Niskie ceny ropy uderzyły po kieszeniach wszystkich eksporterów czarnego złota. O ile jednak Arabia Saudyjska może pokrywać bieżące zobowiązania, sięgając po przepastne rezerwy walutowe, o tyle gorzej sytuowanym krajom zajrzał w oczy kryzys
Niskie ceny ropy uderzyły po kieszeniach wszystkich eksporterów czarnego złota. O ile jednak Arabia Saudyjska może pokrywać bieżące zobowiązania, sięgając po przepastne rezerwy walutowe, o tyle gorzej sytuowanym krajom zajrzał w oczy kryzys
Przyczyną kłopotów producentów ropy są dziury budżetowe spowodowane znacznie niższymi niż jeszcze przed dwoma laty wpływami z wydobycia. Przykładem jest Nigeria, gdzie w 2014 r. 60 proc. dochodów budżetu stanowiły petrodolary. Odsetek ten w tym roku spadł do 30 proc. Władze kraju stanęły wobec perspektywy sfinansowania potężnego deficytu w wysokości nawet 15 mld dol. (przy budżecie zakładającym niecałe 28 mld dol. wydatków).
Jakby tego było mało, do problemów kraju przyczynia się jeszcze słaba naira, waluta Nigerii. Oficjalnie kurs wymiany wynosi 199 nair za 1 dol., ale na czarnym rynku trzeba zapłacić nawet o połowę więcej. Aby zapobiec dalszemu spadkowi kursu, bank centralny już w ub.r. wprowadził ograniczenia w obrocie dewizami. To jednak utrudniło działalność gospodarczą. Pozbawiony możliwości wymiany waluty biznes albo wstrzymał działalność, albo ruszył na czarny rynek. Efekt: pojawiły się opóźnienia w wypłacie wynagrodzeń, podskoczyły ceny, a w kraju zaczęło brakować... benzyny. Przed stacjami ustawiają się kilometrowe kolejki.
Prezydent Muhhamadu Buhari na razie opiera się apelom o dewaluację nairy. Nie ma zresztą innego wyjścia, bo Nigeria – siódmy pod względem wielkości wydobycia członek kartelu OPEC – jest jednocześnie importerem benzyny. Dewaluacja znacząco podniosłaby wysokość rachunku, jaki kraj płaci za paliwo. Cztery krajowe rafinerie co prawda mają wystarczające moce przerobowe, żeby sprostać lokalnemu zapotrzebowaniu, ale przez wiele lat były tak słabo zarządzane, że wykorzystują jedną piątą teoretycznych możliwości. Co więcej, Buhari nie chce przerzucać kosztów takiej operacji na Nigeryjczyków, bo obawia się niepokojów społecznych. A te są gwarantowane, biorąc pod uwagę, że ceny benzyny są subsydiowane.
Prognozy dla kraju są kiepskie. W tym roku gospodarka ma urosnąć o 2,3 proc. (w ub.r. PKB zwiększył się o 2,7 proc.). W latach 2005–2014 gospodarka rosła w imponującym tempie 6 proc. rocznie. Na razie rząd szuka źródeł finansowania deficytu. Z tego względu w połowie kwietnia prezydent Buhari odwiedził Pekin, gdzie zawarto porozumienie handlowe opiewające na 6 mld dol. Szczegółów jednak nie ujawniono.
Problemy z powodu taniej ropy ma również leżąca nieopodal Angola, której dochody budżetowe w połowie składały się ze środków z handlu czarnym złotem. Kraj oficjalnie złożył prośbę o pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 1,5 mld dol. Te pieniądze okazały się konieczne, pomimo że rząd w Luandzie już drastycznie obciął wydatki – ubiegłoroczny budżet był o ponad jedną czwartą niższy niż ten z 2014 r. Ponadto Angola wciąż nie spłaciła pożyczki zaciągniętej w MFW w 2009 r.
Najgorzej sytuacja wygląda w Wenezueli, której gospodarka w tym roku może się skurczyć o 8 proc. Byłby to trzeci taki rok z rzędu – oficjalne statystyki mówią, że w 2014 r. wzrost gospodarczy był 4 proc. na minusie, w roku biegłym spadek PKB wyniósł 5,7 proc. Wenezuela, by mieć zbilansowany budżet, potrzebuje jednej z najwyższych cen ropy w całym kartelu OPEC – ok. 120 dol. za baryłkę (wyżej jest tylko Libia). To dlatego minister nadzorujący sektor naftowy był jednym z najaktywniej działających na rzecz porozumienia w sprawie ograniczenia wydobycia ropy polityków na świecie. Biorąc pod uwagę, że porozumienie storpedowali Saudyjczycy, Wenezuela może w tym roku zbankrutować. Jakby tego było mało, w kraju trwa kryzys energetyczny i regularnie wyłączany jest prąd, a prezydent Nicolas Maduro – oprócz tego, że wydłuża urzędnikom weekendy, żeby ograniczyć zużycie energii – zaapelował ostatnio do kobiet, żeby nie używały suszarek do włosów.
Bez gruntownych reform żaden z tych krajów nie będzie w stanie długo wytrzymać, bowiem według analityków ceny czarnego złota – choć prawdopodobnie będą rosnąć – nie osiągną raczej poziomu powyżej 100 dol. za baryłkę. Według analityków banku HSBC średnia cena baryłki ropy w tym roku wyniesie ok. 45 dol. W 2017 r. będzie to ok. 60 dol., a w 2018 – 75 dol. za baryłkę. Wczoraj za baryłkę amerykańskiej ropy WTI płacono niecałe 44 dol.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama