Produkt krajowy brutto na mieszkańca zmalał nad Wołgą prawie o połowę.
Produkt krajowy brutto na mieszkańca zmalał nad Wołgą prawie o połowę.
Iran odrzucił wczoraj propozycję czterech naftowych potęg – Arabii Saudyjskiej, Kataru, Rosji i Wenezueli – by zamrozić swoje wydobycie na styczniowym poziomie. Decyzja Teheranu może sprawić, że ceny ropy nadal będą spadać. Eksperci Morgan Stanley sądzą, że umocnienie kursu dolara USA może skutkować spadkiem cen ropy do 20 dol. za baryłkę. Ministerstwo finansów Rosji ma nadzieję na 50 dol., ale i ono nie myśli już nawet o złotej przeszłości, gdy baryłka kosztowała 140 dol. – Musimy przyznać, że nie doceniliśmy rynku, którego uczestnicy mogą testować dowolne poziomy cen – komentował szef Rosnieftu Igor Sieczin, który nie wyklucza nawet spadku cen do 10 dol.
Rosjanie tymczasem testują degradację swojego poziomu życia. Realna płaca w 2014 r. zmniejszyła się o 4 proc., a w 2015 r. o kolejne 9 proc., co miało miejsce po raz pierwszy od 2000 r., gdy Władimir Putin został prezydentem. Poziom PKB na mieszkańca obniżył się z 15 tys. do 8 tys. dol. Oficjalny wskaźnik bezrobocia wynosi co prawda tylko 6 proc., ale powróciło masowe zjawisko niepłacenia pensji na czas. Ponad 2 mln ludzi znalazły się na granicy ubóstwa. Emerytury dotychczas indeksowano zgodnie ze wskaźnikiem inflacji, ale w 2016 r. władze zapowiedziały ich podwyższenie o 4 proc., choć inflacja może dojść do 25 proc.
Sektor bankowy patrzy w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Interwencje banku centralnego, rekapitalizacja i likwidacja złych długów spowodowały, że sytuacja rosyjskiego biznesu jest dziś zdrowsza niż dwa lata temu. Do maja 2016 r. firmy i banki będą mniej obciążone spłatą długów niż w grudniu 2014 r. Gigantów naftowych ratuje słaby rubel. Ich podstawowe płatności są realizowane w tej walucie, a dochody ze sprzedaży otrzymują w dolarach. Choć państwo wprowadziło podatki naftowe i gazowe, to gdy ceny spadają, budżet bierze na siebie większą część strat. Wydobycie ropy wzrosło w Rosji w 2015 r. o 1,4 proc. Ceną sukcesu gigantów jest dalszy upadek rubla.
Przez tanią ropę wykonanie budżetu na 2016 r. stoi pod znakiem zapytania. Zakłada on cenę 50 dol. za baryłkę i deficyt w wysokości 3 proc. PKB. Przy cenie 30 dol. ta wartość przekroczy jednak 7 proc. Ministerstwo finansów poleciło więc 10-proc. redukcję wydatków i zamierza wypuścić obligacje z wyjątkowo wysokim oprocentowaniem. Rosyjscy miliarderzy, pamiętający kryzys 1998 r., raczej nie będą skorzy do ich kupna. Rząd może wykorzystać rezerwy na czarną godzinę. To 50 mld dol., choć jeszcze w ubiegłym roku było ich 90 mld. Ekspert banku Nomura Timothy Ash jest jednak przekonany, że przy 6-proc. deficycie te pieniądze zostaną wydane do końca roku.
Wówczas pozostanie jeszcze Fundusz Emerytalny szacowany na 70 mld dol., ale większość jego aktywów nie ma płynności. Rząd może wrócić do znanego triku: uruchomić maszynę drukarską i wypuścić więcej rubli. To jednak zwiększy inflację i kolejny raz uderzy w rubla, a tym samym w Rosjan. W Moskwie coraz częściej mówi się o koniecznej dalszej deprecjacji waluty. Przypomina się prognozę Bank of America, że przy 25 dol. za baryłkę dolar powinien kosztować 210 rubli, gdy obecnie kosztuje 76 rubli. Bank centralny się broni i naciska na restrukturyzację gospodarki. Putin ma jednak inny plan. Liczy, że udział w wojnie w Syrii ułatwi mu podbicie cen ropy.
Historia podpowiada, że kryzys jest doskonałą okazją do zerwania ze złymi praktykami i wprowadzenia gospodarki na nowe tory. Ekonomiści i politycy jeszcze w czasach sowieckich krytykowali uzależnienie gospodarki od ropy i gazu. Dziś nie brak komentarzy, że Kremlowi bardziej opłaca się wszczynać nowe wojenne i polityczne awantury niż reformować państwo. Moskwa tym samym zmniejsza szanse na budowę zdrowej gospodarki.
Rosja byłaby dobrym miejscem dla inwestycji; koszty pracy są tu niższe niż w Chinach. Jednak ich udział uległ radykalnemu zmniejszeniu. Gdy w każdym kwartale 2013 r. inwestorzy przywozili do Rosji po 40 mld dol., to w II kwartale 2015 r. były to już tylko 3 mld. Po kryzysie rosyjska gospodarka wchodzi w okres stagnacji, który może potrwać – jak sugerował w Monachium premier Dmitrij Miedwiediew – nawet 15 lat. Nie można też wykluczyć kolejnego uderzenia kryzysu i spektakularnej porażki putinowskiego modelu gospodarczego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama