Wyboru między tymi dwoma formami oszczędzania dokonują zazwyczaj ci, którzy na pierwszym miejscu stawiają bezpieczeństwo kapitału.
Mimo spadającego w ostatnich latach oprocentowania sprzedawane przez resort finansów obligacje skarbowe cieszą się wśród inwestorów detalicznych niesłabnącą popularnością. Każdego roku w ten rodzaj papierów wartościowych Polacy inwestują od 2,5 do 4 mld zł. Rekord padł w 2008 r., kiedy załamanie kursów na warszawskiej giełdzie wygoniło inwestorów z rynku akcji – część z nich jako bezpieczne schronienie dla swoich pieniędzy wybrała obligacje skarbowe, dzięki czemu ich sprzedaż sięgnęła 6,2 mld zł. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku nabywców znalazły papiery o wartości 1,6 mld zł, co oznacza wzrost w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku o 140 proc.
Inwestorom indywidualnym ministerstwo sprzedaje obligacje dwu-, trzy-, cztero- i dziesięcioletnie. Warunki emisji papierów są aktualizowane co miesiąc. W sierpniu możemy kupić papiery dwuletnie o stałym oprocentowaniu w wysokości 2 proc. rocznie. Pozostałe obligacje w pierwszym okresie odsetkowym oprocentowane są odpowiednio: 2,1 proc. dla trzylatek, 2,3 proc. dla czterolatek i 2,5 proc. dla dziesięciolatek. Wartość nominalna wszystkich rodzajów papierów to 100 zł, co czyni obligacje instrumentami dostępnymi dla szerokiego grona odbiorców. Od roku oprocentowanie utrzymuje się na tym samym poziomie, ale jeszcze trzy lata temu było w przypadku papierów dwuletnich i pierwszego okresu odsetkowego dla pozostałych obligacji ponad dwukrotnie wyższe. Czy mimo pogorszenia warunków emisji z punktu widzenia inwestorów obligacje w dalszym ciągu pozostają atrakcyjną lokatą kapitału?
/>
Oprocentowanie papierów skarbowych można porównać z odsetkami, jakie możemy uzyskać, składając pieniądze na lokacie w banku – z punktu widzenia osób, którym zależy przede wszystkim na bezpieczeństwie kapitału, lokaty i obligacje skarbowe to dwie podstawowe formy oszczędzania. Z danych NBP wynika, że średnie oprocentowanie najpopularniejszych lokat 3–6-miesięcznych wynosiło w maju 1,5 proc. Zakładając, że co pół roku będziemy mogli odnowić lokatę na tych samych warunkach, to po dwóch latach nasze oszczędności powiększą się o 3,03 proc. brutto.
Na tym tle zyski z najpopularniejszych wśród oszczędzających obligacji dwuletnich, które stanowiły w ostatnich latach ponad połowę sprzedawanych inwestorom detalicznym papierów dłużnych, wyglądają korzystnie. Stałe oprocentowanie i roczna kapitalizacja odsetek – co oznacza, że w drugim roku odsetki wyliczane są na podstawie wartości nominalnej obligacji powiększonej o kupon z pierwszego roku – pozwalają na zarobienie 4,04 proc. w ciągu dwóch lat. Inwestorzy, którzy zdecydują się wymienić kupione wcześniej i wygasające właśnie papiery na nowe obligacje, obejmują je po 99,9 zł, z dyskontem w wysokości 0,1 zł. Dla nich dwuletnia stopa zwrotu wynosi 4,1 proc.
Nie znaczy to jednak, że krótkoterminowe obligacje o stałym oprocentowaniu zawsze dają wyższe zyski niż lokata. Po pierwsze, oprocentowanie obligacji porównywaliśmy z przeciętną ofertą banków. Wśród nich są i takie, które pozwalają zarobić znacznie więcej (choć często jest to obwarowane warunkami, wymaga np. otwarcia konta, i często wysokie oprocentowanie jest ograniczone w czasie). Po drugie – oprocentowanie lokat na ogół zmienia się częściej niż obligacji, co w okresie wzrostu inflacji (i rynkowych stóp procentowych) dodatkowo działa na korzyść posiadaczy lokat. Choć obecnie ten scenariusz jest mało prawdopodobny, bo od dwóch lat w Polsce mamy do czynienia z deflacją – w lipcu 2016 r. ceny były niższe niż przed rokiem o 0,9 proc. W takim otoczeniu banki w dalszym ciągu obniżają oprocentowanie lokat.
Z punktu widzenia posiadaczy obligacji o stałym oprocentowaniu kierunek zmian inflacji ma znaczenie nie tylko ze względu na relację między dochodami z papierów dłużnych i lokat. Tempo wzrostu cen decyduje także o wysokości realnych zysków. Wzrost inflacji może zjeść dochód z obligacji. Obecnie takiego zagrożenia nie ma. Ale oprocentowanie obligacji o dłuższym terminie zapadalności zawiera w sobie mechanizmy chroniące inwestorów przed inflacją. Dla papierów trzyletnich oprocentowanie wyliczane jest raz na pół roku w oparciu o sześciomiesięczną stopę procentową, po której pieniądze pożyczają sobie banki. W ostatnich pięciu latach różnica między sześciomiesięczną stopą WIBOR i inflacją wynosiła średnio 1,9 pkt proc. W przypadku papierów czteroletnich i dziesięcioletnich oprocentowanie ustalane jest raz do roku na podstawie wskaźnika inflacji powiększonego o marżę w wysokości, odpowiednio, 1,25 i 1,5 proc. Jeśli mamy do czynienia z deflacją, do wzoru na oprocentowanie wstawiana jest wartość zero.
Ze względu na dłuższy horyzont inwestycyjny w przypadku obligacji o terminie zapadalności powyżej dwóch lat możliwe do osiągnięcia zyski zasadniej byłoby porównać z wynikami funduszy inwestycyjnych, specjalizujących się w rynku obligacji skarbowych. Fundusze mają z reguły w portfelach szeroki wachlarz papierów dłużnych o różnych terminach zapadalności, a ich wyniki są pochodną nie tylko odsetek od obligacji, ale także zmian kursów papierów notowanych na rynku wtórnym. Obligacje sprzedawane inwestorom detalicznym nie są wprowadzane do obrotu na giełdzie, więc wahania kursów nie mają znaczenia dla naszych zysków. To nie znaczy jednocześnie, że kupując papiery dłużne, jesteśmy zmuszeni do ich trzymania do terminu zapadalności – już po siedmiu dniach kalendarzowych od zakupu możemy przedstawić je do wykupienia. W takim przypadku poniesiemy opłatę manipulacyjną w maksymalnej wysokości 0,7 zł od każdego papieru dwu-, trzy- i czteroletniego oraz 2 zł od obligacji dziesięcioletnich. Opłata ta nie może być wyższa niż wartość naliczonych dotychczas odsetek.
Z obliczeń firmy Analizy Online wynika, że w ostatniej dekadzie fundusze obligacji skarbowych – już po potrąceniu opłat za zarządzanie – zarabiały średnio każdego roku 5 proc. Dla porównania nabywca dziesięcioletniej obligacji, która została wykupiona w lipcu, otrzymał 50 zł odsetek, co przekłada się na średnioroczną stopę zwrotu w wysokości 4,14 proc. Skąd różnica? Funduszom obligacji łatwiej jest zarabiać w środowisku spadających stóp procentowych, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatniej dekadzie. W przyszłości o podobne zyski funduszom obligacji może być trudno, a kiedy stopy zaczną rosnąć, mogą one nawet przejściowo ponosić straty.
Poza standardowymi obligacjami MF w ostatnich latach kilka razy przeprowadzało emisje obligacji krótkoterminowych. W 2013 r. były to papiery 13-miesięczne, w 2014 r. – 7- i 14-miesięczne, w 2015 r. – 11-miesięczne. Miały one stałe oprocentowanie niższe niż w przypadku obligacji dwuletnich. W warunkach spadającej inflacji oferta ta wyglądała atrakcyjnie, chociaż nie zawsze była korzystniejsza niż oprocentowanie lokat.
Jesienią oferta MF ma poszerzyć się o obligacje przeznaczone dla uczestników programu „Rodzina 500 plus”. Papiery mają mieć charakter długoterminowy i mieć wyższe oprocentowanie od innych obligacji o takim samym terminie zapadalności. W ten sposób MF chce zachęcić gospodarstwa domowe do długoterminowego oszczędzania – dotychczasowe wyniki sprzedaży obligacji pokazują, że w oparciu o papiery dłużne Polacy budują przede wszystkim bieżące oszczędności, rzadziej decydują się na zakup obligacji długoterminowych, z myślą o emeryturze. Sprzedaż dziesięcioletnich papierów jest relatywnie wysoka jedynie na początku każdego roku, kiedy wykorzystujemy odnawiany co roku limit wpłat (w 2016 r. 12 165 zł) na indywidualne konto emerytalne. Zyski osiągnięte z inwestycji w ramach IKE są zwolnione z 19-proc. podatku od zysków kapitałowych.
Co roku w papiery emitowane przez rząd Polacy inwestują od 2,5 do 4 mld zł