BoJ zachęca banki do pożyczania pieniędzy. Wszystko wskazuje na to, że amerykański Fed ze zmianami powstrzyma się przynajmniej do grudnia.
Niski wzrost, niska inflacja / Dziennik Gazeta Prawna
W środę Bank Japonii (BoJ) postanowił wprowadzić więcej elastyczności do trwającego od ponad trzech lat programu skupu obligacji rządowych, w ramach którego kupuje papiery dłużne o wartości 780 mld dol. rocznie. Dotychczas skupiał się przede wszystkim na obniżaniu stóp procentowych, żeby w ten sposób zmniejszyć koszty obsługi długu dla konsumentów, przedsiębiorców i przede wszystkim rządu, a z drugiej strony napędzić akcję kredytową. To miało zwiększyć popyt i tym samym podnieść wzrost gospodarczy, a także doprowadzić inflację do poziomu 2 proc. Na razie jednak od osiągnięcia zakładanych celów BoJ jest daleko, a jedna z przyczyn tego stanu rzeczy to problemy sektora finansowego.
Te problemy są skutkiem ubocznym dotychczasowej polityki BoJ – w uproszczeniu rentowność banków zależy od różnicy między krótkoterminowymi i długoterminowymi stopami procentowymi. Pierwsze odzwierciedlają koszty pozyskiwania finansowania, drugie – dochodowość udzielanych kredytów. Jeśli różnice w stopach są niewielkie (ostatnio było gorzej – stopy były ujemne), banki mają kłopoty z zarabianiem i niechętnie pożyczają pieniądze klientom. BoJ postanowił to zmienić: teraz kwotą przeznaczoną na skupowanie obligacji będzie zarządzał w taki sposób, żeby różnica między stopami krótkoterminowymi i długoterminowymi się powiększyła, przy jednoczesnym założeniu, że rentowność 10-letnich papierów rządowych będzie się utrzymywać w okolicach zera. W ten sposób rentowność sektora finansowego ma się poprawić, a zatem banki powinny chętniej niż dotąd udzielać kredytów.
– Gospodarce japońskiej, ale także globalnej, doskwiera przede wszystkim niedostatek popytu. Polityka banków centralnych nie jest w stanie tego zmienić. Może jedynie zapewnić stabilność systemu finansowego i wegetację realnej gospodarki na relatywnie niskim poziomie. Dlatego nie sądzę, żeby podjęte przez Bank Japonii działania przyniosły mu sukces – uważa Piotr Bartkiewicz, ekonomista mBanku.
Nawet jeśli wpływ BoJ na popyt w realnej gospodarce jest ograniczony, to w dalszym ciągu polityka monetarna może decydować o cenach lokalnych aktywów – akcji i obligacji. Z decyzji banku centralnego ucieszyli się przede wszystkim posiadacze udziałów w japońskich bankach – kursy największych finansowych korporacji, takich jak Mitsubishi Financial czy Sumitomo Mitsui, poszły wczoraj w górę ponad 7 proc. (cały rynek akcji zyskał niemal 2 proc.).
Dobre nastroje z rynku japońskiego w niewielkim tylko stopniu przełożyły się na notowania na innych rynkach – najważniejsze europejskie indeksy zyskały w środę niecały 1 proc., na niewielkim plusie sesję zakończyła także giełda w Warszawie. Inwestorzy czekali na to, co zrobi amerykańska Rezerwa Federalna. Nie podniosła stóp, mimo że sygnały wysyłane w ostatnich tygodniach przez członków Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), odpowiednika polskiej Rady Polityki Pieniężnej, sugerowały, że Amerykanie coraz poważniej zastanawiają się nad kolejnym takim ruchem (pierwsza podwyżka po niemal 10 latach miała miejsce w grudniu ub.r.). Podczas corocznego sympozjum bankierów centralnych w amerykańskim Jackson Hole przewodnicząca FOMC Janet Yellen zastanawiała się, czy podniesienie stóp procentowych do 3 proc. zapewni odpowiednią przestrzeń do ich obniżek, kiedy gospodarka amerykańska wejdzie w fazę cyklicznego spowolnienia. Ale w przeprowadzonej przez agencję Bloomberg ankiecie tylko czterech ze 102 ekonomistów wyraziło opinię, że już teraz Rezerwa Federalna podniesie stopy. Obecnie główna stopa w USA jest utrzymywana w przedziale 0,25–0,50 proc.
Brak podwyżki jest zgodny z oczekiwaniami inwestorów, którzy liczą na to, że władze monetarne prowadzić będą maksymalnie łagodną politykę, co pozwoliłoby utrzymać na wysokim poziomie ceny akcji i obligacji. Obrazujący koniunkturę na amerykańskim rynku akcji indeks S&P 500 ustanowił na początku września rekord wszech czasów, po czym zaczął spadać pod wpływem coraz bardziej stanowczo zapowiadających podwyżkę stóp członków FOMC.
Zacieśnienie polityki monetarnej w USA byłoby zagrożeniem dla cen aktywów notowanych na rynkach wschodzących, w tym w Polsce. Podnosząc stopy, amerykański bank centralny przyciągałby kapitał do USA, zabierając go z naszego regionu. Najbliższa okazja do podwyżki jest w listopadzie, ale ponieważ będzie to po wyborach prezydenckich, to jakiekolwiek zmiany w polityce monetarnej są mało prawdopodobne. Kolejne posiedzenie FOMC zaplanowano na grudzień.
– Podstawą tegorocznych wzrostów na rynkach akcji są korzystne dane o sytuacji konsumentów. Jedna podwyżka stóp procentowych tego nie zmieni. Dlatego nawet jeśli do niej dojdzie, to ewentualne perturbacje będą krótkoterminowe – ocenia Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.
Dobrej sytuacji konsumentów amerykańskich dowodzi regularnie rosnące zatrudnienie poza rolnictwem, spadająca stopa bezrobocia i rosnące dochody do dyspozycji (w ub.r. urosły najmocniej od co najmniej 1967 r.). W Polsce jest podobnie. Opublikowane wczoraj przez GUS wyniki badania nastrojów konsumentów pokazują, że są one najlepsze, odkąd w 1997 r. urząd statystyczny zaczął gromadzić porównywalne dane. Nigdy tak dobrze nie ocenialiśmy swojej bieżącej sytuacji finansowej, blisko historycznych maksimów są także wskaźniki opisujące przyszłe oczekiwania. To oznacza, że posiadacze akcji średnich i małych spółek notowanych na GPW, o których przychodach i zyskach w największym stopniu decyduje popyt ze strony krajowych konsumentów, mogą liczyć na kontynuację tegorocznej hossy. To, co postanowiła Rezerwa Federalna, nie powinno mieć w tym wypadku większego znaczenia.
Globalnej gospodarce doskwiera niedostatek popytu