Nadal nie zapadła decyzja w sprawie kontynuowania produkcji polskiego samochodu elektrycznego. Jak jednak słyszymy, Izera może przetrwać z przyczyn czysto pragmatycznych.
Co dzieje się w sprawie Izery? „Trwa przetarg na wybór generalnego wykonawcy fabryki w Jaworznie. Po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń spółka może rozpocząć proces inwestycyjny” – informuje ElectroMobility Poland w piśmie przesłanym do naszej redakcji.
I choć spółka oficjalnie nie komunikuje żadnych problemów („zaplanowane w harmonogramie działania są realizowane w wyznaczonych terminach”), nieoficjalnie słyszymy, że coraz większym problemem staje się brak politycznej decyzji co do przyszłości przedsięwzięcia. Szczególnie że wkrótce projekt wejdzie w kluczową fazę. Jeszcze w I kw. 2024 r. ma ruszyć budowa fabryki. Zakończenie prac jest zaplanowane na IV kw. 2025 r. Pierwsze samochody mają zjechać z taśmy produkcyjnej na początku 2026 r.
Brak miłości
Spółka ElectroMobility Poland znajduje się pod nadzorem właścicielskim prezesa Rady Ministrów. To pozostałość po rządzie Mateusza Morawieckiego, który z przyczyn politycznych chciał osobiście sprawować nad nią pieczę. Dziś, jak informuje nas Centrum Informacyjne Rządu, „trwają analizy dotyczące możliwych scenariuszy dalszego prowadzenia projektu”.
– Całe przedsięwzięcie ma trochę inny charakter, niż próbowano nam wmawiać przez wiele miesięcy. Nie jest to projekt budowy polskiego samochodu elektrycznego. Chodzi raczej o stworzenie montowni chińskich aut, z których część symbolicznie mogłaby być opatrzona logiem Izery – ocenia w rozmowie z DGP jeden z ważnych urzędników w KPRM. Podobne głosy słyszymy w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
I choć wielką miłością do Izery nikt w rządzie Donalda Tuska nie pała, istnieje świadomość, że budowa dużej fabryki na Śląsku może być szansą dla rozwoju tego regionu. Szczególnie że wraz z zamykaniem kolejnych kopalń będzie istniała duża potrzeba przekwalifikowania kadry. ElectroMobility Poland zapewnia, że do końca 2026 r. zatrudnienie w fabryce może znaleźć 2 tys. osób. W kolejnych latach liczba ta ma się zwiększać. – Byłoby więc wskazane, żeby taka produkcja w Polsce faktycznie istniała – konkluduje nasz rozmówca z rządu.
Podobnie na sprawę patrzy Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. – Model współpracy polegający na potencjalnym współdzieleniu fabryki, w której mogłyby być produkowane dziesiątki, a docelowo nawet setki tysięcy modeli należących do koncernu Geely (m.in. modele Smart, Volvo, Polestar, Zeekr), jest szansą dla całego sektora motoryzacyjnego w Polsce. Po pierwsze, sama inwestycja oznacza tysiące miejsc pracy, po drugie – co jeszcze ważniejsze – może przynieść Polsce dodatkowe inwestycje zagraniczne bezpośrednio z fabryką powiązane oraz pozwoli na dalsze rozwijanie w Polsce ekosystemu dostawców i poddostawców, który to od lat jest naszą mocną stroną – tłumaczy szef PSPA.
Jak dodaje, „ważne, by podejmując kluczowe decyzje, spojrzeć szerzej na przyszłość sektora motoryzacyjnego w naszym kraju”.
Poszukiwanie środków
Największą niewiadomą projektu pozostaje kwestia finansowania. Choć w dyspozycji spółki wciąż pozostaje ok. 220 mln zł, to o wiele za mało, aby móc uruchomić produkcję. Do tego celu, jak szacują eksperci, potrzeba ok. 6 mld zł.
Dotychczas swoją szansę kierownictwo ElectroMobility Poland upatrywało w ciągle nieuruchomionym Funduszu Elektromobilności. To on mógłby finansować działalność spółki, realizując jeden ze wskazanych celów w Krajowym Planie Odbudowy.
Czy tak się stanie? Nie wiadomo. Jak zapowiedziała w czwartek minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, w lutym resort przygotuje rewizję KPO. Jednym z projektów wymagających „intensywnej refleksji” jest właśnie Izera. – Powstaje poważne pytanie, czy to jest opłacalne, realizowalne, wpisujące się w strategię rozwoju Polski – wskazywała szefowa MFiPR.
– Prawda jest taka, że bez środków z KPO nie ma Izery. Jeśli Fundusz Elektromobilności tego nie zasili, projekt pójdzie do kosza – ocenia jeden z polityków nowej większości.
Jak wynika z naszych ustaleń, kluczowe decyzje w sprawie przyszłości Izery mają zapaść w ciągu dwóch najbliższych tygodni. Jeśli projekt przetrwa, nadzór właścicielski nad spółką przejmie najprawdopodobniej Ministerstwo Aktywów Państwowych.
– Czas na półśrodki już się skończył. Jeżeli projekt ma przynieść korzyści dla polskiej gospodarki i rodzimego sektora motoryzacyjnego, musi zostać objęty priorytetem. Konieczne jest zapewnienie niezbędnego budżetu oraz nadzoru nad terminowością kolejnych etapów tego przedsięwzięcia. Budowę fabryki w Jaworznie należałoby zacząć traktować jako realną inwestycję, a nie tylko medialnie hasło – konkluduje szef PSPA Maciej Mazur. ©℗