Czy spór o Trybunał Konstytucyjny, kosztowne programy społeczne, plany podatkowe nie pogarszają – jak wskazała m.in. agencja ratingowa Moody’s – klimatu inwestycyjnego w Polsce?
Mateusz Morawiecki: Na apetyty inwestycyjne przede wszystkim wpływa sytuacja międzynarodowa. Spowolnienie w Chinach, spowolnienie w strefie euro, sytuacja na Ukrainie, czy kryzys migracyjny nie sprzyjają podejmowaniu dużych decyzji inwestycyjnych. Niemniej jednak mamy tutaj sporo sukcesów, na czele z przyciągnięciem inwestycji Mercedesa. Rozmawiamy również o kolejnych inwestycjach i zagranicznych i polskich. Trzeba powiedzieć, że 80 proc. inwestycji to są inwestycje polskie, więc staramy się ułatwić pole do inwestowania dla polskich inwestorów. Dlatego przygotowujemy pakiet uproszczeń, zwłaszcza dla małych i średnich, ale też i większych firm, który ma służyć wzrostowi inwestycji w najbliższych latach.
Na klimat inwestycyjny na pewno wpływa też zawirowanie wokół Polski, które jest niepotrzebnie wykreowane przez naszych adwersarzy politycznych, natomiast nie jest to jakiś zasadniczy wpływ. Inwestorzy podejmują decyzje przede wszystkim w oparciu o swoje plany biznesowe oraz o perspektywy rozwoju gospodarczego w danym kraju. Ten wpływ jest może na poziomie 10, czy 20 proc., czyli nie za duży, ale zauważalny.
Daimler zastrzegł, że ostateczna decyzja inwestycyjna ws. fabryki silników Mercedesa w Jaworze zależy od "warunków ramowych", m.in. od pomocy publicznej, na którą liczy koncern. Na jakim etapie są te negocjacje, czy Daimler otrzymał polską ofertę?
M.M.: W lipcu chcemy ostatecznie sfinalizować wszystkie uzgodnienia. Wstępnie zostały one już określone, dlatego właśnie na początku maja nasz partner, w tym przypadku Daimler, wydał oświadczenie, że tym miejscem do inwestycji ma być właśnie Polska. Polska oferuje to samo, co oferują inne kraje, tylko staraliśmy się przygotować lepszą ofertę na poziomie kadry, w tym kadry inżynierskiej, a także szkolnictwa zawodowego i szkolnictwa technicznego.
GUS podał niedawno tzw. szybki szacunek PKB, według którego polskie PKB wzrosło w pierwszym kwartale br. o 3 proc. rdr. Czy to nie jest zawód?
M.M.: Jeśli to jest zawód, to jest to zawód polityką naszych poprzedników, bo makroekonomia nigdy nie działa od razu. PKB jest wskaźnikiem działającym z opóźnieniem. Wszystko, co się zadziało w pierwszym kwartale 2016 r., ma swoją przyczynę w tym, co się działo 3, 6, 9, 12, 18 miesięcy temu, więc można powiedzieć, że za pierwszy kwartał jeszcze ten rząd nie odpowiada. My odpowiadamy za kolejne kwartały. Ale to powiedziawszy, nie martwię się za bardzo tym pierwszym kwartałem, bo pewien istotny wpływ na ten wynik miały warunki pogodowe, niższy przyrost zysku sektorów energetycznego, czy górniczego. Myślę więc, że kolejne kwartały będą powyżej 3 proc.
Premier Beata Szydło mówiła niedawno, że chciałaby, by na koniec roku mógł Pan przedstawić dwa-trzy konkretne narzędzia dla przedsiębiorców, które ułatwią im działalność w Polsce.
M.M.: Pracujemy teraz nad dwoma takimi pakietami: jeden będzie przedstawiony pod koniec czerwca, jeszcze przed wakacjami, a drugi do końca roku. One wszystkie bazują na tym, jak można ulżyć, ułatwić życie przedsiębiorców bez uszczuplenia budżetu. Zdaję sobie sprawę, że przedsiębiorcy najchętniej chcieliby płacić mniejsze podatki i płacić je rzadziej, ale to generuje dziurę w budżecie i karuzelę VAT-owską, a my nie chcemy utrudniać zadania ministrowi finansów. Jednocześnie wspólnym mianownikiem tych działań jest optymalizacja okołobiznesowych regulacji oraz ulżenie w prowadzeniu biznesu. Część z ogłoszonych tematów będzie musiała się zakończyć ustawą bądź rozporządzeniem.
Zapowiadał pan reformę dyplomacji ekonomicznej. Na jakim jest etapie?
M.M.: Porozumieliśmy się z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim co do uspójnienia podejścia do zagadnień gospodarczych we wszystkich krajach, gdzie Polska ma placówki dyplomatyczne. Bardzo się z tego cieszę. Mam też nadzieję, że w czerwcu przedstawimy szczegóły dotyczące wypracowanych przez nas rozwiązań.
W czerwcu trafią pod pański nadzór ARP, PAIiIZ, BGK i KUKE. Czy docelowo widzi Pan te instytucje zintegrowane, połączone z Polskim Funduszem Rozwoju?
M.M.: Tak, ale nie w ramach jednej organizacji, bo to bardzo utrudni procedowanie. Na pewno jednak będą zintegrowane w dużym stopniu operacyjnie, procesowo i proceduralnie, a także częściowo od strony kadrowej.
Co z Bankiem Gospodarstwa Krajowego? Pozostanie oddzielną instytucją?
M.M.: BGK po pierwsze będzie działać w jednej drużynie Polskiego Funduszu Rozwoju, a po drugie zachowa wszelkie kompetencje i działania będące w domenie Ministerstwa Finansów. Z pozostałymi instytucjami będzie uspójniony pod względem struktury zadań.
Julita Żylińska (PAP)