- W przyszłym roku możemy zainwestować w Polsce ok. 2 mld zł – otworzymy kilkadziesiąt nowych sklepów i zatrudnimy dodatkowe 500 osób. W najbliższych latach nie planujemy jednak uruchamiać sprzedaży żywności on-line - mówi Włodzimierz Wlaźlak, prezes Lidl Polska.
Robi pan czasami zakupy w Biedronce?
Oczywiście zdarzyło się, choćby w ramach właściwego rozpoznania konkurencji. Chcę poznać proces zakupowy, sprawdzić jak klient się czuje w sklepie innej marki. To powszechna praktyka na rynku, każda firma handlowa przeprowadza taki monitoring.
A prywatnie?
Cały zakres towaru, który potrzebuję, mam w Lidlu. Oczywiście jako dyskont mamy pewne ograniczenia, jeśli chodzi o asortyment, więc wtedy korzystam ze sklepu, który jest wyspecjalizowany w danym towarze. Zdarza się więc, że w innym sieciach kupuję coś, czego sklepy naszego formatu nie oferują.
Stosunki między Lidlem a Biedronką nie przekroczyły linii kulturalnej rywalizacji? Na łamach „Pulsu Biznesu” wbijacie sobie szpileczki z prezesem Jeronimo Martins Polska. W komunikacie wynikowym Lidla podkreślacie słaby wynik konkurenta i to, że ich akcje spadły o 20 proc.
W Polsce może wcześniej takich treści w komunikatach spółek nie było, ale w gospodarkach dojrzałych jest to dosyć powszechne. Po naszej stronie nie ma żadnej niechęci do bezpośredniej konkurencji. Poczułem się jedynie w obowiązku sprostować fałszywe twierdzenia. Natomiast myślę, że zrobiłem to w kulturalny i wyważony sposób. Personalnie nie mam żadnych urazów czy animozji, szanuję całą konkurencję i jej prezesów.
Rywalizacja cenowa z Biedronką działa na was mobilizująco, wymusza usprawnianie pewnych procesów operacyjnych czy jednak odbija się negatywnie na wynikach?
Konkurencja zawsze bardzo dobrze działa na rozwój rynku i zachęca do szukania innowacyjnych rozwiązań tak żeby biznes był bardziej rentowny. My zmieniamy się od lat, dostosowujemy się do potrzeb klientów i rynku lub nawet inicjujemy zmiany zachowań konsumentów. Powiedział pan o procesach – kładziemy duży nacisk na tę kwestię, wiele rzeczy usprawniliśmy, dzięki czemu przy niesprzyjających okolicznościach gospodarczych – mam tu na myśli wysoką inflację – wciąż możemy oferować naszym klientom produkty w bardzo niskich cenach.
W 2022 r. obroty Lidl Polska wzrosły o 24 proc., w 2023 r. o niemalże 14 proc. Jesteście beneficjentem tej wysokiej inflacji, przez którą duża część społeczeństwa zaczęła kupować w dyskontach?
Faktycznie, wzrost liczby klientów, którzy wybierają nasze sklepy, jest w ostatnich latach mocno widoczny. Natomiast niekoniecznie łączyłbym ten wzrost z inflacją, bo w zeszłym roku średnioroczny wzrost cen wyniósł 11,4 proc., w tym roku spadnie do 4-5 proc., a przypływ klientów w obu tych okresach będzie porównywalny. Oczywiście odnotowaliśmy znaczny przyrost klientów po pandemicznym roku 2020, ale jeśli popatrzymy na okres przed i po pandemii, to ten wzrost jest stały, niezależny od poziomów inflacji.
Skąd więc taki skokowy wzrost obrotów? W porównaniu z 2018 r. to już ponad 200 proc.
Procentuje nasze niezmienne podejście do rozpoznawania i zaspokajania potrzeb klientów i oferowanie im produktów w najniższych cenach. My nauczyliśmy się realizować potrzeby społeczeństwa, oni przekonali się do zakupów w formacie dyskontowym.
Ile zatem wynosiła średnia marża w 2023 r. w porównaniu z 2022 r. czy przed pandemicznym rokiem 2019?
Nie ujawniamy tego typu informacji, natomiast mogę powiedzieć, że w tym roku mamy kilkuprocentową deflację w koszyku zakupowym. Byliśmy w stanie wypracować takie procesy wewnętrzne oraz tak usprawnić systemy, że możemy zaoferować naszym klientom tańsze artykuły niż rok temu mimo podniesienia w kwietniu stawki VAT na żywność. W kwietniu podwyżkę VAT wzięliśmy na siebie.
To się odbije na wyniku finansowym w kolejnym roku obrotowym, kończącym się w lutym 2025 r.?
Dynamika wzrostu wartości sprzedaży z 2023 r. będzie trudna do utrzymania ze względu na niższą inflację. Natomiast wzrost wolumenu sprzedaży jest do utrzymania. Nie przewidujemy negatywnych trendów, uważam, że będziemy nadal szybko się rozwijać.
Jak duże będą inwestycje Lidla w Polsce??
Biorąc pod uwagę, że zysk za ten rok powinien być wyższy, to i capex na przyszły rok będzie zdecydowanie wyższy. Myślę, że to będzie ok. 2 mld zł.
Ruszycie w pogoń za Biedronką i Dino w rywalizacji o liczbę sklepów w Polsce? Oni mają odpowiednio 3,7 tys. i 2,5 tys. punktów sprzedaży, wy ponad 900.
Konkurenci mają tych sklepów dużo więcej, chociaż gdybyśmy wzięli pod uwagę powierzchnię sali sprzedaży – która u nas jest średnio niemal dwukrotnie większa niż w Biedronce i prawie trzykrotnie większa niż w Dino – to te różnice nie byłyby już tak duże. Natomiast my się nie ścigamy, idziemy swoim tempem, choć teraz chcemy przyspieszyć. W przyszłym roku planujemy otworzyć kilkadziesiąt nowych sklepów wobec ok. 40, które dojdą nam w tym roku. Bardziej niż liczba sklepów interesuje nas ich rentowność i w tym kierunku chcemy się rozwijać. Tym bardziej, że jesteśmy na polskim rynku krócej niż konkurencja oraz że rozwijamy się organicznie – nie przejmujemy żadnych sieci.
Wyjście z Polski sieci Tesco nie było ciekawą formą akwizycji?
Nie byliśmy zainteresowani przyjęciem całej sieci Tesco. Interesowały nas jedynie wybrane lokalizacje, kilka tych miejsc przejęliśmy i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni.
Prowadzicie teraz rozmowy w sprawie przejęć innych marek?
Pomidor… Niczego nie wykluczamy, ale to musi być sytuacja, w której korzyści z nabycia pakietu sklepów przewyższą koszty. Do tej pory taka sytuacja się nie wydarzyła.
W co więc zainwestujecie te potencjalne 2 mld zł, o których wspomniał pan wcześniej?
To będą przede wszystkim inwestycje w nowe sklepy oraz centra dystrybucyjne, a także w rozwiązania ekologiczne w tych obiektach, co dodatkowo zwiększy naszą wydajność. Dążymy do neutralności klimatycznej, powzięliśmy zobowiązanie wobec społeczeństwa, żeby osiągnąć cel całkowitej neutralności klimatycznej do 2050 r. Naszym celem jest, aby do lutego 2025 r. każdy parking przy naszym sklepie wyposażony był w stacje do ładowania samochodów elektrycznych. Dużą część środków przeznaczymy też dla naszych pracowników - na ich rozwój i wynagrodzenia. Jesteśmy firmą, która płaci najwyższe lub prawie najwyższe wynagrodzenia w branży w zasadzie na każdym poziomie stanowisk Obecnie pracownicy sklepu otrzymują na start wynagrodzenie w wysokości 4.750-5.700 zł brutto. Natomiast wynagrodzenia managerów sklepu to 7.400-7.800 zł brutto. Dodatkowym udogodnieniem dla managerów są wysokiej klasy auta służbowe. W tym roku już zwiększyliśmy stan zatrudnienia o ponad 2 tys. do prawie 29 tys., a w przyszłym roku planujemy zatrudnić kolejne 500 osób. Łącznie kreujemy w polskiej gospodarce ok. 52 tys. miejsc pracy, licząc naszych dostawców. W zeszłym roku zakupiliśmy od polskich dostawców towary i usługi za 23,3 mld zł. Jesteśmy 9. największą pod względem przychodów firmą w Polsce, jesteśmy w czołówce płatników podatku - w 2023 r. zasililiśmy budżet państwa 2,7 mld zł.
Skąd taka kwota? W sprawozdaniu finansowym jest mowa o 443 mln zł podatku dochodowego…
To jest sam CIT. Dochodzi jeszcze podatek od sprzedaży detalicznej, ponadto VAT, składki ZUS, ale też podatek akcyzowy czy od nieruchomości. Mówię tu o całości danin publicznych, jakimi jesteśmy obłożeni.
Lidl Polska nie szuka możliwości optymalizacji podatkowej poza Polską?
To są praktyki, które są nam bardzo obce. Tego typu ruchy są kompletnie poza naszym spektrum zainteresowań. Nasza firma jest zorientowana na przestrzeganie prawa, płacimy wszystkie należne podatki.
To znaczy, że nie wszyscy w branży płacą?
Nie chciałbym się odnosić do innych marek, nie sprawdzałem konkretnie wszystkich graczy na rynku. To nie moje zadanie, a Krajowej Administracji Skarbowej.
Wracając do inwestycji – w stacjonarnym handlu, w którym się specjalizujecie, jest miejsce na innowacje technologiczne, robotykę czy wręcz sztuczną inteligencję?
Możliwości wprowadzania innowacyjnych rozwiązań w handlu są ogromne, zarówno na odcinku operacyjnym i logistycznym, jak i w zakresie procesów w sklepach, czyli tym, co widzi klient. Przykładem z pierwszej grupy jest u nas system zamawiania towaru do magazynów oraz poszczególnych sklepów. Rozwiązania, które wdrożyliśmy w Polsce - Autodispo zostały przejęte przez inne krajowe sieci Lidla w Europie. Automatyzacja procesu towarowania to nie tylko oszczędność pieniędzy, ale także właściwe gospodarowanie żywnością – przy pomocy technologii skutecznie przyczyniamy się do niemarnowania żywności.
Jeśli chodzi o innowacje, z którymi spotykają się klienci, to jesteśmy prekursorem wprowadzenia kas samoobsługowych, z których Polki i Polacy bardzo chętnie korzystają. Wprowadziliśmy też elektroniczne etykiety cenowe, dzięki czemu optymalizujemy czas pracy pracowników jak również oszczędzamy ok. 180 ton papieru rocznie. W przyszłym roku planujemy rozpocząć pilotaż systemu Scan&Go, w którym klient nabija na czytnik towar przy wkładaniu go z półki do wózka i przy kasie już nie musi rozpakowywać wózka, by zapłacić – dzięki takiemu rozwiązaniu zakupy dla naszych klientów będą najszybsze w Polsce.
A kiedy będzie można zamówić na stronie Lidla pomidory, pieczywo czy mleko? Dlaczego wciąż pomijacie kanał e-commerce przy sprzedaży żywności?
Fokus naszej działalności operacyjnej jest skierowany na sklepy stacjonarne. E-commerce w segmencie spożywczym jest nierentowny przez wysokie koszty logistyki, które muszą być na najwyższym poziomie, aby zachować wysoką jakość produktów spożywczych. Nasza strategia zakłada, że Lidl jest z każdej strony postrzegany jako absolutnie najtańsza sieć. Wdrożenie sprzedaży artykułów spożywczych przez Internet wymagałoby albo podniesienia cen, albo obniżenia jakości, co w naszej ocenie zniszczyłoby taki wizerunek Lidla. Nie jest to więc kanał dystrybucji, który w najbliższych latach będziemy prowadzić.
Mówił pan wcześniej o rozkładaniu ciężaru inflacji na dystrybutorów i dostawców. Ci ostatni zarzucają największym sklepom wykorzystywanie przez nie uprzywilejowanej pozycji negocjacyjnej.
To jest naprawdę mocny stereotyp, mam wrażenie, że to temat, który podnoszą osoby, które chciałyby się wypromować politycznie. Uważam, że mówienie o uprzywilejowanej pozycji dużych sieci to generalizacja. Pytanie kto tak mówi?
Wzmocnienie pozycji dostawców w łańcuchu dostaw to priorytet resortu rolnictwa na czas polskiej prezydencji w UE. To też priorytet nowego komisarza UE ds. rolnictwa. Chyba jednak problem na rynku istnieje?
Relacje między dostawcami i dystrybutorami oparte są dziś na partnerstwie i obie strony mają z nich korzyści. Jeśli byłoby inaczej, to nie mielibyśmy tak wielu dostawców, z którymi współpracujemy od kilkunastu lat z zadowoleniem po obu stronach przekładającymi się na rozwój biznesowy u wszystkich partnerów. Nasi sprawdzeni partnerzy po stronie dostawców towarów to firmy, które rosną razem z nami i razem z nami zbudowały swoje marki. Są to także polscy ogrodnicy, sadownicy, mleczarze, producenci z branży mięsnej. Tylko w 2023 r. wartość dodana wygenerowana przez firmy, których towary są oferowane w Lidl Polska oraz ich dostawców przekroczyła 19 mld zł. Dzięki współpracy z nami wielu producentów nie tylko zaistniało w całej Polsce, i to na własnych warunkach, ale również dotarło na rynki zagraniczne – tylko dzięki Lidlowi w zeszłym roku ponad 300 polskich firm sprzedało swoje towary w 28 krajach za 6,5 mld zł. Od wielu lat jesteśmy największą platformą efektywnego eksportu dóbr rolno-spożywczych w Polsce. Wydaje nam się, że takie właśnie podejście jest tym, które długofalowo jest pożądane i oczekiwane.
Idą święta - to będzie okres wzmożonej rywalizacji cenowej między Lidlem a Biedronką?
Nasze podejście się nie zmienia, zawsze chcemy pokazywać bardzo niskie ceny. Zapewne podobne podejście będzie miała konkurencja. Okres okołoświąteczny to oczywiście czas wzmożonych zakupów i czeka nas duże wyzwanie, by sprostać oczekiwaniom klientów. Dla nas kluczowe jest to, aby za ceną szła wysoka jakość i z tego nigdy nie zrezygnujemy.
Wolna Wigilia – tak czy nie?
Dostosujemy się do każdego prawa, które zostanie ustalone. Racja w tym sporze jest po obu stronach – z jednej strony to wyjątkowy dzień w polskiej tradycji, który wielu z nas chciałoby spędzać w domu. Z drugiej strony rację mają też ci, którzy wyliczają straty dla polskiej gospodarki. Z naszej perspektywy najważniejsze jest odpowiednie vacatio legis. Wprowadzenie wolnej Wigilii jeszcze w tym roku byłoby bardzo kłopotliwe ze względu na już rozpoczęte procesy zamówień, co skutkowałoby ogromem zmarnowanej żywności. Myślę, że te argumenty dotarły do regulatora i najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie wprowadzenie wolnej Wigilii od przyszłego roku. Pewnym kompromisem powinno być też dodatnie kolejnej handlowej niedzieli, np. między świętami a Sylwestrem. Ostatnie dwa dni roku są bardzo mocnym okresem zakupowym i sensowne byłoby rozładować ten szczyt zakupowy dodatkową niedzielą handlową.
Z ulgą przyjęliście decyduję o przesunięciu startu systemu kaucyjnego?
Uważam to przesunięcie za rozsądne, dzięki czemu różni uczestnicy rynku będą mogli przygotować się na wprowadzenie systemu kaucyjnego. Tu również zabrakło odpowiedniego vacatio legis. Rozmowy, negocjacje, uchwalanie tego prawa trwały ponad 4 lata, po czym mielibyśmy otrzymać 4-6 tygodni na jego profesjonalne wprowadzenie… Nie rozumiem, dlaczego to musiało się wykuwać w takim chaosie, zamiast wzorować się na innych krajach, w których takie systemy już funkcjonują, i dać branży 2-3 lata na ich wprowadzenie. To potężna zmiana. Koszt przystosowania infrastruktury i obsługi tego systemu w naszych sklepach liczymy na 1,3-1,5 mld zł. To nie jest kwota do wydania z tygodnia na tydzień. My naprawdę chcemy, aby ten system działał sprawnie i wyglądał profesjonalnie, aby system kaucyjny nie oznaczał zbierania starych butelek do worka. Zgodnie z naszą strategią CSR popieramy działania, które wspierają ochronę środowiska naturalnego.
Kończąc temat regulacyjny – liczy pan na powrót handlowych niedziel?
Ja liczę na stałe, długoterminowe prawo równe dla wszystkich uczestników rynku. O ile sam proces dochodzenia do zamknięcia handlu w większość niedziel był przeprowadzony rozsądnie – z odpowiednim wyprzedzeniem i stopniowo, bo najpierw były 2 niedziele niehandlowe w miesiącu, potem 3, potem docelowa liczba – o tyle później pojawiło się zbyt wiele chaosu. Jeśli teraz rozmawiamy o przywróceniu handlu w niedziele, to zróbmy to, ale przywracając dla handlu każdą niedzielę. Wprowadzanie zasady co drugiej, to najgorszy możliwy wariant, który tylko pogłębi chaos i po stronie handlu, i po stronie klientów. Branża dostosowała już swoje procesy do obecnego stanu rzeczy. Konsumenci również zmienili swoje przyzwyczajenia zakupowe. Jeśli miałyby znów następować zmiany to tylko przemyślane i długoterminowe, żebyśmy za 4 lata znów nie wracali do tej dyskusji.
Druga sprawa, to kwestie omijania obecnego zakazu przez niektóre sieci, co jest niedopuszczalne. Regulator chciał wprowadzić pewne wyjątki, ale te wyjątki się rozrosły na tyle, że dziś zaburzają uczciwą konkurencję. Prawo okazało się dziurawe.
Zobaczymy kiedyś spółkę Lidl Polska w obrocie publicznym?
Nie jest to absolutnie przewidziane. Jesteśmy firmą prywatną, dobrze prosperującą i nie planujemy takiego ruchu.