Volkswagen zamierza przeprowadzić grupowe zwolnienia i zamknąć dwie niemieckie fabryki po raz pierwszy w niemal 90-letniej historii. Redukcje dotyczą motoryzacji, chluby największej europejskiej gospodarki i najważniejszej gałęzi niemieckiego przemysłu, więc choć od ujawnienia planów minął ponad tydzień, media i eksperci wciąż o niej dyskutują.
Eksperci od rynku pracy i ekonomiści podkreślają, że w ostatnich latach w kwestii polityki zatrudnienia wiele się w firmach zmieniło. W szczególności w starzejącej się Europie, gdzie coraz trudniej znaleźć odpowiednich fachowców, przedsiębiorstwa nauczyły się chomikować pracę. Utrzymują etaty nawet w trudniejszych warunkach, zakładając, że gdy koniunktura się poprawi i zapotrzebowanie na produkty czy usługi firmy wzrośnie, trudno będzie znaleźć odpowiednich ludzi, żeby dostosować się do zmieniających się na rynku warunków. Lepiej dziś nawet do stanowisk pracy dopłacić, żeby później odebrać to w zwiększonych zyskach.
Nie tylko motoryzacja
To jeden z głównych powodów, dla których w okresie kryzysu energetycznego, wywołanego napaścią Rosji na Ukrainę i związanym z nim spowolnieniem gospodarczym w latach 2022–2023, statystyki rynku wyglądają tak, jakby Stary Kontynent przeżywał gospodarczy boom. Zatrudnienie jest najwyższe w historii i zbliża się do 200 mln osób, a stopa bezrobocia jest na najniższym poziomie w tym wieku.
Prawdopodobnie jednak stagnacja w Europie trwa już zbyt długo i część firm zrozumiała, że może być im trudno w dającej się przewidzieć przyszłości odzyskać rynek, który utraciły. To przypadek VW. Firma jest w stanie wyprodukować 14 mln samochodów rocznie, a w zeszłym roku sprzedała 9,24 mln. Szczególnie w Europie sprzedaż idzie słabo – jest niższa o ponad 15 proc. niż przed pandemią i nie widać sygnałów szybkiego powrotu do poziomów sprzed czterech lat. VW obiecał swoim akcjonariuszom, że do 2026 r. zetnie koszty o 10 mld euro. Nie tylko dla wyższych dywidend dla udziałowców, ale też żeby mieć pieniądze na kosztowne inwestycje w rozwój produkcji samochodów elektrycznych. Na tym rynku VW przegrywa konkurencję z chińskimi producentami.
Motoryzacja jest jednym z sektorów najbardziej narażonych na utratę miejsc pracy w Europie. Niektórzy producenci aut zwalniali na szeroką skalę już w poprzednich latach, jak na przykład Renault. W I półroczu firma pochwaliła się, że po raz pierwszy w historii jej marża na sprzedaży, wyliczana na samym szczycie rachunku wyników, przekroczyła 8 proc. W czasach sprzedażowego marazmu droga do podniesienia rentowności wiedzie wyłącznie przez redukcję kosztów, z czym najczęściej związane są zwolnienia pracowników.
W przypadku firm notowanych na giełdach inwestorzy mają możliwość regularnego sprawdzania w sprawozdaniach finansowych, jak zarządy wywiązują się z obietnic. Ta dodatkowa presja też zachęca do tego, żeby redukować zatrudnienie. W tym roku zwalniać będzie także Stellantis, do którego należy marka Fiat, która w porównaniu z 2019 r. straciła w Europie ponad 40 proc. rynku. Zwolnienia obejmą ok. 2,5 tys. osób we Włoszech, ok. 5 proc. tamtejszej załogi. Dość częstym zjawiskiem są zwolnienia u producentów podzespołów dla motoryzacji.
Innym powodem zwolnień w firmach są zmiany technologiczne na rynku. Na przykład działające w Wielkiej Brytanii przedsiębiorstwa hutnicze zamykają wielkie piece, żeby ograniczyć emisję dwutlenku węgla, dostosowując się tym samym do wymagań polityki klimatycznej. Tylko we wrześniu w branży stalowej na Wyspach pracę stracić ma 6 tys. osób. Hinduska firma Tata Steel, czołowy producent stali na świecie obiecuje, że będzie dostarczał światu zielony produkt i do 2045 r. osiągnie neutralność klimatyczną.
Czasem zmiany wymuszają regulacje, czasem sam rynek. Tak jest w mediach, gdzie stopniowo zanika prasa papierowa – więc szwajcarska firma Temedia zamyka drukarnię, a fińskie UMK zmniejsza produkcję papieru. W jeszcze innym przypadku firmy korzystają z nowych możliwości i dobrowolnie adaptują się do zmian technologicznych. To przypadek fintechu pożyczkowego Klarna, który w marketingu zamierza wykorzystać sztuczną inteligencję, zwalniając ludzi.
Ukryte bezrobocie w gospodarce
Jednym z powodów, dla których zwolnienia pracowników i zapowiedzi takich działań nie znajdują odbicia w statystykach, jest ich rozłożenie na wiele miesięcy, czasem na kilka lat. Część ekspertów zwraca uwagę, że wskaźniki zatrudnienia czy bezrobocia z dużym opóźnieniem reagują na zmiany zachodzące w realnej gospodarce. Szczególnie w Europie, gdzie regulacje rynku pracy i porozumienia ze związkami zawodowymi sprawiają, że zwolnienie pracownika nie jest łatwe.
Na przykład eksperci ING oceniają, że znaczne ukryte bezrobocie jest w wielu niemieckich firmach, które pod wpływem kryzysu energetycznego i ogólnego marazmu w niemieckiej gospodarce znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Jeśli stagnacja potrwa dłużej, w końcu zaczną pracowników zwalniać, a wtedy może to znaleźć odbicie także w statystykach. ©℗