Premier Beata Szydło i minister obrony Antoni Macierewicz zapowiedzieli w Łodzi utworzenie centrum serwisowego i zapewnili, że znajdzie się ono w kontrakcie na zakup 21 śmigłowców dla polskiej armii. Premier - podobnie jak podczas poniedziałkowych spotkań w zakładach Mielcu i Świdniku - podkreślała, że zamawiany dla armii sprzęt musi być nowoczesny, bezpieczny i skuteczny. Ważne jest też, aby był on kupowany na korzystnych ekonomicznie warunkach - mówiła.
Szef MON powiedział, że łódzkie zakłady mają już zamówienia do 2020 r., a centrum serwisowe w Łodzi będzie integralnym elementem kontraktu na nowe helikoptery, które zasilą polską armię. Podał, że w 2016 r. dostarczone zostaną dwa śmigłowce, w 2017 r. - osiem, a potem – 11. sukcesywnie zarówno przez Mielec, jak i przez Świdnik. Macierewicz zapowiedział, że w 2017 r. zatrudnienie w łódzkich zakładach wzrośnie o co najmniej 100 pracowników.
Przed tygodniem Ministerstwo Rozwoju, które prowadziło rozmowy offsetowe z Airbus Helicopters, poinformowało, że "Polska uznaje za zakończone negocjacje umowy offsetowej" ws. francuskich maszyn, Caracali. Wiceminister rozwoju Radosław Domagalski-Łabędzki przypomniał w Łodzi, że strona rządowa nie zerwała procesu negocjacji, tylko zakończyła go w momencie, w którym uzyskała absolutną pewność, że kontynuowanie rozmów jest bezprzedmiotowe.
Wiceminister ocenił, że grupa Airbus miała odpowiedni czas, aby przeanalizować jeszcze raz swoją ofertę, uznać część lub całość zobowiązań offsetowych, którą proponowała strona polska. Rozmowy wygasły czy zostały zakończone w związku z wygaśnięciem terminów, które zostały wspólnie uzgodnione i które wynikały z procesu wspólnych negocjacji - dodał.
Również minister obrony podkreślił, że strona polska nie mogła sobie pozwolić na przeciąganie negocjacji, ponieważ polska armia potrzebuje jak najszybciej nowoczesnych helikopterów. Musieliśmy też mieć "absolutną gwarancję", że nie będzie ryzyka, by zakłady w Łodzi zostały przejęte przez obcy kapitał - zaznaczył.
List otwarty do polskiej premier wystosował prezes Airbus Helicopters Guillaume Faury. Jak napisał, firma nie działała w złej wierze; zamierzała stworzyć w Polsce 3,8 tys. miejsc pracy, m.in. w Łodzi, Radomiu i Dęblinie. Przypomniał, że w kwietniu 2015 r. Polska uznała ofertę na dostawę Caracali i powiązaną z nią ofertę offsetową za jedyną w pełni zgodną z rygorystycznymi wymogami MON.
Dyrektor generalny Airbus Group Tom Enders zapowiedział, że koncern będzie domagał się od Polski odszkodowania; według niego Airbus miał wrażenie, iż "miesiącami był zwodzony przez obecny polski rząd". "Nigdy nie zostaliśmy tak potraktowani przez rząd klienta, jak zostaliśmy potraktowani przez ten rząd" - ocenił.
Odnosząc się uwag Airbus Helicopters wiceminister Domagalski-Łabędzki przypomniał, że istotą offsetu jest zabezpieczenie interesu ekonomicznego i bezpieczeństwa państwa polskiego, a nie maksymalizowanie korzyści zagranicznego dostawcy.
W Sejmie z wnioskiem o komisję śledczą w sprawie zakupu śmigłowców wystąpiła Platforma Obywatelska. Zakres jej prac miałby objąć zarówno badanie przetargu ws. Caracali jak i decyzji o kupnie maszyn Black Hawk. Przeciw powołaniu komisji wypowiedziała się rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek. Wniosek poprze Nowoczesna. Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że nie jest entuzjastą pomysłu powołania komisji, ale decyzję podejmie klub PSL. W ocenie Kukiz'15 ewentualna komisja śledcza nie może być wykorzystywana do partyjnych wojenek, choć obywatelom należy się więcej informacji o działaniach władzy.
W ocenie marszałka woj. łódzkiego Witolda Stępnia utworzenie centrum serwisowego nie pozwoli na rozwój zakładów lecz utrzymanie istniejącego stanu rzeczy. W ocenie Stępnia to zła decyzja dla województwa. "Łódzkie potrzebuje impulsu, jakim byłyby inwestycje wynikające z offsetu" - napisał marszałek.
Eksperci, których pytała PAP o nowe rozdanie w dostawach śmigłowców dla armii uchylali się od komentarza, ponieważ nie znane są jeszcze procedury, w których będzie ono zrealizowane. "Nas obowiązują procedury zapisane w odpowiednich unijnych traktatach. Musimy to zamówienie zgodnie z tymi zasadami zrealizować: albo zgodnie z procedurą przetargową, albo z procedurą z powołaniem się na interes bezpieczeństwa państwa" - tłumaczył PAP ekspert ds. obronności z portalu defence24.pl Juliusz Sabak.
Zaznaczył, że decyzja o wyborze z wolnej ręki ma swoje wymagania - są szczegółowo określone warunki, w których można zrezygnować z wolnorynkowego otwartego przetargu, w którym każdy może zaoferować swój produkt. "Na dziś trudno komentować, ponieważ nie wiadomo, w jakim trybie MON będzie realizować te zamówienia. Gdy ministerstwo, czy Inspektorat Uzbrojenia MON ogłosi rozpoczęcie konkretnej procedury, będziemy mogli się zastanowić, jaki to będzie miało wpływ i szansę na realizację, która przez nikogo nie będzie zaskarżona" - mówił PAP Sabak.
Również redaktor naczelny magazynu "Raport" Michał Likowski zwrócił uwagę, że po zakończeniu rozmów z Airbusem nie przedstawiono alternatywnego programu m.in.: zmodyfikowanych wymagań wojska, terminarza i czy budżetu nowych zamówień. Szef MON podał jedynie, że resort kupi - bez przetargu i jakiegokolwiek uzasadnienia - śmigłowce Black Hawk w PZL Mielec. Zwrócił uwagę, że minister nie podał przy tym ich ceny.
Caracal, produkcji Airbus Helicopters, został wybrany do końcowych rozmów w przetargu na wielozadaniowe śmigłowce dla polskiego wojska w kwietniu ub. roku. Wartość zamówienia miała wynosić 13,5 mld zł. Negocjacje umowy offsetowej – jej część miała być realizowana w WZL nr 1 - rozpoczęły się 30 września ub. roku. Jej zawarcie było warunkiem podpisania kontraktu na dostawę 50 maszyn.
Decyzja o wyborze tego śmigłowca wzbudziła wówczas sprzeciw PiS i związków zawodowych działających w zakładach, których oferty zostały odrzucone – PZL Mielec, należących do amerykańskiej korporacji Sikorsky z maszyną Black Hawk, i PZL Świdnik - będących własnością Leonardo Helicopters proponujących maszynę AW149.