BORAWSKI: Jest światowy wzrost produkcji, konsumpcja się nie zwiększa, więc mleko i jego wyroby tanieją.
Mlekpol osiągnął poziom skupu mleka 1,5 mld litrów rocznie. Sektor mleczarski to dochodowy biznes?
Poprzedni rok był bardzo trudny, co odczuli głównie producenci mleka. Staramy się im płacić maksymalną cenę w skupie, a to z kolei wpływa na nasz wynik finansowy, który będzie dodatni, ale niewielki w porównaniu z wartością sprzedaży. Zysk netto osiągnie pewnie kilka milionów złotych.
Dlaczego jest tak źle?
Obowiązujące do niedawna kwotowanie produkcji pozwalało na częściowe regulowanie rynku mleka. Od 1 kwietnia ubiegłego roku mamy wolny, rozregulowany rynek. Nastąpił światowy wzrost produkcji, a konsumpcja wyrobów nie wzrasta i w konsekwencji występuje nadwyżka rynkowa powodująca spadek cen wyrobów i mleka w skupie. Moim zdaniem są to pierwsze oznaki kryzysu branży. Polski rząd powinien się pochylić nad tym problemem, ponieważ przy nieopłacalnej produkcji mleka będzie następowała likwidacja gospodarstw i zmniejszenie pogłowia krów. Ważne, abyśmy nie powtórzyli drogi rynku trzody chlewnej. Byliśmy znaczącym eksporterem wieprzowiny, a w ostatnich latach jesteśmy importerem i nie możemy odbudować hodowli pomimo tradycji i doskonałych warunków hodowlanych. Z niepokojem patrzymy na ten rok, gdyż nie ma sygnałów, że sytuacja się poprawi.
Nie ma szans, aby w najbliższej przyszłości ceny wzrosły?
Na światowym rynku nie ma ku temu żadnych przesłanek. Komisja Europejska, likwidując kwotowanie, przyczyniła się do pogłębienia kryzysu unijnego mleczarstwa. Pakiet mleczny nie sprawdza się w dzisiejszej rzeczywistości i potrzebne są radykalne działania UE, żeby ograniczyć skutki kryzysu.
W jakiej sytuacji znaleźli się producenci?
Gospodarstwa produkujące mleko w Polsce są w okresie przebudowy, stawiają na specjalizację. Wymaga to dużych nakładów finansowych. Spadek cen skupu mleka stwarza zagrożenie dla płynności finansowej. Liczba gospodarstw zajmujących się produkcją mleka systematycznie maleje.
Dobrze układa się współpraca producentów z samorządami?
Największym problemem gospodarstw zajmujących się produkcją mleka są przerwy w dostawach energii elektrycznej, co zmusza do ponoszenia kosztów zakupu agregatów prądotwórczych. Deficyt energii nie sprzyja dynamicznemu rozwojowi gospodarstw rolnych.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan wpływ wejścia do Unii Europejskiej na rozwój rynku mleka w Polsce?
Akcesja do UE pozwoliła na dynamiczny rozwój naszej branży. Produkcja mleka wzrosła z 7 mld litrów w 2004 r. do 10,8 mld litrów w 2015 r. Faktem jest, że ubyło producentów, ale wzrosła ilość, co jest efektem specjalizacji gospodarstw. Zdecydowanie wzrosła też jakość. Dziś polskie mleko spełnia najwyższe standardy jakościowe. Proces specjalizacji nie został jednak zakończony, ale został spowolniony ze względu na spadek cen w skupie. Dynamiczny rozwój produkcji i przetwórstwa był możliwy również dzięki funduszom unijnym. Możemy być dumni z naszych zakładów przetwórstwa, które mają najnowocześniejsze linie technologiczne.
Sprzedaż mleka stanowi dużą część przychodów Mlekpolu?
Dwadzieścia procent wartości sprzedaży wszystkich wyrobów.
Ile osób zatrudnia obecnie Mlekpol? Przewiduje pan wzrost zatrudnienia?
SM Mlekpol w Grajewie w 11 zakładach zatrudnia 2200 pracowników. Mimo planowanego wzrostu przerobu mleka w najbliższym czasie nie bierzemy pod uwagę zwiększania zatrudnienia. Przełomowy będzie 2018 r., na który planujemy zakończenie inwestycji w Mrągowie. Powstanie tam proszkownia serwatki i mleka. W związku z tym zatrudnienie wzrośnie o 150 osób.