Od maja obowiązuje umowa o wolnym handlu. Eksport wołowiny do UE zwiększy się w ciągu kilku lat dziesięciokrotnie.
Eksport mięsa wołowego z Nowej Zelandii do UE w ramach kontyngentu wzrośnie z 1,1 tys. do 3,3 tys. t już w pierwszym roku obowiązywania umowy o wolnym handlu. Po siedmiu latach może to być już 10 tys. t. Nastąpiło też obniżenie stawek celnych z 20 proc. do 7,5 proc., co będzie miało przełożenie na wzrost konkurencyjności. Dla naszych eksporterów, którzy wysyłają za granicę 80 proc. produkcji, to wyzwanie.
– Nowa wielkość eksportu nie wydaje się może duża. Nie można jednak zapominać, że Nowa Zelandia będzie mogła wysyłać wołowinę także poza kontyngentem, który może wykorzystać do promowania swojego produktu – mówi Jacek Strzelecki ze Związku Polskie Mięso. Podkreśla, że sprzedaż poza kontyngentem może szybko rosnąć, bo kraj ten oferuje atrakcyjne warunki wsparcia swoim przedsiębiorcom. Według podobnego schematu rynek chiński podbiła wołowina z Australii.
Już dziś Nowa Zelandia eksportuje więcej, niż wynikało to z dotychczasowego kontyngentu. W 2023 r. było to niemal 4,2 tys. t wołowiny. Według danych KE w 2023 r. UE zaimportowała łącznie 323 tys. t wołowiny, głównie z Wielkiej Brytanii (91,6 tys. t), Brazylii (78,2 tys. t) i Argentyny (63,1 tys. t).
– Umowa o wolnym handlu UE z Nową Zelandią, która jest siódmym na świecie eksporterem wołowiny, może istotnie zmienić układ sił na Starym Kontynencie. Może być to odczuwalne przez polskich producentów, dla których eksport jest głównym kanałem zbytu. Zatem w długim okresie można się spodziewać rosnącej konkurencji cenowej i jakościowej – mówi dr Magdalena Kowalewska, analityczka sektora Food & Agri w Banku BNP Paribas.
Polska produkcja wołowiny
Polska z 1 mln t produkcji jest szóstym wytwórcą w Europie. W 2023 r. wyeksportowała niemal 400 tys. t schłodzonej i mrożonej wołowiny, wobec prawie 365 tys. t rok wcześniej. – W tym roku dynamika sprzedaży zagranicznej nieco osłabła. Za pierwsze dwa miesiące tego roku wyniosła ok. 6 proc. Wołowina to droższe mięso, a portfele konsumentów są mocno wydrenowane. Jest trend do poszukiwania tańszej żywności – mówi jeden z producentów.
Zasadniczo maleje popyt. W 2023 r. w UE konsumpcja wyniosła 6,2 mln t, wobec 6,47 mln w 2022 r. Przed pandemią sięgała 6,7 mln t. Szacunki na ten rok mówią o 6,1 mln t. Popyt będzie więc mniejszy, ale podaż może wzrosnąć.
Wraz z napływem wołowiny z Nowej Zelandii może odwrócić się pozytywny trend cenowy. – W kwietniu za wołowinę w UE płacono średnio 504 euro za 100 kg. To więcej niż jeszcze w styczniu tego roku, kiedy kosztowała 497 euro, ale o 0,3 proc. mniej niż przed rokiem – wylicza nasz rozmówca.
Strat z tym związanych nie można wyrównać w Polsce, bo tu obowiązuje taka sama tendencja. Wołowina jest tańsza niż przed rokiem. Cena to 9,92 zł za kilogram, wobec 10,86 zł rok temu. Branża zauważa, że ubiegły rok nie był najlepszy dla producentów. Marżowość w sektorze mięsa czerwonego spadła z 5,6 proc. do 4,2 proc.
Nadzieje branża wiąże z pozyskiwaniem nowych rynków zbytu oraz podnoszeniem jakości, bo konkurowanie ceną będzie coraz trudniejsze w sytuacji napływu coraz lepszej wołowiny z innych krajów. Nasi rozmówcy podkreślają, że w Polsce wołowinę produkuje się przede wszystkim z krów mlecznych. A powinno z bydła mięsnego, bo ta jest najbardziej poszukiwana. Produkcja powinna też bardziej uwzględniać zrównoważony rozwój, na który stawiają odbiorcy z UE. A ten przy krowach mlecznych jest realizowany na mniejszą skalę niż przy bydle mięsnym, które więcej czasu spędza na pastwiskach. – Mamy 3,2 mln ha łąk. Wykorzystujemy do chowu połowę – mówi Strzelecki.
Przemysł powinien nastawić się na pozyskiwanie tych rynków pozaunijnych, których udział w eksporcie stanowi 18 proc. Ostatnie miesiące budzą nadzieje na dywersyfikację kierunków odbioru. Jest szansa, że już niedługo ruszy eksport do Chin i na Filipiny. Zakończyły się audyty przedstawicieli lokalnych władz z Państwa Środka w Polsce, a w przypadku Filipin trwa ustalanie zakresu świadectwa eksportu. Dwa tygodnie temu nastąpiło otwarcie dla polskich firm Singapuru. Spośród kilkuset zakładów prawo do eksportu ma niecałe 90.
– Ważna jest też certyfikacja mięsa, bo na takie rośnie popyt w UE. Nadal jednak niewielu producentów w Polsce na nią stawia – mówi Tomasz Rasiński, producent, wiceprezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. I dodaje, że zmiany w tym zakresie mogą przynieść dopłaty dla hodowców, którzy przystąpili do systemu QMP. Otrzymają 250 zł do krowy mamki i 133 zł do opasa. ©℗