Inżynieria finansowa ma pomóc Polsce wydać obarczone ryzykiem 15 mld zł z poprzedniej perspektywy finansowej. Gorzej z funduszami na lata 2014–2020: w ciągu dwóch lat wydaliśmy ok. 3 mld zł. Tyle, ile powinniśmy w miesiąc.
– Mamy już zebrane faktury na 95 proc. wydatków planowanych w ramach poprzedniego unijnego programowania na lata 2007–2013 – mówi odpowiedzialny za wdrażanie unijnych programów wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. To oznacza, że do ostatecznego domknięcia poprzedniej perspektywy finansowej UE brakuje nam ok. 15 mld zł.
Czasu jest coraz mniej. Ministerstwo Rozwoju (MR) tylko do początku czerwca tego roku będzie zbierać zaległe dokumenty rozliczeniowe od beneficjentów. – Faktury, które do nas spłyną po tym terminie, mogą być już przez nas nieuwzględnione – przyznaje Jerzy Kwieciński.
W jaki sposób MR zamierza wydać brakujące 15 mld zł z poprzedniej perspektywy? Głównie dzięki kreatywnej księgowości. Chodzi o kilka metod.
Po pierwsze, o zmianę podstawy certyfikacji. Fundamentem pozyskania unijnych funduszy są wydatki kwalifikowane. Do nich zaliczamy wkład unijny i krajowy. Do tej pory we wszystkich programach niemal zawsze do wkładu krajowego wliczano tylko wkład publiczny. Polska zaproponowała Brukseli, by wkład prywatny też zacząć wliczać. – Dzięki temu skonsumujemy unijne fundusze, nie wydając większych pieniędzy publicznych – ocenia wiceminister Kwieciński.
Po drugie, o zmianę intensywności wsparcia. Do tej pory w unijnych programach maksymalne dofinansowanie mogło wynosić 85 proc. W największym programie operacyjnym Infrastruktura i Środowisko średnie wsparcie UE wynosiło 79 proc. Teraz chodzi o podwyższenie tej średniej. – Porozumieliśmy się z Komisją Europejską, że możemy zmienić zasadę intensywności wsparcia z poziomu priorytetów na poziom całego programu. To oznacza, że w niektórych priorytetach możemy podnieść wsparcie powyżej 85 proc., by w całym programie średnio wyszło 85 proc. – wyjaśnia Jerzy Kwieciński.
Po trzecie, o nadkontraktację. Chodzi o zebranie jak największej liczby gotowych już projektów do dofinansowania ponad to, co jesteśmy w stanie rozliczyć potem z Brukselą. Teraz zakontraktowane mamy 101,4 proc. puli środków przewidzianych na perspektywę 2007–2013. Jeśli więc przy już rozliczanych projektach pojawią się oszczędności lub wykazane zostaną nieprawidłowości, środki będzie można przesunąć na kolejne projekty.
Pierwsze dwa instrumenty mają zagwarantować wydatki na poziomie 11 mld zł. Trzeci – na pozostałe 4 mld zł. – To dobry kierunek. Każdy pomysł na wykorzystanie zaległych środków UE zasługuje na wdrożenie – ocenia Ewa Nowińska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, będąca również ekspertką oceniającą unijne wnioski.
Resort rozwoju jest w trudnej sytuacji. Z jednej strony skupia się na ratowaniu zagrożonych pieniędzy z poprzedniego rozdania. Z drugiej – uruchamia nową perspektywę na lata 2014–2020, z której na dobrą sprawę jeszcze nie zaczęliśmy korzystać. Jeśli chodzi o złożone wnioski o płatność, wartość tych wydatków wyniosła tylko 3,2 mld zł (z tego 2,69 mld jako dofinansowanie UE). – To wynik po dwóch latach obecnej perspektywy. Co miesiąc powinniśmy wydawać 3–4 mld zł. Pod kątem wykorzystania funduszy ten rok jest najuboższy w historii – przyznaje wiceminister rozwoju.
Jednym z powodów opóźnień jest przeciągające się uruchomienie pieniędzy w województwach, które w ramach regionalnych programów operacyjnych będą zarządzać pulą ok. 40 proc. dostępnych do 2020 r. funduszy UE. Jak na razie zielone światło (tzw. desygnację) od ministerstwa uzyskało tylko pięć: dolnośląskie, kujawsko-pomorskie, lubuskie, wielkopolskie i mazowieckie. Ministerstwo Rozwoju przyznaje, że proces desygnacji powinien być zakończony już w ubiegłym roku, jednak procedury uruchomiono zbyt późno, m.in. z uwagi na wybory (samorządowe w 2014 r. i parlamentarne w 2015 r.).
Mimo to resort jest nastawiony optymistycznie. – Jeśli dobrze uruchomimy fundusze unijne, będziemy mieli efekt popytowy i podażowy. Wówczas polski PKB może przekroczyć 4 proc. w 2017 r. i nawet 5 proc. w 2018 r. – twierdzi wiceminister Kwieciński.
1244 umów w ramach obecnego programowania UE do 13 marca br. podpisali polscy beneficjenci. Kwota dofinansowania wyniesie 17,7 mld zł
728 naborów uruchomiono w Polsce w ramach perspektywy 2014–2020. Do końca tego roku ma zostać ogłoszonych ok. 1 tys. konkursów
8421wniosków o dofinansowanie projektów (na sumę 47 mld zł) w ramach programowania 2014–2020 złożyli polscy beneficjenci