Zapowiedź szybkiej dostawy śmigłowców Black Hawk oznacza, że najpewniej zostaną one kupione z pominięciem procedur przetargowych. Pojawia się pytanie, czy z tego powodu postępowania przeciw Polsce nie rozpocznie Komisja Europejska. I czy nie skończy się to karami.
Co do zasady także broń powinna być kupowana w sposób zapewniający konkurencję na rynku unijnym. Specjalnie w tym celu przyjęto w 2009 r. tzw. dyrektywę obronną (2009/81/WE), która przewiduje nieco łagodniejsze od zwykłych procedury zakupów dla wojska. Zapytani przez nas prawnicy uważają jednak, że dostawa blackhawków może zostać wyłączona spod tych przepisów. Ważne, byśmy z tego wyjątku nie próbowali uczynić reguły.
– Jest pewne pole do tego, by powoływać się na przesłankę dotyczącą ochrony podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa. Znajdujemy się w szczególnej sytuacji geopolitycznej. Z jednej strony konflikt na Ukrainie i zwiększona aktywność Rosji, z drugiej zagrożenie wynikające ze strony Państwa Islamskiego – wskazuje dr Piotr Bogdanowicz, radca prawny z kancelarii Clifford Chance Janicka, Krużewski, Namiotkiewicz i Wspólnicy. – Choć każda z tych przesłanek rozpatrywana osobno mogłaby nie wystarczyć, to wszystkie razem składają się na sytuację, która mogłaby tłumaczyć potrzebę pilnego zakupu śmigłowców – dodaje.
Wskazana przez niego przesłanka dotycząca ochrony podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa wynika z art. 346 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Przepis ten pozwala nie stosować wspomnianej dyrektywy obronnej i zawrzeć umowę na dostawę sprzętu wojskowego w dowolny sposób, nawet w pełni uznaniowy.
Jak każdego wyjątku od reguły, nie można go jednak interpretować w sposób rozszerzający. Jeśli KE zażąda wyjaśnień, to Polska będzie musiała przedstawić uzasadnienie potwierdzające, że zakup śmigłowców rzeczywiście był konieczny ze względu na bezpieczeństwo państwa. Oraz że chociażby ze względu na czas, nie można było przeprowadzić zwykłego przetargu.
– Obiektywnie jako kraj mamy przestarzały sprzęt i potrzebujemy nowych śmigłowców – przekonuje dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.
O ile mamy duże szanse powołać się na bezpieczeństwo, o tyle raczej nie powinniśmy wysuwać argumentów wskazanych w poniedziałek przez premier Beatę Szydło. Potrzeba ochrony polskiego rynku pracy nie może bowiem tłumaczyć zamknięcia się na unijną konkurencję. Eksperci ostrzegają również, by nie nadużywać wyjątku ustanowionego w art. 346 traktatu.
– Na pewno nie możemy się powoływać na ten przepis w nieskończoność. O ile nie można wykluczyć, że jeden zakup śmigłowców czy nawet kolejny będziemy w stanie wytłumaczyć ochroną podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa, o tyle z następnymi może już nam się to nie udać – uprzedza dr Piotr Bogdanowicz.
Podobnie uważa dr Włodzimierz Dzierżanowski. – Zawarcie kolejnej umowy w ciągu kilku miesięcy uznałbym za dopuszczalne, ale po dwóch, trzech latach już raczej nie, gdyż w tym czasie można by rozstrzygnąć zwykły przetarg – zauważa.
Jeśli KE uznałaby, że złamaliśmy unijne reguły, mogłaby skierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Tak było w przypadku Włoch, które kupiły bez przetargu śmigłowce włoskiej spółki Agusta. TSUE uznał, że złamano wówczas prawo (sprawa C-337/05, KE przeciwko Republice Włoskiej). Tam jednak chodziło o helikoptery podwójnego zastosowania (także cywilnego), tymczasem Polska chce kupić sprzęt stricte wojskowy.