Część ekonomistów, opierając się na danych wyprzedzających opublikowanych w Niemczech, nie widzi większych powodów do niepokoju. Według nich wskazują na to m.in. wyniki niemieckich indeksów ZEW oraz Ifo. Pierwszy z nich obrazuje prognozy 350 ekspertów, dotyczące przyszłości niemieckiej gospodarki; drugi mówi o prognozach finansowych 7 tys. przedstawicieli niemieckich firm.
W kwietniu wskaźnik ZEW wzrósł do 23,4 pkt. z 22,3 pkt. miesiąc wcześniej. Dane były dużo lepsze od prognoz ekonomistów, które mówiły o spadku do 11 pkt.
Kolejną pozytywną niespodzianką był odczyt indeksu Ifo, który w kwietniu wyniósł 109,9 pkt., wobec 109,8 pkt. w marcu. Ekonomiści oczekiwali spadku do 109,2 pkt.
W rozmowie z PAP główna ekonomistka PKPP Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek oceniła, że to bardzo dobra wiadomość dla polskiej gospodarki. Dodała, że dane obrazujące nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców, to sygnał dla naszych firm, że sytuacja gospodarcza naszego zachodniego sąsiada się poprawia. "To znaczy, że nasz eksport na tamtejszy rynek wcale nie będzie się kurczyć, co wieszczą pesymiści. Od stycznia indeks oczekiwań, będący komponentem Ifo, poprawia się. W kwietniu, co prawda wyniósł tyle samo, co w marcu, ale analitycy spodziewali się wyraźnego osłabienia" - powiedziała.
"Dla polskiej gospodarki, eksportu i eksporterów to bardzo istotne informacje, bowiem Niemcy odbierają ponad jedną czwartą naszego eksportu. W ponad 50 proc. są to produkty stanowiące komponenty do dalszej produkcji, zatem poprawa sytuacji gospodarczej w tym kraju powinna pozytywnie wpływać na nasz przemysł, eksport oraz tempo wzrostu gospodarczego.
Według danych GUS po dwóch miesiącach 2012 r. eksport do Niemiec, naszego największego partnera handlowego, stanowił 26,3 proc. całego eksportu Polski. Eksport do tego kraju wyrażony w euro wyniósł ponad 5,6 mld euro, i był o 0,6 proc. wyższy niż w analogicznym okresie 2011 r.
"Mam informacje od firm, iż nie widzą obecnie żadnych przesłanek, aby wnioskować, że w tym roku będą miały jakieś poważne kłopoty. Mimo to przyznają, że są ostrożne" - powiedziała.
Dodała, że doświadczenie nas uczy, iż w momencie, kiedy nasi partnerzy handlowi zaczynają mieć problemy, szukają takich dostawców, którzy zaoferują im produkty w lepszej cenie. "My w tej chwili jesteśmy absolutnie konkurencyjni i nie tylko pod względem ceny, ale też jakości" - podkreśliła.
Ekonomistka Lewiatana dodała, że nie wszyscy jednak polscy eksporterzy będą mieć ułatwione zadanie ze zdobyciem niemieckich klientów. Jej zdaniem, gorzej radzić mogą sobie m.in. branże: meblarska i motoryzacyjna.
Polskie firmy powinny postawić na nowe rynki
Krzysztoszek wskazała, że polskie firmy powinny postawić na nowe rynki, znajdujące się nie tylko w sąsiedztwie Polski. "Polscy przedsiębiorcy powinni zacząć patrzeć nie tylko na te rynki, które są dla nich łatwe, ale też na te troszkę dalsze. Szczególnie w Azji, bo tam jest olbrzymi potencjał i można robić fantastyczne biznesy" - podkreśliła.
Ekonomista Banku Pekao Adam Antoniak podchodzi do danych z Niemiec sceptycznie i uważa, że eksporterów czeka jednak chudszy okres. "Myślę, że eksporterzy z Polski mają się jednak czego obawiać. Niemcy do niedawna była taką lokomotywą europejskiej gospodarki, ale ostatnie dane nie są optymistyczne (...)" - ocenił w rozmowie z PAP.
Dodał, że polscy eksporterzy nie odczują mocnego tąpnięcia. "Jeszcze przez jakiś czas będziemy obserwować spadającą liczbę zamówień napływających do polskich firm. Będziemy mieć wyraźne spowolnienie, ale dramatu nie powinno być" - podkreślił.