Z tradycyjnych przesyłek nie sposób się wyżywić. Ale jest inne źródło dochodów: budowa usług cyfrowych dla administracji. Tyle że choć poczta ma tu wszelkie atuty, to o swój kawałek tortu nie umie zawalczyć
Po trzech miesiącach niepewności, przed kilkoma dniami powołano nowy zarząd Poczty Polskiej. Ale i tak w tej spółce Skarbu Państwa wciąż trwa bezkrólewie: od końca stycznia nie ma prezesa. To, że tak duża instytucja funkcjonuje miesiącami bez jasnej sytuacji zarządczej, samo w sobie nie jest dobre, ale w ostatnich tygodniach niezbicie pokazało, że może to tego jednego z największych pracodawców w Polsce kosztować sporo, bo utratę szansy wejścia na nowy rynek. Rynek, który mógłby być dla Poczty Polskiej naprawdę sporą szansą na odbicie się.
– Tradycyjne usługi pocztowe są na wyczerpaniu. Nie ma szans, by poczta była w stanie się utrzymać i rozwijać tylko z przesyłek. Nawet to, że została wybrana przez Urząd Komunikacji Elektronicznej do pełnienia funkcji operatora wyznaczonego do świadczenia usług powszechnych jeszcze na niemal dekadę, nie załatwi sprawy – uważa Przemysław Sypniewski, prezes Instytutu Pocztowego. Tłumaczy, że bez ucieczki do przodu firmę czeka powolna agonia. Ale są dwa kierunki, w których może szukać szansy na rozwój i odbudowanie pozycji. To po pierwsze usługi związane z e-commerce, logistyką, rozwojem usług kurierskich. A po drugie włączenie się w proces budowania e-administracji państwowej .