To największa inwestycja Ryanaira w Polsce i jednocześnie piąta placówka szkoleniowa tego przewoźnika w Europie. Wartość przedsięwzięcia to ponad 550 mln zł. Michael O’Leary, prezes Grupy Ryanair, przyznaje, że budowa obiektu ma związek z rosnącym zapotrzebowaniem na pilotów, co z kolei wynika z rosnącego ruchu lotniczego – zwłaszcza w Polsce.
W położonym przy krakowskim lotnisku obiekcie mogą się szkolić zarówno stewardessy, stewardzi, inżynierowie , jak i piloci. Ci ostatni będą zdobywać szlify w specjalnych symulatorach, które mają dokładnie odzwierciedlać warunki lotu. Oprócz precyzyjnie odwzorowanej kabiny, w której za szybami wyświetla się widok łudząco przypominający rzeczywistość, cały kokpit umieszczono w dużych kapsułach na siłownikach. Dzięki tym ostatnim kabina może się poruszać, co m.in. pozwoli odtworzyć wstrząsy związane z turbulencjami czy gwałtownymi zjawiskami pogodowymi – burzami lub silnym wiatrem. Na razie w centrum szkoleniowym stanęły dwa takie symulatory, z których każdy kosztuje kilka milionów dolarów. W ciągu dwóch lat ich liczba wzrośnie do ośmiu. Staną tam też dwa prostsze symulatory stacjonarne. Dzięki temu w centrum będzie się mogło szkolić dziennie ok. 500 osób. Piloci będą tam przechodzić dwojakiego rodzaju szkolenia. Po pierwsze, chodzi o uzyskanie uprawnień do prowadzenia boeingów 737 MAX. Szkolenie trwa ok. 4–5 miesięcy, ale zaczynając edukację, trzeba już mieć podstawowe patenty do pilotowania. Oprócz tego piloci będą tam przechodzić szybkie kursy, które mają potwierdzać ich kwalifikacje. W centrum szkoleniowym zatrudnienie znajdzie 150 specjalistów z wielu krajów.
Trzyletni zakaz konkurencji
Wyszkolony przez irlandzkiego przewoźnika pilot ma przez trzy lata zakaz przechodzenia do konkurencji. Michał Kaczmarzyk, szef linii Buzz, czyli polskiej spółki-córki Ryanaira, mówi, że nie ma dużego odpływu pracowników do innych przewoźników. Przekonuje, że piloci latający pod irlandzką marką mogą często zarobić więcej niż w tradycyjnych liniach. – Dzięki temu, że latamy głównie po Europie, pilot zazwyczaj wraca na noc do domu. W zależności od długości trasy dziennie wykonuje 1–2 rotacje, czyli 2–4 pojedyncze rejsy.
W zależnej od Irlandczyków linii Buzz lata 76 samolotów, z czego wszystkie zarejestrowane są w Polsce. Oprócz naszego kraju zbazowane są w kilku innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Liczba zatrudnionych w tutejszej spółce-córce Ryanaira dobiła do 850, a w przyszłym roku ma wzrosnąć do tysiąca. W ogromnej większości to Polacy. W odróżnieniu od większości pilotów linii z Europy Zachodniej, ci z Buzza mają umowy typu „b2b”, co jest krytykowane przez duże związki zawodowe. Przedstawiciele Ryanaira twierdzą jednak, że w branży lotniczej w Polsce ta forma zatrudnienia jest powszechna, a trendy wyznacza tu narodowy przewoźnik. – Zgadza się, jesteśmy krytykowani, że tak zatrudniamy, ale każdy kraj ustala swoje własne warunki zatrudnienia. My korzystamy z obowiązującego prawa. Jest to model, który jest akceptowalny w Polsce. A przede wszystkim jest to forma zatrudniania oferowana przez LOT, który jest państwowym przewoźnikiem – mówił w rozmowie z portalem Rynek Lotniczy Darell Hughes, dyrektor kadr w liniach Ryanair.
Irlandzki przewoźnik zapowiada, że w tym roku obsłuży w Polsce 19 mln podróżnych. Tym samym umocni się na pierwszym miejscu, wyprzedzając węgierskie linie WizzAir, które przewiozą ok. 13,5 mln podróżnych, i LOT, który spodziewa się ok. 12 mln pasażerów. Dla Ryanaira Polska jest piątym rynkiem w Europie po Włoszech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Michał Kaczmarzyk przewiduje, że za rok lub dwa przeskoczymy ten ostatni kraj w liczbie pasażerów.
Ryanair zainwestował również w Warszawie i we Wrocławiu
Ryanair w Polsce zatrudnia już łącznie ok. 3,5 tys. pracowników. Oprócz dominującej grupy pilotów i stewardess oraz zatrudnionych w otwieranym właśnie centrum szkoleniowym w Krakowie przewoźnik jest jeszcze mocno związany z dwoma miastami – Wrocławiem i Warszawą. W tym pierwszym spółka naprawia samoloty w czterech hangarach. Niebawem liczba hangarów ma wzrosnąć do siedmiu. Pracuje tam blisko 250 mechaników. W stolicy działa zaś biuro, w którym zatrudnionych jest 300 pracowników, z czego połowa obsługuje infolinię, w której załatwiane są bardziej skomplikowane sprawy zgłaszane przez pasażerów.
Inny model działalności w Polsce przyjęła druga największa tania linia – WizzAir. Nie otworzy tu większych inwestycji. Skupia się u nas głównie na zatrudnianiu pilotów i personelu pokładowego. W Polsce własne centra szkoleniowe pilotów mają także LOT oraz Enter Air, czyli nasza największa linia czarterowa. ©℗