– Będziemy w bardzo wąskim gronie krajów zaopatrujących 1,5-miliardowy rynek chiński w mięso drobiowe – mówi Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej.
Dariusz Goszczyński: Podpisane w Pekinie porozumienie nie oznacza automatycznego otwarcia chińskiego rynku. Strona chińska wyraziła zgodę na przyznanie Polsce regionalizacji, co oznacza, że jedno ognisko wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) nie wyłączy z eksportu całego polskiego rynku drobiarskiego, a jedynie obszar, gdzie miało miejsce ognisko. Samo porozumienie jest na razie dość ogólne. Do końca roku mają zostać wypracowane techniczne szczegóły tej umowy. Oczywiście z naszej perspektywy im mniejsza jednostka administracyjna będzie wyłączona z prawa do eksportu, tym lepiej. Dzięki regionalizacji potencjalne straty polskich producentów związanych z występowaniem tej choroby będą minimalizowane. To duży sukces naszej dyplomacji, Ministerstwa Rolnictwa, Inspekcji Weterynaryjnej oraz wszystkich, którzy aktywnie pracowali nad jej przygotowaniem.
Na początku 2020 r. Chiny wprowadziły zakaz importu polskiego drobiu ze względu na ognisko grypy ptaków. Nie obowiązywała wtedy zasada regionalizacji, więc konsekwencje poniosła cała branża. Od tego momentu do teraz były wprawdzie chwile, kiedy byliśmy uznawani przez Światową Organizację Zdrowia Zwierząt (WOAH) za kraj wolny od grypy ptaków, ale były one zbyt krótkie, aby odzyskać dostęp do tego rynku i ponownie nawiązać relacje handlowe z Chinami. Brak regionalizacji praktycznie wyłączył z eksportu do Chin całą Polskę na trzy pełne lata, bo ze względu na ogniska HPAI straciliśmy status eksportera drobiu do Państwa Środka.
Przed 2020 r., kiedy ze względu na HPAI zaczął obowiązywać zakaz eksportu, było w Polsce kilka zakładów upoważnionych, a kilkanaście w procesie uznawania. Na razie nie wiemy, jak technicznie będzie to rozwiązane, ale mamy nadzieję, że producenci, którzy już byli upoważnieni, będą dopuszczeni do rynku chińskiego, a pozostali będę musieli przejść audyt i certyfikację.
Każdy nowy rynek jest ważny, szczególnie dla branży, która jest nastawiona na eksport, jak nasza. Wychodzimy poza rynek UE, co umożliwi większą dywersyfikację nie tylko od strony klientów, ale też od strony produktowej. W Europie najlepiej sprzedają się piersi drobiowe, w Azji – skrzydełka, udka i łapki. Wejście do Chin pozwoli zoptymalizować produkcję.
Jeśli w 2025 r. wrócimy do poziomu 24–25 tys. t sprzedanego drobiu do Chin, to będzie to zupełnie przyzwoity wynik. Chiny mają ogromny potencjał, wierzymy, że to pierwszy duży krok przed rozwinięciem relacji handlowych na dużo większą skalę. Gruntujemy sobie pozycję w Azji, a nie ma wielu producentów z Europy na tych rynkach. Podobny system regionalizacji mają jedynie USA, Rosja, a od maja Francja. Będziemy więc w wąskim gronie krajów, które będą zaopatrywać ten prawie 1,5-miliardowy rynek w mięso drobiowe.
W sierpniu 2023 r., po wielomiesięcznych konsultacjach, udało się osiągnąć porozumienie dotyczące dopuszczenia polskiego drobiu na rynek Filipin. Od stycznia do marca sprzedaliśmy tam ponad 5 tys. t mięsa drobiowego. W czerwcu wróciliśmy z misji handlowej w Korei Południowej i czekamy na dopuszczenie naszych zakładów do eksportu na ten rynek. Cieszy nas również ostatnia decyzja władz RPA, które zdecydowały o zniesieniu zakazu eksportu. Ponadto pracujemy też nad dodatkowymi ułatwieniami w dostępie do rynku japońskiego.
Potencjał polskiego sektora drobiarskiego jest duży i stabilny, co gwarantuje, że zapotrzebowanie zgłaszane przez stronę chińską będzie mogło być realizowane na bieżąco. Nie widzę zagrożeń dla jakichś niedoborów produkcji czy zawirowań na rynku. Umowa z Pekinem może mieć szczególne znaczenie dla sektora indyczego, który dużo eksportował do Chin w 2019 r. i prawdopodobnie znów znajdzie tam swoich odbiorców. To o tyle ważne, że w Polsce i w UE mamy stagnację na mięso indycze, więc to może być istotny impuls wzrostowy dla tego segmentu produkcji. ©℗