Projekt liberalizacji zakazu handlu w niedzielę, który właśnie trafił do Sejmu zbiera negatywne opinie prawników, związków zawodowych i organizacji reprezentujących sieci sklepów.
Przed weekendem do konsultacji trafił projekt Polski 2050 zakładający dwie niedziele handlowe w miesiącu, za którą pracownicy otrzymają podwójne wynagrodzenie i jeden dzień wolny w tygodniu.
Zastrzeżenia budzi przede wszystkim pojęcie podwójnego wynagrodzenia za pracę w niedziele, bo ma ono być wyłącznie dla pracowników zatrudnionych w tych placówkach handlowych, które nie są obecnie objęte wyjątkami. – Oznacza to, że pracownik np. kwiaciarni, objętej wyłączeniem z ograniczenia handlu nie otrzyma podwójnego wynagrodzenia za pracę w niedzielę. Po drugie nie jest jasne, czy sam status przedsiębiorcy objętego wyłączeniem z zakazu ma decydować to tym, że zatrudnieni pracownicy nie otrzymają podwójnego wynagrodzenia, czy faktyczne prowadzenie działalności w niedziele. Pytanie kto ma o tym decydować – mówi nam dr Mateusz Warchał, ekspert prawa pracy z Konsorcjum Prawno-Doradczego FOURLEX. I dodaje, że to może mieć wpływ na deregulacje rynku pracy. Takie placówki mogą mieć bowiem problem ze znalezieniem pracowników.
Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności uważa, że może dojść do sytuacji, że pracownik placówki nieobjętej dziś ograniczeniem handlu nie będzie chciał w niej pracować w niedzielę za normalnym wynagrodzeniem, a będzie szukał zatrudnienia tam, gdzie dostanie podwójną stawkę. W efekcie może zabraknąć chętnych do pracy w placówkach, które powinny funkcjonować w każdą niedzielę ze względu na ich użyteczność publiczną. Problem z obsadą mogą mieć też małe sklepy, które według obecnych przepisów mogą być otwarte, gdy za ladą stoi właściciel. I tak będzie musiało pozostać.
Polska Izba Handlu nie wspiera inicjatywy zmiany w prawie, bo jak zaznacza obecne przepisy są korzystne dla zdecydowanej większości małych i średnich przedsiębiorców działających w handlu, które dlatego, że mogą być otwarte w niedzielę, są w stanie konkurować o klienta z dużymi sieciami.
– Dostępność otwartych w niedziele placówek może ostatecznie zostać ograniczona wyłącznie do tych dni, za które pracownicy otrzymają podwójne wynagrodzenie – mówi dr Mateusz Warchał.
Alfred Bujara zwraca też uwagę na ryzyko wytworzenia się nierównych zasad wynagradzania pracowników w ramach tej samej sieci. - Dziś niektóre Biedronki działają w niedzielę, bo świadczą usługi dla Glovo. Ich pracownicy zostaną pozbawieni dodatkowego wynagrodzenia, podczas gdy zatrudnieni w innych Biedronkach je otrzymają – tłumaczy. Dodaje, że wynagrodzenie w podwójnej wysokości to czysty mechanizm propagandowy, bo mówi się o 200-proc. dodatku, podczas gdy projekt ustawy zakłada, że będzie to stawka zasadnicza powiększona o 100-proc. dodatek.
Podwójne wynagrodzenie
Według naszych rozmówców projekt wprowadza podwójne wynagrodzenie za pracę w niedzielę, wyłączając jednocześnie zasadę wskazaną w przepisach Kodeksu pracy, zgodnie z którą ze pracę w tym dniu pracownik otrzyma normalne wynagrodzenie wraz dodatkiem w przypadku braku możliwości udzielenia dnia wolnego do końca okresu rozliczeniowego. - Po wejściu nowej regulacji może się okazać, że pracodawcy będą tworzyć harmonogramy pracy w taki sposób żeby udzielać dni wolnych za pracę w niedziele maksymalnie wydłużając okresy rozliczeniowe w regulaminach pracy – mówi Mateusz Warchał. Dodaje, że może ostatecznie zarobić tyle samo co obecnie. Ostatecznie ten mechanizm finansowy może się okazać dla pracowników niekorzystny.
Przedstawiciele branży mówią o ryzyku „rotowania” pracowników, między placówkami. To oznacza, że w kilku miejscach będą ostatecznie świadczyć prace przez siedem dni w tygodniu, co zaprzecza unijnej zasadzie work-life balance oraz celom wskazanym w obecnie funkcjonującej ustawie, czyli zapewnieniu prawa do odpoczynku oraz do wolnej niedzieli.
Na nowych przepisach nie skorzystają więc pracownicy, ale i przedsiębiorcy. Dla wielu z nich otwarcie placówki w niedziele, które będzie skutkować wypłatą podwójnego wynagrodzenia może być nieopłacalne. Do tego może dojść do wojny o pracownika. Ci, którzy są obecnie zatrudnieni w sieciach działających w formatach hiper, czy supermarketów będą przechodzić do tych sieci, dla których otwarcie placówek w niedziele będzie zawsze opłacalne ze względu na ich liczbę oraz łatwą dostępność.
Dlatego wśród przedstawicieli sieci, na razie też słychać głosy krytyki. - Jesteśmy za przepisami równymi dla wszystkich. Poza tym nie jest rozwiązaniem wprowadzanie dwóch niedziel handlowych w miesiącu – dodaje Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Przedstawiciele związków zawodowych, działających w sieciach mówią, że pracownicy są przeciwni zmianom. Obawiają się, że w kwestii finansowej się nic nie zmieni. Poza tym mogą być dociążeni pracą, bo przy dodatkowych dniach pracy, kiedy brakuje pracowników może być problem ze zrobieniem grafików.
Liberalizacja handlu w niedziele była jedną z obietnic koalicji rządzącej. Platforma Obywatelska zapowiada zniesienie zakazu. W ramach rekompensaty pracownicy sklepów mieli mieć zagwarantowane dwa wolne weekendy w miesiącu, a także podwójne wynagrodzenie za pracę w pozostałe dwie niedziele. Trzecia Droga chciała uwolnienia handlu w dwie niedziele w miesiącu, a Lewica proponowała wprowadzenie 2,5 razy wyższego wynagrodzenia za pracę w niedziele, święta i dni ustawowo wolne od pracy, a także prawa do co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla pracowników, którzy nie są obecnie objęci zakazem pracy w niedzielę.
Eksperci zwracają uwagę, że Prezydent jest zwolennikiem wolnych niedziel. Dlatego dopóki piastuje urząd raczej nie będzie gotów zgodzić się na zmiany. ©℗
Na nowych przepisach nie skorzystają ani pracownicy, ani przedsiębiorcy