Nowelizując budżet na 2015 r., można uruchomić program 500 plus. Ministerstwo Finansów zaprezentowało wczoraj projekt budżetu państwa na 2016 r., dziś zajmie się nim Rada Ministrów. Przyszłoroczne dochody mają wynieść 313,8 mld zł, a wydatki 368,5 mld zł.
Dochody wzrosną o 16,9 mld zł, a wydatki o 17 mld zł w porównaniu z planem przygotowanym przez PO. To niemal dokładnie tyle, ile mają kosztować wypłaty po 500 zł na dziecko.
Dodatkowe środki mają zapewnić nowe podatki – bankowy i od supermarketów – które mają dać 7,5 mld zł. MF założyło wpływy, choć w przypadku podatku od handlu detalicznego nie ma jeszcze projektu ustawy, według naszych informacji w PiS trwają jeszcze rozmowy na ten temat. Natomiast ustawą o podatku bankowym Sejm zajmie się na rozpoczynającym się dziś posiedzeniu.
Kolejnym źródłem dodatkowych pieniędzy mają być prawdopodobnie dochody z aukcji LTE, które pierwotnie miały zasilić państwową kasę w tym roku. Ich brak był jednym z powodów nowelizacji budżetu. Dochód z aukcji szacowany jest na ok. 9 mld zł.
Dzięki tej układance udało się skonstruować budżet niemal bez powiększania deficytu (ma być o prawie 100 mln zł wyższy w porównaniu z planami PO) i bez wpisywania dużych kwot z poprawy ściągalności podatków. Ekonomiści wcześniej wskazywali, że to może być najsłabszy punkt projektu i źródło największych wątpliwości co do utrzymania w ryzach finansów publicznych w przyszłym roku. Tymczasem MF podtrzymało prognozę deficytu finansów na poziomie 2,8 proc. PKB.
– Dochody z takich pozycji jak poprawa ściągalności podatków powinny być planowane z wyjątkową ostrożnością, bo ich realizacja w dużym stopniu zależy od zewnętrznych czynników. To dobrze, że plany poprawy ściągalności już w przyszłym roku są konserwatywne – ocenia Piotr Kalisz, ekonomista banku Citi Handlowy. Słabe punkty projektu? Kalisz zwraca uwagę, że finansowanie najważniejszego programu rządu opiera się w dużym stopniu na jednorazowych dochodach z aukcji LTE. – Co oznacza, że bez dodatkowych źródeł w kolejnych latach lub redukcji wydatków trudno będzie sfinansować program Rodzina 500 plus – ocenia.
Podobnego zdania jest Michał Rot, ekonomista PKO BP. – Tak naprawdę dopiero budżet na 2017 r. ujawni stan finansów państwa. Na razie mamy wiele niewiadomych, np. nie wiemy, jak zadziała stymulowanie fiskalne na gospodarkę poprzez program dodatków. Nie wiemy, w jakim tempie będzie następowało zmniejszanie luki w VAT – uważa Michał Rot
Eksperci zwracają uwagę, że nowy projekt podtrzymuje prognozy makroekonomiczne poprzedników: czyli zakłada gospodarczy wzrost na poziomie 3,8 proc. PKB i inflację średnioroczną w wysokości 1,7 proc. Już rząd PO-PSL był krytykowany za zbyt duży optymizm tych prognoz, zwłaszcza inflacji. To na niej opierają się założenia wpływów z VAT. Większość ekonomistów jest zdania, że ceny wzrosną, ale nie aż w takiej skali, i obstawiają raczej poziom zbliżony do 1 proc.
– Od czasu gdy rząd Ewy Kopacz pracował nad budżetem, inflacja zaskoczyła nas negatywnie, to znaczy deflacja trwa dłużej, niż zakładano. Ta prognoza może być jeszcze trudniejsza do zrealizowania – twierdzi Piotr Kalisz.
Michał Rot jednak tych założeń nie przekreśla. Jak mówi, spadki cen to efekt podażowy (głównie zasługa niskich cen ropy) i co prawda nie widać jakiejś popytowej presji w gospodarce, ale nie oznacza to, że nie wystąpi ona w przyszłym roku. Dodatki na dzieci mogą przecież pobudzić konsumpcję, dodatkowo sytuacja na rynku pracy jest dobra, co może przekładać się na wzrost płac. Proinflacyjnie mogą też zadziałać podatki sektorowe, o ile banki i supermarkety przerzucą je na klientów.