Dwa lata minęły już, odkąd UE zdecydowała się uruchomić program pocovidowej odbudowy. Ale czy on w ogóle działa?
W trakcie pandemii elity polityczne Europy uznały, że trzeba wysupłać trochę grosza i uruchomić program, który rozrusza wymęczone gospodarki. Tak powstał fundusz znany w euro -korpo-języku jako RRF: Recovery and Resilience Facility. Zaś po polsku: Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności. Jeśli ta nazwa niewiele wam mówi, to pewnie dlatego, że w rodzimej publicystyce przebiły się trzy inne literki. KPO. Krajowy Plan Odbudowy. To nasz narodowy biznesplan, przedstawiający jak pieniądze ze wspólnej unijnej pożyczki – RRF – będą wydawane.
U nas KPO zaliczył spory poślizg. A to dlatego, że Komisja Europejska postanowiła uczynić z niego rodzaj garoty do „podduszenia” darzonego niechęcią rządu Prawa i Sprawiedliwości. W rezultacie Polska przez dwa lata pieniędzy z RRF nie zobaczyła. Kto winien tej sytuacji? Nie czas to i nie miejsce na takie rozważania. Ciekawe jest w tej całej historii coś innego. Przytłoczeni awanturą o należne Polsce pieniądze w zasadzie straciliśmy (przynajmniej ja straciłem) z oczu RRF. A przecież w wielu innych krajach UE program działa już od niemal dwóch lat. Czy widać jego efekty?
Odpowiedź znaleźć niełatwo. Owszem – są opracowania – ale większość z nich jest obarczona błędem poważnej ideologizacji. Krótko mówiąc: oceniający bardzo często najpierw wiedzą, jaką odpowiedź chcą uzyskać (działa lub nie), a dopiero potem przystępują do poszukiwania dowodów na z góry przyjętą tezę. Jednym z przykładów takiego działania jest analiza ekonomistów Francesca Giavazziego i Chiary Goretti (oboje z Center for Economic and Policy Research) dotycząca wpływu RRF na włoską gospodarkę.
Czytając ich pracę, można zobaczyć, że ekonomistom bardzo zależy na tym, żeby pokazać, iż „włoski KPO” działa. To prowadzi ich z kolei do wniosku, że polityka gospodarcza Unii także działa. A stąd już tylko o krok do stwierdzenia, że wszystkie te populistyczne jęki i stęki coraz głośniej dochodzące ze wszystkich już krajów UE to tylko chwilowy wypadek przy pracy. I zaraz wszystko wróci na stare i właściwe tory.
Giavazzi i Goretti pokazują, że włoska odnoga RRF skoncentrowana jest na czterech obszarach. Pierwszy – poprawa wydolności systemu sądowego. Drugi – naprawa procesu zamówień publicznych. Trzeci – polepszenie pracy sieci wodociągów. W tych trzech obszarach dowody na to, że idzie ku dobremu, ekonomiści uparcie „ciągną do góry za uszy”.
Sukcesem jest tu np. to, że niedoinwestowane regiony południa Włoch zgłosiły chęć partycypowania w unowocześnieniu systemu wodociągowego. Albo to, że liczbę ciał odpowiedzialnych za wydawanie pozwoleń na inwestycje z udziałem publicznych pieniędzy udało się zredukować.
Czwarte pole jest z kolei dość dziwaczne. Zdaniem ekonomistów wielkim sukcesem RRF we Włoszech byłoby urealnienie cen energii elektrycznej. Giavazzi i Goretti uważają, że w dłuższym okresie wyjdzie to na dobre wszystkim, bo ceny spadną nawet o 10 proc. z powodu większej konkurencji prywatnych dostawców. Skąd to założenie? Jaką mają pewność? Tego się od nich nie dowiecie.
I tak to się niestety w Europie kręci. Jeśli masz tezy słuszne i cieszące się poparciem głównego nurtu debaty ekonomicznej, to możesz publikować analizy, jakie tylko chcesz. A że nie wynika z nich nic sensownego? A kogo to w ogóle obchodzi? ©Ⓟ