Po raz pierwszy od lipca notowania gatunku Brent spadły w minionym tygodniu poniżej 80 dol. Umacniający się złoty sprawił, że cena ropy w krajowej walucie obniżyła się o ponad 20 proc. w ostatnich dwóch miesiącach, obniżając ceny paliw na stacjach.
Notowania ropy na światowych rynkach spadały czwarty tydzień z rzędu. W opublikowanym w czwartek raporcie analitycy banku Goldman Sachs ocenili, że głównym czynnikiem stojącym za spadkiem cen ropy jest jej wyższa od oczekiwań produkcja w państwach spoza Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Więcej surowca na rynek dostarczają przede wszystkim Stany Zjednoczone, największy obecnie producent ropy na świecie, Iran, Chiny czy Brazylia.
Z drugiej strony OPEC, odpowiadający za około jedną trzecią globalnej produkcji, ogranicza podaż surowca, żeby w ten sposób utrzymywać jego cenę na odpowiednim poziomie. Z organizacją od dłuższego czasu współpracuje m.in. Rosja, która także dobrowolnie ograniczyła w tym roku wydobycie. Obłożone sankcjami państwo było jednak w stanie wyprodukować w październiku 9,5 mln baryłek ropy dziennie, co jest drugim wynikiem na świecie. W stosunku do oczekiwań z początku roku to bardzo wysoki wynik.
Ograniczenia w podaży ropy były na tyle skuteczne, że jeszcze we wrześniu baryłka Brent kosztowała na rynku w Londynie niemal 95 dol. Jednak tego poziomu nie udało się utrzymać ze względu na obawy o popyt na ropę naftową, wynikające z relatywnie niskiego tempa wzrostu gospodarczego na świecie. W listopadowej analizie Międzynarodowy Fundusz Walutowy oszacował, że w tym roku globalny PKB wzrośnie o 3,0 proc., a w przyszłym o 2,9 proc. Tymczasem średni wynik z poprzedniej dekady, sprzed wybuchu pandemii, to 3,8 proc. W III kw. apogeum gospodarczego ożywienia zanotowały Stany Zjednoczone i w przyszłym roku czeka je spowolnienie. Kiedy w czwartek napłynęły słabsze od oczekiwań dane z rynku pracy i amerykańskiego przemysłu, notowania ropy naftowej spadły o niemal 5 proc., najwięcej od ponad miesiąca.
– Dane były słabe, ale jednak nie katastrofalne. To wszak wystarczyło, żeby przechylić szalę, i na rynku nastąpiła rzeź – ocenił John Evans z zajmującej się obrotem ropą firmy PVM, cytowany przez portal CNBC.
Spadków na rynku nie zatrzymały także konflikt na Bliskim Wschodzie i wkroczenie wojsk Izraela do Strefy Gazy. Z reguły takie wydarzenia podbijają notowania surowca. Tym razem jest inaczej, bo osłabły obawy, że wojna rozszerzy się na kolejne państwa regionu. Część ekspertów zwraca uwagę, że rynek ropy może zareagować, jeśli na przykład Stany Zjednoczone zdecydują się nałożyć sankcje na Iran, wspierający walczący z Izraelem Hamas.
Według analityków Goldman Sachs jest mało prawdopodobne, żeby cena ropy naftowej na dłużej utrzymała się poniżej 80 dol. za baryłkę. Przesądza o tym możliwa kontynuacja ograniczeń w produkcji ze strony OPEC, łagodny charakter spowolnienia w globalnej gospodarce, które nie obniży znacząco popytu na ropę, oraz rosnący, wraz ze spadkiem cen, popyt na surowiec w USA. Z kolei górnym ograniczeniem dla cen powinno być 100 dol. za baryłkę. W tym przedziale (80–100 dol.) ropa naftowa ma się utrzymać w całym 2024 r., ocenia Goldman Sachs.
Wraz ze spadkiem cen ropy proporcjonalnie obniżyły się również ceny paliw – na przykład notowania benzyny E95 na rynku w Londynie obniżyły się o 20 proc. w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. To pociąga za sobą również spadek cen na stacjach. Ale w Polsce jest inaczej. Jak wynika z danych portalu AutoCentrum, średnia cena benzyny E95 i oleju napędowego wrosła w ostatnim miesiącu po ok. 10 proc. To efekt powrotu cen na stacjach do równowagi, po ich spadku w okresie przedwyborczym, kiedy wbrew globalnym trendom benzyna i olej napędowy były w Polsce coraz tańsze. Większość analityków oceniała, że to skutek specyficznej polityki cenowej kontrolowanego przez państwo Orlenu, który poprzez obniżkę cen paliw starał się zwiększyć szansę na zwycięstwo PiS w wyporach. Spółka zaprzeczała tym oskarżeniom.
– W hurcie ceny w tym tygodniu spadały, tak jak wskazują na to globalne czynniki. W tym obszarze rynek już wrócił do równowagi. Na stacjach ceny spadają nieco wolniej, bo wciąż sprzedawane jest na nich paliwo kupione drożej. Ale w przyszłym tygodniu ceny powinny się obniżyć o 10–15 gr na litrze – mówi Urszula Cieślak z BM Reflex.
W tym tygodniu średnia cena litra oleju napędowego na krajowych stacjach wynosiła 6,68 zł, a cena benzyny E95 6,53 zł.
Powrót rynku do równowagi pokazuje m.in. różnica w cenie paliw między Niemcami a Polską. Z reguły wynosiła ona w tym roku 30–40 eurocentów, ale na przełomie września i października wzrosła do ponad 60. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, w zeszłym tygodniu spadła do typowej wartości 36 eurocentów. ©℗