Produkty oferowane pod logo sieci cieszą się coraz większym zaufaniem klientów. To istotny trend na naszym rynku
Z 46-proc. udziałem wartym ponad 21 mld zł na polskim rynku drogerie są wciąż miejscem, gdzie najczęściej kupujemy kosmetyki. Drugą lokatę zajmują hipermarkety, w których zaopatruje się w tego rodzaju produkty 25 proc. Polaków. Udział dyskontów sięga obecnie 10,5 proc. Dla porównania w 2010 r. było to 6 proc. – wynika z danych PMR. Co więcej, zdaniem ekspertów najbliższe dwa lata upłyną pod znakiem dalszego podboju rynku przez dyskonty, ponieważ produkty oferowane pod logo sieci cieszą się coraz większym zaufaniem klientów. Na przykład w Lidlu od stycznia 2016 r. tego typu oferta zwiększyła się o prawie 30 proc.
Według Bartosza Boleckiego z firmy PMR, analizującej sektor handlowy, dyskonty nie stanowią jednak zagrożenia dla drogerii. Dysponują bowiem ograniczoną powierzchnią, dlatego perspektywy rozbudowy asortymentu niespożywczego są w nich niewielkie. Rozwój jednej kategorii odbywa się bowiem kosztem drugiej. Dlatego przyjdzie taki czas, kiedy już nie będą w stanie walczyć o klienta bogactwem oferty kosmetycznej.
Zdaniem ekspertów nowy trend na rynku jest też szansą dla takich sieci jak Hebe – drogerii należącej do Jeronimo Martins, właściciela Biedronki. Silniejsze wejście w produkty marki własnej mogłyby pomóc umocnić jej pozycję. Na rynku mówi się zresztą coraz głośniej o tym, że Hebe pracuje nad nową strategią rozwoju, który w ostatnich dwóch latach spowolnił po szumnych zapowiedziach. Firma otwiera po 15 placówek rocznie, tymczasem, w 2011 r., kiedy Hebe wchodziło do gry, zakładało kilkadziesiąt takich otwarć. Planowane jest stworzenie sieci liczącej 600 placówek. Obecnie jest ich nieco ponad 130.
W biurze prasowym Jeronimo Martins słyszymy tylko, że firma planuje dalszy stabilny rozwój sieci. Nie padają jednak żadne konkrety. – Nie komunikujemy szczegółowych planów dotyczących ekspansji ze względu na ich bieżące dostosowywanie do czynników rynkowych – podkreślają w Jeronimo Martins.
Hebe jest obecnie trzecim graczem na rynku i daleko mu do drugiego miejsca zajmowanego przez Drogerię Natura, która przez 19 lat obecności na rynku zbudowała sieć liczącą około 280 placówek. Ostatnio jej rozwój również stracił na dynamice. W jednym roku wzbogaca się bowiem o kilka, a w następnym o kilkanaście sklepów. – Słabą stroną Hebe jest to, że nie daje jasnego przekazu konsumentom co do tego, jak się pozycjonuje. Jej asortyment wskazuje na to, że jest drogerią tak jak Sephora. Wystrój sklepów mówi jednak co innego – komentuje Bartosz Bolecki.
Trudno natomiast będzie Hebe dogonić lidera rynkowego, którym niezmiennie pozostaje Rossmann. Dziś ta niemiecka drogeria może pochwalić się ponad 1,1 tys. placówek oraz obrotami na poziomie ponad 7,3 mld zł, co odpowiada niemal jednej trzeciej wartości całego polskiego rynku drogeryjnego. Firma utrzymuje tempo rozwoju na poziomie ponad 100 nowych sklepów rocznie.
21 mld zł wynosi wartość polskiego rynku drogeryjnego
3–4 proc. w takim tempie rozwija się w ostatnich latach rodzimy rynek drogeryjny
6259 drogerii działało w kraju na koniec I półrocza tego roku