Ostatnie dostępne roczne dane GUS pokazują, że w 2023 r. produkcja miodu wzrosła o 40 proc. w porównaniu z 2022 r. i o 211 proc. w porównaniu z 2020 r. To wzrosty nienotowane w żadnym innym segmencie produkcji zwierzęcej. Branża może jednak szybko paść ofiarą własnego sukcesu, bo znaczący wzrost podaży miodu – przy rozchwianym i dość sezonowym popycie – odbija się na spadku opłacalności produkcji.
Widać to w cenach, jakie producentom oferują przetwórcy i dystrybutorzy. – Miód sprzedajemy o ok. 30 proc. taniej niż przed dwoma–trzema laty. Jednocześnie koszty utrzymania pasiek, takie jak cukier, leczenie pszczół czy środki ochrony, poszły znacząco w górę – mówi Marcin Kruszewski, prezes Stowarzyszenia Pszczelarzy Polskich „Polanka”.
Spadek cen hurtowych miodu potwierdzają informacje z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW). „średnie ceny skupu są znacząco niższe w odniesieniu do wartości z ubiegłego roku czy sprzed dwóch lat. W przypadku miodów wiosennych spadek cen wyniósł ok. 25 proc., a w przypadku miodów letnich (akacjowy, lipowy i gryczany) ok. 11 12 proc.” – komentują eksperci resortu.
Nadpodaży i niskich cen skupu miodu nie widać jednak na półkach sklepowych. Jak wynika z danych MRiRW, w skupie hurtowym za miody wiosenne (rzepakowy i wielokwiatowy) płacono w 2023 r. średnio ok. 11 zł/kg, za miody lipowe i gryczane ok. 18 zł/kg, a za akacjowe ok. 19 zł/kg. Tymczasem ceny sklepowe w obrocie detalicznym były znacznie wyższe – miód wielokwiatowy sprzedawany był za 32 zł kg, a rzepakowy za 35 zł/kg. Jeszcze droższe były odmiany letnie – kilogramowy słój miodu akacjowego, lipowego i gryczanego kupimy za ok. 42 zł. Za najdroższy gatunek miodu – wrzosowy – trzeba było zapłacić ponad 90 zł.
– Rynek jest zalany miodem, pszczelarze nie mają dobrej pozycji negocjacyjnej. Część z nich próbuje sprzedawać bezpośrednio na bazarach, ale jednak większość małych i średnich producentów godzi się na niskie ceny oferowane przez największych dystrybutorów – tłumaczy Kruszewski.
Jak na produkt spożywczy miód charakteryzuje się bardzo długim terminem spożycia i z jego sprzedażą można by się wstrzymać do powrotu wysokich cen. Mali i średni producenci krajowi nie mają jednak warunków do jego magazynowania i muszą na bieżąco pozbywać się zbiorów.
Rekordowe poziomy produkcji to łączony efekt wzrostu liczby pszczelarzy oraz wysokiej wydajności pszczół w ostatnich sezonach spowodowanej sprzyjającymi warunkami pogodowymi. W zeszłym roku w Polsce zarejestrowanych było 97 tys. pszczelarzy i 2,35 mln pni pszczelich (pszczela rodzina wraz z ulem i plastrami). Rok wcześniej było to odpowiednio 91 tys. i 2,18 mln, a pięć lat wcześniej – 74,3 tys. i 1,63 mln. Od 2014 r. liczba hodowców pszczół wzrosła więc o 68 proc., a pni pszczelich o 70 proc.
Pewnym paradoksem rynkowym jest to, że do dynamicznego rozwoju tego sektora przyczynił się COVID-19.
– W Polsce miód spożywa się również w celach zdrowotnych. Wyskok popytu w ciągu dwóch lat pandemii przyniósł duże zyski. Producenci wyczuli pieniądz, przybyło pasiek. Teraz spożycie wróciło do normalnych poziomów, a na rynku została nadpodaż – mówi Kruszewski.
Ze względu na walory zdrowotne miodu jego spożycie jest w Polsce podatne na sezonowość. Najchętniej sięgamy po ten produkt w miesiącach jesiennych i zimowych.
Dane firmy Listonic bazujące na listach zakupowych Polaków pokazują, że w sierpniu 2024 r. zainteresowanie kupnem miodu było o 78,5 proc. mniejsze niż w grudniu 2023 r. W styczniu i lutym w ujęciu miesięcznym zakup miodu planowaliśmy o ponad 70 proc. częściej, podczas gdy w czerwcu, lipcu, sierpniu i we wrześniu na listy zakupowe wpisywaliśmy go rzadziej: odpowiednio o 31 proc., 43 proc., 59 proc. i 50 proc.
– Pszczelarstwo stało się też popularnym hobby. Choć część przydomowej produkcji w ogóle nie trafia na sprzedaż, to jednak własna produkcja zmniejsza popyt rynkowy, co wpływa na opłacalność – zaznacza prezes „Polanki”.
Z informacji Ministerstwa Rolnictwa wynika, że pod względem liczebności pni pszczelich Polska zajmuje trzecie miejsce w UE, po Hiszpanii i Rumunii.
Pozycję polskich producentów na krajowym rynku osłabia też import, choć ten z roku na rok maleje. W 2023 r. sprowadziliśmy z zagranicy 27,0 tys. t miodu, o ponad 15 proc. mniej niż rok wcześniej. Największym dostawcą miodu na nasz rynek są Chiny – w 2023 r. import z tego kierunku wyniósł 14,2 tys. t, a więc o prawie 50 proc. więcej niż z Ukrainy. W trakcie rolniczych protestów na przełomie lat 2023 i 2024. miód był podawany jako przykład produktu, którego sprowadzanie z Ukrainy zaburza polski rynek. Do 2022 r. skala tego zjawiska jednak maleje – dwa lata temu z Ukrainy kupiliśmy 10,7 tys. t miodu, o 6,3 tys. t mniej niż w roku poprzedzającym. W 2023 r. import z tego kierunku spadł do 9,6 tys. t. ©℗