Gdy okazało się, że większość głosujących opowiedziała się za wyjściem kraju z UE, rynek musiał odreagować. Reakcja z początku była bardzo mocna, po kilku godzinach sytuacja poprawiła się na tyle, że duża część indeksów giełdowych była na poziomie zbliżonym do początku minionego tygodnia.
W piątek rano z deklaracjami ewentualnego wsparcia rynków zastrzykami płynności pośpieszyły Bank Anglii i Europejski Bank Centralny (a bank centralny Szwajcarii interweniował, by zapobiec dalszej aprecjacji swojej waluty). Ostatecznie jednak takie wsparcie okazało się niepotrzebne. Komunikat w sprawie Brexitu wydał również Narodowy Bank Polski: „Narodowy Bank Polski na bieżąco monitoruje rozwój sytuacji na rynkach finansowych związanej z wynikami referendum na temat członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej – stwierdził. – Po okresie podwyższonej zmienności na rynkach silne fundamenty polskiej gospodarki będą miały coraz większe znaczenie przy podejmowaniu decyzji przez inwestorów”. A przedstawiciele rządu i Rady Polityki Pieniężnej przekazywali, że nie ma potrzeby interwencji na rynku walutowym.
Czarny piątek dla funta
Dla brytyjskiego funta piątek był dniem gorszym od czarnej środy – 16 września 1992 r., kiedy waluta straciła wobec dolara ponad 3 proc. Po tym, jak okazało się, że w referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej więcej było zwolenników wyjścia z UE, funt stracił w stosunku do dolara 10 proc. wartości. Kurs znalazł się na poziomie nieco ponad 1,32 dol. za funta, najniższym od 1985 r. Brytyjska waluta straciła również wobec innych walut. Najbardziej – ponad 14 proc. – w stosunku do japońskiego jena, który okazał się tzw. bezpieczną przystanią dla inwestorów na światowych rynkach.
Do najsłabszych walut należał złoty. W piątek rano kurs franka szwajcarskiego poszybował do ponad 4,2 zł (tak wysoko był wcześniej tylko raz, gdy w styczniu 2015 r. Szwajcarski Bank Narodowy zrezygnował z powiązania notowań swojego pieniądza z euro), by później ustabilizować się w okolicach 4,12 zł. Notowania euro przekroczyły na krótko 4,5 zł, później kurs obniżył się do 4,45 zł.
– Polska gospodarka należy do tych, które są najbardziej narażone na negatywne skutki wyjścia Brytyjczyków z UE. Z jednej strony to kanał handlowy – zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, z drugiej: jesteśmy największym beneficjentem unijnego budżetu, którego przyszłość po brytyjskim referendum stoi pod znakiem zapytania – tłumaczy Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK.
Kursy banków w dół
Także rynki akcji zostały mocno poturbowane przez wyniki referendum. Na Brexit jako pierwsze mogły zareagować giełdy w Azji. Japoński Nikkei 225 spadł o niemal 8 proc. Był to skutek przede wszystkim umocnienia jena. To odbiło się na notowaniach mocno obecnych na giełdzie japońskich eksporterów. W Europie najmocniej traciły indeksy w krajach Zachodu i Południa. Niemal 14 proc. tracił grecki Athex, a 13 proc. hiszpański Ibex. Brytyjski FTSE 250 zniżkował o ponad 7 proc., podobnie francuski CAC 40. Niemiecki DAX tracił ok. 6,6 proc. Inwestorzy obawiali się przede wszystkim wzrostu antyunijnych nastrojów w krajach południa kontynentu.
– Obecność w strefie euro kojarzy się ich społeczeństwom z koniecznością ciągłego zaciskania pasa. Największe ryzyko ciążące teraz nad giełdami to ryzyko polityczne. Unia wymaga pilnej reformy, lepszego dostosowania do oczekiwań społecznych. Samo rozejście się Wielkiej Brytanii i UE, o ile pójdzie szybko i przyjaźnie, nie powinno oznaczać gospodarczego nieszczęścia – ocenia Błażej Bogdziewicz z Caspar Asset Management.
Analitycy w Londynie są mniejszymi optymistami. Joe Rundle z ETX Capital obawia się, że Brexit doprowadzi Wielką Brytanię do recesji, która może spowodować recesję w Europie, a w końcu globalnie.
Jednym z najsłabszych indeksów był w piątek WIG20, który w najgorszym momencie tracił nawet 11 proc. Ostatecznie na zamknięciu zniżkował. Jego notowania ciągnęły w dół m.in. banki. Podobnie było na innych giełdach. W Londynie Barclays tracił 17 proc., a Lloyds Banking Group ok. 20 proc. W Warszawie najmocniej spadały Millennium – o 9,8 proc., do 4,5 zł, mBank – o 8,7 proc., do 304,3 zł i Getin Noble – o 8,3 proc., do 0,44 zł. To instytucje o dużym udziale w portfelach kredytów we frankach. Osłabienie złotego powoduje, że straty poniesione przez osoby spłacające tego rodzaju pożyczki się pogłębiają, co sprzyja oczekiwaniom ustawowego rozwiązania problemu. Koszty tego rozwiązania w największej części poniosą banki.
Od 2-, 3-proc. spadków z powodu Brexitu notowania zaczęły w piątek indeksy w USA. Na koniec dnia indeksy poszły jeszcze nieco w dół, chociaż na korzyść amerykańskich akcji przemawia to, że wynik referendum znacznie zmniejszył prawdopodobieństwo, że w najbliższych miesiącach w Ameryce dojdzie do podwyżki stóp procentowych.
Bezpieczne przystanie drożeją, Południe tanieje
Referendum doprowadziło do sporych zmian cen na rynkach obligacji. 10-letnie obligacje rządu niemieckiego podrożały na tyle, że ich rentowność ponownie spadła poniżej zera (pierwszy raz doszło do tego w poprzednim tygodniu, gdy po raz pierwszy w brytyjskich sondażach więcej było zwolenników wyjścia z UE niż pozostania), zbliżając się do -0,06 proc. Pogłębiła się ujemna rentowność papierów japońskich (-0,18 proc.), a szwajcarskich doszła do -0,56 proc. (dochodowość pięcioletnich papierów szwajcarskich spadła poniżej -1 proc.). Spadki rentowności (czyli wzrosty cen) dotyczyły papierów państw uznawanych za najmniej ryzykowne. Inaczej było w przypadku krajów południa Europy czy naszego regionu. Dochodowość papierów greckich podskoczyła z ok. 7,5 proc. do prawie 8,4 proc., a portugalskich z 3,05 do 3,31 proc.
Podniosła się również rentowność większości obligacji polskiego rządu. W przypadku papierów 10-letnich był wzrost z 3,05 do 3,25 proc. Dochodowość „pięciolatek” również poszła w górę, sięgając 2,46 proc. W przypadku papierów dwuletnich zwyżka rentowności była minimalna – z 1,71 do 1,72 proc.
Gdy Brexit stał się faktem, brytyjskie papiery skarbowe nie potaniały, a zdecydowanie podrożały. Ich rentowność obniżyła się z 1,36 proc. do 1,08 proc. – To naturalna reakcja na oczekiwane problemy gospodarcze kraju – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Według analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg PKB Wielkiej Brytanii w tym roku miał wzrosnąć o 1,8 proc., a w 2017 r. o 2,1 proc. Niektórzy zaczęli już jednak obniżać prognozy wzrostu brytyjskiej gospodarki.
Niepewność sprzyja metalom szlachetnym
Wyniki brytyjskiego plebiscytu, zwiększając niepewność co do przyszłych losów europejskiej gospodarki, sprzyjały notowaniom metali szlachetnych. Złoto podrożało w piątek o 5 proc. Cena uncji sięgnęła rano 1360 dol. i była najwyższa od dwóch lat, później jednak obniżyła się do ok. 1320 dol. Srebro zanotowało wzrost o niecałe 3 proc. Na drugim biegunie były notowania surowców energetycznych. Przed publikacją wyników referendum baryłka ropy kosztowała ponad 50 dol. W piątek po południu cena była już o ponad 2 dol. niższa.
O kapitał z giełdy nie będzie łatwo
Kiedy Alior świętował sukces wartej 2,2 mld zł emisji akcji, prezes banku nie ukrywał zadowolenia z terminu oferty. – Chcieliśmy zdążyć przed referendum w Wielkiej Brytanii. To był bardzo dobry ruch – mówił w czwartek Wojciech Sobieraj, prezes Alior Banku. Przed referendum księgę popytu na akcje nowej emisji o wartości 400 mln zł zamknął również Bank Ochrony Środowiska.
W gorszej sytuacji są spółki, które na dniach planują ruszyć z ofertą sprzedaży akcji, jak wybierający się na GPW Reino Dywidenda Plus, spółka zarabiająca na wynajmie nieruchomości komercyjnych. Z IPO (pierwsza oferta publiczna) chce pozyskać do 300 mln zł.
Zapisy na akcje spółki dla inwestorów indywidualnych mają się rozpocząć 5 lipca. Reino Dywidenda Plus na razie nie zamierza zmieniać terminów. – Emocje są złym doradcą. Działamy zgodnie z harmonogramem – mówi prezes Radosław Świątkowski.
Na początku lipca mają też ruszyć zapisy na akcje notowanego już na GPW Izo-Bloku. Producent elementów z tworzywa dla motoryzacji liczy na pozyskanie ok. 52,5 mln zł. – Oferta publiczna spółki będzie przeprowadzona zgodnie z harmonogramem. Nie komentujemy wyników transakcji do czasu zamknięcia budowania księgi popytu – informuje Przemysław Skrzydlak, prezes Izo-Bloku.

Polecany produkt: Rachunkowość 2016 >>>

Ale wśród analityków trudno szukać dobrych wiadomości dla poszukujących kapitału na giełdzie. Trzymanie się wyznaczonych terminów, szczególnie w przypadku IPO, traktują jak urzędowy optymizm. – Kto nie zdążył sprzedać akcji przed Brexitem, jest w trudnej sytuacji. Po takich spadkach na razie nikt nie będzie chciał kupować akcji, nie mówiąc o sprzedaży po cenach, które rynek będzie proponował. Okres niepewności może trwać pół roku do roku – ocenia Marcin Materna z Millennium DM.
Znacznie lżej referendum powinno się odbić na rynku obligacji korporacyjnych. Obserwatorzy nie wykluczają, że przez miesiąc lub dwa nieco spadnie popyt na obligacje, m.in. z powodu możliwego wycofywania pieniędzy z funduszy inwestycyjnych, a także chęć emitentów do wychodzenia na rynek, jednak po pewnym czasie sytuacja powinna wrócić do normy.
– Wpływ referendum na rynek obligacji korporacyjnych nie będzie duży. Emisje przeprowadzane przez spółki kierowane są przede wszystkim do krajowych inwestorów, chętni na kapitał z obligacji nie są więc uzależnieni od postrzegania Polski przez zagranicę. To nie znaczy, że żadnej reakcji na Brexit w najbliższym czasie nie będzie. Niewykluczone, że wśród kupujących pojawi się oczekiwanie na wyższe marże w związku z większym ryzykiem i możliwym pogorszeniem sytuacji gospodarczej Polski w długim terminie. Nie będzie to jednak znaczący ruch – ocenia Mirosław Winiarczyk, dyrektor departamentu rynków finansowych Raiffeisen Polbanku.
ikona lupy />
Ile kosztowały piątkowe spadki na światowych giełdach / Dziennik Gazeta Prawna