Polscy producenci sygnalizują, że na miesiąc przed wejściem w życie zmienionych regulacji niewiele o nich wiadomo.

Odsuwana kilkukrotnie w czasie certyfikacja importowanych na Wyspy produktów pochodzenia zwierzęcego i roślinnego staje się faktem.

– Zmiany oznaczają dla nas nowe obowiązki i nowe wydatki. Wciąż nie ma wzoru świadectwa weterynaryjnego, o które trzeba będzie się ubiegać, nie jest też znany jego koszt – mówi Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka. To utrudnia szacowanie ceny eksportowanych wyrobów.

– Wydatki z tym związane trzeba wkalkulować w koszt produktu dla klienta ostatecznego. Na razie to nie możliwe. Nie wiemy więc, jak to się przełoży na opłacalność eksportu w 2024 r. – mówi przedstawiciel jednej z firm mleczarskich. I dodaje, że to niejedyne wyzwanie. Od 31 stycznia będzie istniał wymóg posiadania eksportowych świadectw zdrowia dla produktów należących do kategorii średniego ryzyka. – Pytanie tylko, jakie to produkty? – dodaje.

Podobne obawy mają branża drobiarska i mięsna. – Nie możemy pozwolić, by przez jakieś niedociągnięcia ucierpiał polski eksport, by od lutego sprzedaż towarów do Wielkiej Brytanii została ograniczona. Szczególnie że to największy pozaunijny odbiorca żywności z Polski – mówi Dariusz Goszczyński, prezes zarządu, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa Izba Gospodarcza.

W trzech kwartałach tego roku wartość eksportu do Wielkiej Brytanii wyniosła 3,1 mld euro i była o 16 proc. większa niż przed rokiem. Wysłaliśmy tam mięso drobiowe za 440 mln euro, przetwory mięsne za 343 mln euro, pieczywo i wyroby piekarnicze za 248 mln euro oraz czekolady i wyroby czekoladowe za 246 mln euro.

Wyspy to też czołowy odbiorca dla branży mleczarskiej. – Do października sektor wysłał tam towary za 142 mln euro. Sery i twarogi za 60 mln euro, jogurty i produkty z mleka kwaszonego za 28 mln euro czy mleko świeże za 14,4 mln euro – wylicza Agnieszka Maliszewska.

Izby zrzeszające producentów zapowiadają wystąpienie w najbliższych dniach do resortu rolnictwa i Głównego Inspektoratu Weterynarii (GIW). Liczą, że te jak najszybciej przygotują wytyczne i informacje o warunkach, na jakich będzie odbywał się eksport do Wielkiej Brytanii od początku lutego. – Mamy nadzieję na organizację szkoleń, w których będą mogli wziąć udział przedsiębiorcy. To ważne, bo planowane zmiany to spora rewolucja – zaznacza Agnieszka Maliszewska.

– Nie chodzi o to, by podnieść larum, ale by dobrze się przygotować. Interesuje nas, czy GIW ocenił już zakres zmian, z czym się one wiążą dla firm, na jakim etapie jesteśmy. Czekamy jeszcze na informację zwrotną od naszych członków na temat tego, jakie oni widzą wyzwania i problemy – wyjaśnia Dariusz Goszczyński.

Zapytaliśmy GIW o stan przygotowań polskich służb do nowych wymogów. Nie otrzymaliśmy dotąd odpowiedzi.

Osoba ze stałego przedstawicielstwa RP przy UE w Brukseli wyjaśnia jednak, że polski rząd, a dokładnie GIW, na bieżąco przekazuje informacje polskim przedsiębiorcom. – Są publikowane na stronie resortu i służby weterynaryjnej, gdzie są też odniesienia do informacji na ten temat otrzymywanych od władz Wielkiej Brytanii. Faktem jest, że było dużo zmian w tym zakresie, które mogą wywoływać chaos. Ostatnie są z sierpnia – przyznaje nasz rozmówca.

– Obawy może budzić świadectwo przedeksportowe, które jest potrzebne do wydania ostatecznego dokumentu na eksport przez lekarza weterynarii. Wskazuje na łańcuch pochodzenia produktu, czyli np. w przypadku mięsa to, skąd pochodzi pisklę czy warchlak, gdzie był hodowany, tuczony, a potem ubity – wyjaśnia ekspert i podkreśla, że dokument ten nie został ujednolicony dla UE, a całą wiedzę musi dostarczyć eksporter. Jeśli chodzi o świadectwo eksportowe, to wzór powinien być podobny do tego obowiązującego na inne kraje trzecie. Koszty wydania też będą podobne, czyli kilkadziesiąt złotych.

Producenci mają jeszcze inne obawy. Jak z nowymi zasadami poradzi sobie sama Wielka Brytania. Dotąd bowiem przekładała wprowadzenie zmian, bo brakowało jej lekarzy weterynarii i pracowników do kontroli żywności na granicy. – Jeśli ogłosiła termin, to zapewne jest gotowa – mówi polski przedstawiciel w Brukseli.

Firmy z branży mięsnej w połowie grudnia otrzymały do wypełnienia ankietę z brytyjskiej ambasady w Polsce, na temat tego, co, jak i w jakiej ilości chcą eksportować. Ma ona, jak wnioskują przedsiębiorcy, pozwolić ocenić stan przygotowania brytyjskich służb do zmian. ©℗