Referendum w sprawie uniwersalnego dochodu podstawowego nie kończy dyskusji na ten temat. Dopiero ją zaczyna. Odrzucenie przez Szwajcarów idei uniwersalnego dochodu podstawowego – wypłacanej przez państwo każdemu obywatelowi, niezależnie od sytuacji życiowej, jednakowej sumy pieniędzy – nie oznacza, że nie ma ona przyszłości.
Referendum w sprawie uniwersalnego dochodu podstawowego nie kończy dyskusji na ten temat. Dopiero ją zaczyna. Odrzucenie przez Szwajcarów idei uniwersalnego dochodu podstawowego – wypłacanej przez państwo każdemu obywatelowi, niezależnie od sytuacji życiowej, jednakowej sumy pieniędzy – nie oznacza, że nie ma ona przyszłości.
Wręcz przeciwnie, kilka państw już się przymierza do eksperymentów z uniwersalnym dochodem podstawowym, a szwajcarskie referendum tylko zwiększy zainteresowanie tą koncepcją, która w innych krajach Europy miałaby większe szanse w głosowaniu.
We wczorajszym referendum Szwajcarzy zdecydowanie sprzeciwili się wprowadzeniu w całym kraju uniwersalnego dochodu podstawowego. Według przedwyborczych sondaży inicjatywę zamierzała poprzeć niespełna jedna czwarta głosujących, podczas gdy przeciwnych jej było ok. 70 proc., a ponieważ wyniki badań prawie nie zmieniły się w porównaniu z poprzednimi, o żadnej niespodziance nie mogło być mowy. Zresztą nawet sami inicjatorzy przyznawali, że raczej nie liczą na zwycięstwo, a sukcesem jest dla nich to, że sprawa została poddana pod głosowanie, dzięki czemu temat trafił do powszechnej świadomości. – Pięć lat temu tylko kilkaset osób w Szwajcarii słyszało o pojęciu „uniwersalny dochód podstawowy”. Teraz wszyscy o tym dyskutują, a poziom akceptacji rośnie – mówił Daniel Straub, jeden z inicjatorów referendum.
Koncepcja uniwersalnego dochodu podstawowego, nazywanego też bezwarunkowym lub gwarantowanym dochodem podstawowym, nie jest nowa. Na świecie eksperymenty z nim zaczęły się w latach 60. i 70. zeszłego wieku, ale miały one charakter pilotażowy lub były wprowadzane na skalę lokalną. Szwajcaria jest natomiast pierwszym krajem, w którym – gdyby referendum zakończyło się sukcesem – zostałby on wprowadzony powszechnie. Dyskusje na ten temat pojawiły się na początku ubiegłej dekady, a w 2012 r. rozpoczęto zbieranie podpisów pod inicjatywą obywatelską. Ponieważ poparło ją wymagane 100 tysięcy osób, pomysł został poddany pod referendum.
Uniwersalny dochód podstawowy nie jest pensją minimalną, bo państwo nie wymaga w zamian żadnych świadczeń. To pieniądze, które pozwalają na spokojne zapewnienie podstawowych potrzeb, wypłacane tylko z tytułu tego, że jest się obywatelem danego państwa. Dla wszystkich tyle samo – niezależnie od posiadanego majątku i tego, czy osoba pracuje, czy nie. W przypadku szwajcarskiego referendum chodziło o wpisanie do konstytucji takiego dochodu gwarantowanego, który według organizatorów mógłby wynosić 2500 franków miesięcznie (ok. 10 tys. zł) dla każdego dorosłego i 625 franków w przypadku dziecka.
Zwolennicy uniwersalnego dochodu podstawowego przekonują, że w sytuacji gdy praca ludzka coraz częściej zastępowana jest przez roboty, a zatem jest jej coraz mniej, wprowadzenie takiego świadczenia w przyszłości stanie się koniecznością. Poza tym wzmocni to pozycję pracowników, którzy aby zapewnić sobie podstawy egzystencji, nie będą już musieli się godzić na złe warunki pracy. Przekonują, że nie jest tak, iż ludzie zaczną masowo rezygnować z pracy, bo takie świadczenie zapewni tylko podstawowe potrzeby typu jedzenie, mieszkanie czy ubranie, zatem nadal będą mieli oni motywację, by pracować. Proponowana kwota 2500 franków jest tylko nieznacznie wyższa od szwajcarskiej granicy ubóstwa (2219 franków) i znacznie niższa niż mediana pensji (6427 franków brutto), a badania pokazują, że nawet gdyby taki dochód został wprowadzony, rezygnację z pracy rozważałoby tylko 10 proc. Szwajcarów. Koncepcję uniwersalnego dochodu podstawowego popiera także część zwolenników liberalizmu gospodarczego, który uważają, że to lepsze rozwiązanie niż zbiurokratyzowany, rozbudowany i mało efektywny system świadczeń socjalnych, jaki funkcjonuje w większości krajów zachodnich.
Innego zdania są jednak szwajcarskie władze. Inicjatywy nie popierała żadna z czterech partii tworzących rząd. – To powiększyłoby istniejące braki na rynku pracy w Szwajcarii. Poza tym, aby sfinansować dochód podstawowy, który nie mógłby w całości zastąpić obecnego systemu świadczeń socjalnych, potrzebne byłyby znaczące oszczędności lub podwyżki podatków – oświadczył rząd. Według wyliczeń szwajcarskiego parlamentu, nawet gdyby część z obecnie istniejących świadczeń zlikwidować zupełnie, wprowadzenie uniwersalnego dochodu podstawowego spowodowałoby deficyt w finansach publicznych w wysokości 24 mld franków rocznie. Zwolennicy tej inicjatywy przekonywali, że można go sfinansować podatkami od transakcji finansowych, ale to również nie rozwiązuje wszystkich problemów.
– Teoretycznie gdyby Szwajcaria była wyspą, odpowiedź brzmiałaby „tak”. Ale gdy są otwarte granice, jest to zupełnie niemożliwe, szczególnie w przypadku Szwajcarii, gdzie poziom życia jest wysoki. Jeśli wypłacalibyśmy pieniądze każdemu obywatelowi, zaraz miliardy osób próbowałyby się przenieść do Szwajcarii – mówił Luzi Stamm, deputowany Szwajcarskiej Partii Ludowej.
Szwajcarskie „nie” dla dochodu podstawowego nie zmieni tego, że pomysł będzie podejmowany w innych krajach. Od początku przyszłego roku rusza pilotażowy program w Finlandii, który w odróżnieniu od szwajcarskiego jest inicjatywą rządową i ma na celu sprawdzenie, czy taki dochód mógłby zmniejszyć obciążenia dla obecnego, niezbyt wydolnego systemu świadczeń socjalnych, nie zniechęcając jednocześnie do podejmowania pracy. Uczestnicy programu, głównie wywodzący się z grup o niskich dochodach, będą dostawać od 500 do 700 euro miesięcznie, czyli znacznie poniżej średniego dochodu w Finlandii wynoszącego 2700 euro, a to nie pozwoli na utrzymanie się nawet na skromnym poziomie. Początkowo ta kwota miała być większa, ale rząd w Helsinkach uznał, że pełnowymiarowy uniwersalny dochód podstawowy jest jednak zbyt kosztowny.
Również 1 stycznia 2017 r. rozpocznie się próba wprowadzenia dochodu podstawowego w holenderskim mieście Utrecht. Tam uczestnicy programu zostaną podzieleni na pięć grup. Ci z pierwszej będą pracować jak dotychczas, otrzymując wynagrodzenie w wysokości 972,70 euro miesięcznie, z drugiej – tę samą kwotę dostaną bez żadnych warunków, z trzeciej – również bez warunków, ale jeśli zdecydują się na prace społeczne, będą mogli dostać dodatkowo 125 euro. Osoby z kolejnej grupy będą zobligowane do prac społecznych pod groźbą utraty tego bonusu, z ostatniej zaś będą mogli pracować, by zarobić więcej niż dochód podstawowy.
Takich eksperymentów będzie przybywać, bo koncepcja uniwersalnego dochodu podstawowego budzi spore zainteresowanie. Najlepiej o tym świadczą wyniki badania, które w kwietniu na próbie 10 tys. obywateli ze wszystkich państw UE przeprowadził instytut Dalia Research. Wyniki byłyby odwrotne niż w szwajcarskim referendum – za ustanowieniem dochodu podstawowego opowiedziało się 64 proc. badanych, przeciwnych było tylko 24 proc. Więcej niż połowa ankietowanych poparła go w każdym z sześciu dużych unijnych państw. Najwyższy odsetek, 71 proc., uzyskał on w Hiszpanii, najniższy, 58 proc. – we Francji.
W Polsce, podobnie jak w Niemczech, dochodu podstawowego chciałoby 63 proc. pytanych.
Uniwersalny dochód podstawowy nie jest pensją minimalną
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama