Rośnie moda na zakładanie winnic. Przedsiębiorców do inwestowania w tę niszę zachęca rosnący popyt na rodzime trunki. Sprzedają się dobrze już nie tylko w kraju, ale i za granicą. A ocieplający się klimat sprzyja owocom.
Według najnowszych danych Agencji Rynku Rolnego w Polsce funkcjonują już 152 winnice. To o ponad 47 proc. więcej niż w końcu 2015 r., kiedy ich liczba wzrosła o 35 proc., do 103. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat liczba winnic zwiększyła się aż o 660 proc.
– Polacy pozazdrościli hobby Francuzom i Hiszpanom, a że klimat coraz bardziej sprzyja uprawie winorośli, bo lata są coraz dłuższe i cieplejsze, a zimy krótsze i mniej mroźne, przybywa osób, które chcą spróbować swoich sił w tym sektorze – komentuje Anna Kalinowska z Polskiej Rady Winiarstwa.
Szczególnie że popyt na wino jest coraz większy. W 2015 r., według GUS, jego spożycie na osobę sięgało 6,3 l. W 2013 r. było to 5,8 l. Do tego polskie społeczeństwo bogaci się, wraz ze zwiększaniem się zasobności portfela zmieniają się też trendy w konsumpcji trunków. Potwierdza to Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego, wskazując, że pijemy częściej, ale za to mniej procentowe alkohole. Warto też wspomnieć o rosnącym zainteresowaniu produktami regionalnymi, do których polskie wina się zaliczają.
To wszystko sprawia, że nie tylko przybywa winnic, ale rośnie ich powierzchnia, bo istniejące decydują się na rozwój. Świadczy o tym przyrost w zakresie obszarów upraw winorośli, który jest większy niż przyrost w liczbie winnic. W 2015 r., według danych Polskiej Rady Winiarstwa, w końcu ubiegłego roku uprawy były prowadzone na 194 ha. W tym roku, zdaniem ekspertów, dynamika ta jest utrzymana, co oznacza, że powierzchnia upraw winorośli w naszym kraju może sięgać już około 280 ha. Co ważne, dzieje się tak, mimo że koszty związane z założeniem własnej winnicy nie należą do niskich. Na stworzenie winnej powierzchni poniżej 1 ha potrzeba kilkaset tysięcy złotych. Nakłady będą już milionowe, jeśli w grę będzie wchodziła winnica kilkuhektarowa. Do tego na pierwsze zyski trzeba kilka lat poczekać.
– Założyłem własną winnicę trzy lata temu. Pierwsze wina własnej produkcji wprowadzę jednak do sprzedaży dopiero w przyszłym roku. Będzie to kilka tysięcy butelek – wyjaśnia Jacek Jantoń, prezes firmy Jantoń, dodając jednocześnie, że już myśli o rozbudowie produkcji, która dziś zajmuje 2 ha. – Zrobię to w przyszłym roku lub najpóźniej za dwa lata. Tym razem jednak chcę zwiększyć winnicę przynajmniej o kilka hektarów. Do tej pory bowiem jej powierzchnia rosła o 0,5 ha w skali roku – podkreśla.
Firmę Jantoń, podobnie jak innych producentów, do takiego kroku przekonują dobre perspektywy rynkowe. Długie okresy dobrej pogody sprawiają, że wydajność upraw jest coraz lepsza, co przekłada się na wielkość efektywnej produkcji. Eksperci szacują, że w tym roku zbiory winogron znacząco przekroczą 10 tys. kwintali, czyli zostanie utrzymana dynamika wzrostu z ub.r., która wyniosła ponad 60 proc. Spodziewane jest też utrzymanie dynamiki w zakresie produkcji. W 2015 r. wyprodukowano w polskich winnicach 5017,35 hl wina, czyli o ponad 80 proc. więcej niż w 2014 r., kiedy powstało 2737,10 hl.
– Myślę, że ta dynamika będzie zachowana również w kolejnych latach – komentuje Anna Kalinowska.
Szczególnie że do polskich win coraz bardziej przekonują się sieci handlowe oraz restauracje. – Nawiązaliśmy w tym roku współpracę z Lidlem. W przyszłym roku będzie kontynuowana. Nie planujemy jednak na razie wejścia do kolejnej sieci. Barierą jest poziom produkcji, który w naszym przypadku sięga ponad 50 tys. butelek rocznie – opowiada Piotr Luty ze spółki Winnica Srebrna Góra. Dodaje jednak, że zbiory te są uzyskiwane z połowy upraw, które dziś sięgają 24 ha. – Z każdym rokiem będą rosnąć, a wraz z nimi produkcja. Docelowo planujemy wytwarzać 120 tys. butelek wina rocznie. Wówczas pomyślimy o nowych odbiorcach – uzupełnia Piotr Luty.
Do sklepów ze swoimi produktami przebiła się też Winnica Julia z Zielonej Góry.
– Na razie nasze wina odbierają dwa lokalne markety. Dostarczamy też nasze trunki do okolicznych restauracji. Sektor gastronomiczny jest bardziej niż sklepy zainteresowany polskimi winami, serwuje je jako rodzimy specjał – tłumaczy Małgorzata Grad z Winnicy Julia.
Dobre perspektywy na tym rynku wynikają także z rosnącego eksportu polskich win. W pierwszym półroczu jego wartość zwiększyła się o 77,8 proc., do 16,6 mln zł. Jeśli ta dynamika utrzyma się w kolejnych miesiącach, ten rok będzie rekordowy pod względem sprzedaży zagranicznej win ze świeżych winogron przez polskich producentów. Dotychczas najlepszy był 2014 r., kiedy to wyeksportowano z naszego kraju trunki za 32,6 mln zł.
– Zagraniczni odbiorcy ciągle poznają nasze wyroby. Wyniki sprzedaży w dużej mierze zależą więc od działań promocyjnych – komentuje Anna Kalinowska.
Eksperci dodają jednak, że sprzedaż polskich win będzie jeszcze większa, gdy spadną ich ceny. Obecnie za butelkę rodzimego trunku trzeba zapłacić średnio 30–50 zł. A za wino hiszpańskie lub portugalskie 20–30 zł.
Barierą jest cena. Nasze wino kosztuje 30–50 zł, importowane 20–30 zł