- Rekordowe 1,3 bln euro zainwestowane w zeszłym roku i już 0,5 bln w tym roku to efekt oczekiwanej roli Polski jako hubu logistycznego między EU a Ukrainą - mówi Elisabetta Falcetti, dyrektorka regionalna Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju na Polskę i kraje bałtyckie.

DGP: Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju finalizuje nową, pięcioletnią strategię inwestycyjną dla Polski. Jakie są jej założenia?

Elisabetta Falcetti: Jesteśmy na etapie otwartych konsultacji z naszymi interesariuszami, w tym tygodniu pokazaliśmy strategiczne założenia, jakie chcemy realizować w latach 2024–2029.

Mamy zapisane trzy główne obszary, w których chcemy być aktywni. Pierwszym z nich jest wspieranie transformacji energetycznej w kierunku zielonej energetyki. Będziemy aktywnie wspierać projekty OZE, zarówno w formule on-shore, jak i off-shore oraz ogólnosektorowy proces dekarbonizacji polskiej gospodarki. Celem jest, żeby polska sieć energetyczna była odporna na szoki energetyczne i żeby opierała się na odnawialnych źródłach.

Drugim priorytetem jest wspieranie innowacyjnych i wysoko konkurencyjnych firm chcących rozwijać się w Polsce, ale też planujących ekspansję. Trzeci filar to zwiększenie odporności polskiej gospodarki na szoki zewnętrzne poprzez zabezpieczenie i wzmocnienie sektora energetycznego, finansowego czy rynków kapitałowych.

Czy wojna w Ukrainie wpływa na strategię dla Polski?

Długoterminowa strategia zależy od strukturalnej roli, jaką EBRD chce odgrywać na rynkach poszczególnych krajów. Natomiast oczywiście patrzymy na Polskę jak na kraj, który w najbliższych latach może być hubem i centralnym punktem logistycznym przy odbudowie Ukrainy, więc musi mieć bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę, np. kolejową czy energetyczną. Kluczową rolę w logistyce związanej z odbudową Ukrainy po wojnie może odgrywać transport intermodalny, więc Polska musi być rozwojowo do tego przygotowana. Z tego punktu widzenia można faktycznie ocenić, że sytuacja w Ukrainie wymusza pewną zmianę modelu inwestycji w Polsce, by skupić się na kwestiach połączeń i integracji Ukrainy z Polską i dalej z Europą. Być może faktycznie w tym obszarze położymy nieco większy nacisk w kolejnych latach.

W 2023 r. EBOR zainwestował w Polsce rekordowe 1,3 mld euro. To świadczy o wciąż dużych zaległościach rozwojowych w Polsce czy o dużym potencjale inwestycyjnym?

Zwiększona aktywność inwestycyjna w Polsce w zeszłym roku wynikała w dużej mierze z tego, że Polska graniczy z Ukrainą, w której toczy się wojna. To zmieniło sentyment inwestorów prywatnych, pojawił się deficyt kapitału, a EBOR jest instytucją, która zwyczajowo chce mieć duży udział i wpływ na sektory, w których występują luki kapitałowe. Ogólnie mówiąc, Polska jest znakomitym miejscem do lokowania kapitału – jest państwem rozwiniętym, stabilnym, z wykształconą i wysoko wyspecjalizowaną ludnością, z dobrymi trendami na rynku pracy. Dla inwestorów ważne jest również to, że gospodarka Polski opiera się na wielu branżach, co zmniejsza ryzyko zapaści. To daje duże pole do działania i mamy szeroki wybór propozycji inwestycyjnych, co zwiększa wolumen naszego zaangażowania w Polskę.

Od 1991 r. 92 proc. pieniędzy z EBOR przypadło na sektor prywatny. To się zmieni?

Stałym DNA naszego banku, szczególnie w krajach rozwiniętych jak Polska, jest współpraca z firmami prywatnymi. W dwóch ostatnich latach 100 proc. inwestycji, jakie EBOR zrealizował w Polsce, były właśnie inwestycje w prywatne przedsięwzięcia i spółki. Możliwe są pewne odstępstwa od tej reguły, ale zdecydowana większość naszych inwestycji i środków będzie lokowana w sektor prywatny. Tu żadnych zmian nie przewidujemy. To samo dotyczy reguły, że 50 proc. środków inwestycyjnych musi być przeznaczone na zielone inwestycje. Tu również nie planujemy zmian. To jest dolny poziom, a w rzeczywistości odsetek zielonych inwestycji w Polsce jest jeszcze wyższy i przekracza 75 proc.

Nie ma pani poczucia, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na transformację? Sprzeciw wobec Zielonego Ładu jest widoczny.

Nie wydaje mi się, żeby to była tylko polska specyfika. Nie łączyłabym też bezpośrednio protestów rolników czy innych grup społecznych z niechęcią do transformacji energetycznej. Raczej patrzyłabym na tę kwestię przez pryzmat szansy dla polskiej gospodarki i procesu, który jest nieunikniony. Polski biznes nie będzie w stanie konkurować międzynarodowo, jeśli nie przejdzie na zieloną energetykę, zieloną produkcję. W interesie Polski i polskich firm jest jak najszybsze i jak najbardziej efektywne przejście na inny system wykorzystywania energii. To oczywiście może być bolesne, może nawet kosztowne, ale dlatego są dostępne różne dotacje i środki, także we współpracy z EBOR, żeby jak najsprawniej przejść ten proces. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski