Oferty współpracy z platformą dropshippingową przekonują, że zainteresowani nie muszą zakładać działalności gospodarczej. Eksperci przestrzegają, że nie jest to wcale takie jednoznaczne.
Dziennik Gazeta Prawna
– Dostałem ofertę współpracy z jedną z internetowych platform dropshippingowych. Mam założyć na platformie sklep, w którym będę oferował należące do nich towary. Na tym też zakończyć ma się moja rola, a platforma zajmie się wszelkimi formalnościami: dostarczy towar, dopilnuje, by został przesłany do konsumenta, rozliczy transakcje. Zapewniają mnie, że nie będę miał żadnych problemów z fiskusem: nie muszę otwierać działalności gospodarczej, a moje przychody rozliczę w zeznaniu rocznym jako pochodzące z innych źródeł. Czy to prawda? – takie wątpliwości miał jeden z zainteresowanych ofertą czytelników.
Okazuje się, że odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Wydaje się, że cały zaproponowany model jest zgodny z przepisami. Zapewne czytelnik podpisze z platformą umowę-zlecenie lub o dzieło, co powinno dodatkowo podkreślać fakt, że nie jest przedsiębiorcą. Powinien jednak pamiętać, że o tym, czy prowadzi własną firmę, czy też działa podobnie jak agent swojego kontrahenta, nie decyduje nazwa takiej umowy, ale charakter wykonywanych przez niego działań – to, w jaki sposób w praktyce będzie realizowana współpraca z platformą.
Klasycznie i kreatywnie
Klasyczny dropshipping jest bardzo atrakcyjny i coraz bardziej popularny, także w naszym kraju. Na czym to najczęściej polega? Sprzedawca zbiera zamówienia od klientów i kieruje je bezpośrednio do producenta. Ten (często jest to firma azjatycka) wysyła towar bezpośrednio do klienta. Dzięki temu pośrednik oszczędza miejsce w magazynie, klient kupuje tani towar, a producent jest zadowolony, bo udało mu się upłynnić towar. Dostawcą może być również np. polska hurtownia współpracującą ze sklepem internetowym. Sklep zajmuje się wtedy promocją towaru, obsługą klienta, ale nie dotyczą go inne kwestie związane ze sprzedażą. Model, który zaproponowano czytelnikowi, idzie jednak dalej. W zasadzie prowadzący sklep na platformie ma tylko pozyskiwać klientów, promować towar należący do platformy i doliczać do tego swoją marżę.
Czy możliwe jest takie zarabianie na sklepie internetowym bez związanej z tym biurokracji? Krzysztof Grzegorzewski, dyrektor zarządzający platformy Dropka.pl, która oferuje współpracę w takiej formule, twierdzi, że tak.
– W zależności od pochodzenia towaru Dropka.pl rozlicza całość, kupuje i sprzedaje towar dalej (o ile dostawcą jest polski przedsiębiorca) albo rozlicza z dostawcami prowizje. W takim przypadku dokumenty sprzedażowe wystawia dostawca. Sklepy internetowe, którym oferujemy współpracę w ramach dropshippingu, nie będą właścicielami towarów, ale będą je promować i pozyskiwać klientów – wyjaśnia Grzegorzewski.
Czytelność relacji
Sylwia Paszek, radca prawny w kancelarii Wardyński i Wspólnicy, przyznaje, że model współpracy oferowany przez takie platformy, jak Dropka.pl, jest wprawdzie dość kreatywny, ale zgodny z przepisami prawa cywilnego. Ekspertka zastrzega, że bardzo istotne jest jednak, aby klienci sklepu otrzymali czytelną informację o roli poszczególnych podmiotów w takim modelu sprzedaży. Muszą wiedzieć, który podmiot jest sprzedawcą odpowiedzialnym z tytułu rękojmi, a który serwisantem obsługującym płatności czy promującym dany towar. Czy taka czytelność jest zachowana w opisanym schemacie, gdzie promującego towar nazwano „właścicielem sklepu” i do współpracy zachęca się słowami „otwórz sklep online”? – to kwestia dyskusyjna.
Działalność niezbędna
Czy w świetle prawa właściciel sklepu na pewno nie będzie prowadził działalności gospodarczej? To za każdym razem trzeba ocenić indywidualnie. Jeżeli działalność będzie miała charakter zorganizowany i ciągły (co bardzo prawdopodobne w przypadku sklepu online), to wskazane jest zarejestrowanie firmy.
– Inaczej będzie, jeśli promowanie towarów w ten sposób będzie nieregularne, sporadyczne i okazjonalne – dodaje Sylwia Paszek. Wynagrodzenie właściciela sklepu w obu scenariuszach musi być oczywiście odpowiednio opodatkowane.
Podobnie opisany model współpracy ocenia Grzegorz Leśniewski, menedżer w kancelarii Olesiński i Wspólnicy, współautor bloga E-prawnik.pl. – Jest możliwe takie ułożenie relacji, aby osoba fizyczna w zamian za prowizję promowała cudzy asortyment i nie otwierała jednocześnie działalności gospodarczej – wyjaśnia ekspert. – Zwykle w takim przypadku należy podpisać umowę-zlecenie bądź rzadziej o dzieło. W sensie prawnym najczęściej taka osoba nie jest „sprzedawcą” towaru, nie jest stroną umowy z klientem, ale też trudno ją określać mianem „właściciela sklepu” – dodaje ekspert.
Grzegorz Leśniewski, podobnie jak Sylwia Paszek, zwraca uwagę, że to nie nazwa umowy i wzajemne deklaracje decydują o tym, czy dana osoba zostanie przedsiębiorcą. – Liczy się to, w jaki sposób będzie realizowana działalność. Jeśli będzie miała charakter zorganizowany i ciągły, to można uznać, że taka osoba ma status przedsiębiorcy. Ryzyko takie wystąpi przykładowo, jeżeli na stałe zatrudni współpracowników do wykonywania określonych czynności, wynajmie biuro, stworzy stałą, zorganizowaną strukturę w celu realizowania umowy z serwisem etc. – tłumaczy ekspert. – Lepiej jest samodzielnie, świadomie zdecydować o uzyskaniu statusu przedsiębiorcy, niż czekać na określenie takiego statusu przez urząd skarbowy. Przypomnijmy, że to miało miejsce np. w przypadku niektórych sprzedawców znanego, internetowego serwisu aukcyjnego – przypomina ekspert kancelarii Olesiński i Wspólnicy.
Ryzyko gospodarcze
Eksperci przestrzegają też przed jeszcze innym ryzykiem. – Zaletami omawianego rozwiązania są rzeczywiście m.in. niskie koszty startu, a także ograniczenie ryzyka ekonomicznego, biznesowego czy prawnego związanego z prowadzeniem własnego sklepu. Z innej strony, chociażby w przypadku rozwiązania umowy czy likwidacji serwisu operator sklepu może z dnia na dzień zupełnie utracić efekty swojej pracy, np. włożonej w marketing towarów – przestrzega Grzegorz Leśniewski.
Ważne
W razie rozwiązania umowy czy likwidacji serwisu operator sklepu może z dnia na dzień utracić efekty swojej pracy