Pod względem efektywności banki spółdzielcze wyraźnie ustępują komercyjnym. Tłuszcz, Ząbki, Zielonka i Wieliszew trzymały w upadającej instytucji kilka milionów złotych. Odzyskają tylko po 100 tys. euro.
Słabnie pozycja naszych banków spółdzielczych / Dziennik Gazeta Prawna

19 listopada gmina Wieliszew miała co świętować – dostała z Unii 2,3 mln zł. Pieniądze wpłynęły na jej konto. Konto w SK Banku z Wołomina. Tym samym, którego działalność dwa dni później zawiesiła Komisja Nadzoru Finansowego. Oprócz Wieliszewa pieniądze w instytucji trzymało kilka innych gmin, ale nadzór nie podaje, ile dokładnie gotówki miały zgromadzone na rachunkach. Udało nam się jedynie ustalić, że chodzi o „kilka milionów”. Milionów, które mogą być niezwykle trudne do odzyskania. Każdy samorząd ma zapewniony zwrot tylko 100 tys. euro (przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny), i to nawet w sytuacji, gdy jego jednostki organizacyjne, np. szkoły, podpisywały osobne umowy na prowadzenie rachunku. Tak brzmi oficjalne stanowisko BGF.

Ale gminy twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd zarówno przez fundusz, jak i przez zarząd komisaryczny SK Banku. Kilka miesięcy temu obie instytucje miały przedstawiać gminom zupełnie inną interpretację przepisów. – Na spotkaniach z zarządem komisarycznym powołanym przez KNF byliśmy informowani, że każda jednostka posiadająca NIP i REGON będzie traktowana przy wypłacie środków jak oddzielny klient – opowiada wójt Wieliszewa Paweł Kownacki. Wójt Ząbek twierdzi, że podobną interpretację uzyskał w BFG, do którego zadzwonił jeszcze we wrześniu. – Rozmowa została nagrana. Pod koniec listopada rozmawiałem z prezesem funduszu, który odsłuchał nagranie i przyznał, że mogliśmy mieć wrażenie takiej interpretacji – mówi burmistrz Ząbek Robert Perkowski.

Gminy mają żal do KNF, że nie przedstawiła im rzeczywistej sytuacji banku. – Na spotkaniach zarząd komisaryczny uspokajał nas, a nawet prosił, aby nie wycofywać lokat, gdyż nasz przykład może spowodować odpływ klientów – wspomina wójt Wieliszewa.

Poseł PiS Jacek Sasin zarzuca zarządowi nieetyczne postępowanie. – Zapewniał, że pieniądze są bezpieczne, a kilka tygodni później działalność banku została zawieszona – zwraca uwagę.

– Potwierdzam, że był apel o niewycofywanie depozytów, ale nasza wiedza była wówczas taka, że w banku jest kryzys płynnościowy. Nie znaliśmy jego rzeczywistej kondycji – tłumaczy zarządca komisaryczny Paweł Pawłowski.

Doświadczenia SK Banku nie można generalizować. Ale nie można go też lekceważyć – tak o znaczeniu bankructwa Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie mówił Paweł Pawłowski, zarządca komisaryczny tej instytucji, która funkcjonowała pod marką SK Banku. Taki pogląd wyraził na spotkaniu z dziennikarzami w dniu złożenia przez Komisję Nadzoru Finansowego wniosku o ogłoszenie upadłości wołomińskiego kredytodawcy.
Również według przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka SK Bank to przypadek szczególny. – Jego model biznesowy był nietypowy dla bankowości spółdzielczej. Ostatecznie okazało się, że działalność kredytowa SK Banku była skoncentrowana w sektorze wysokiego ryzyka, jakim jest branża deweloperska. W przypadku innych banków spółdzielczych nie mamy takich zastrzeżeń jak do poprzednich władz SK Banku – skomentował szef nadzoru. Nie znaczy to jednak, że sektor banków spółdzielczych jest pozbawiony problemów. Wręcz przeciwnie.
Więcej złych kredytów
Bolączką tego sektora są wyniki finansowe. W III kw. zysk netto nie przekroczył 80 mln zł. Był o niemal dwie trzecie mniejszy niż rok wcześniej. Cały rok może się okazać dla sektora spółdzielczego jednym z gorszych w historii. W latach 1993–1994, czyli w szczycie kryzysu bankowego, jaki nastąpił w pierwszych latach transformacji gospodarki centralnie planowanej w rynkową, strata banków spółdzielczych nie przekraczała 200 mln zł (po denominacji). Teraz sam SK Bank zanotował 1,6 mld zł straty.
Pogorszenie kondycji banków spółdzielczych to w dużej mierze konsekwencja najwyższych w tym okresie rezerw tworzonych na złe kredyty. Wyniosły one 166 mln zł i były o ponad 90 proc. większe niż rok wcześniej. Dane nie uwzględniają faktycznego stanu portfela kredytowego SK Banku. Gdyby wzięto to pod uwagę, sytuacja byłaby dużo gorsza.
Na problemy z portfelem kredytowym w bankach spółdzielczych od pewnego czasu zwraca uwagę KNF w swoich raportach na temat ich sytuacji. „Jakość należności od sektora niefinansowego pogorszyła się w porównaniu z grudniem 2014 r. Udział należności zagrożonych zwiększył się z 7,0 proc. do 7,4 proc.” – czytamy w najnowszym takim opracowaniu, dotyczącym pierwszej połowy bieżącego roku. Chociaż jakość portfela się pogarsza, to wciąż jest nieco lepsza niż w sektorze banków komercyjnych.
Banki – tak samo spółdzielcze, jak i komercyjne – poprawiają sobie nieco wyniki dzięki temu, że nie tworzą rezerw na całość kredytów, których jakość się obniża. Pozwalają im na to przepisy: tam, gdzie banki mają odpowiednie zabezpieczenie, nie muszą robić odpisów, są bowiem pewne, że odzyskają pożyczone pieniądze. Ale i tu w bankach spółdzielczych jest kłopot. „Praktyka dowodzi, że realizacja tych zabezpieczeń często jest problematyczna, zwłaszcza jeśli chodzi o zabezpieczenia oparte na operatach szacunkowych, a prawie zawsze czasochłonna” – podkreśla nadzór.
Mniejszy zarobek na odsetkach
Jakość portfela kredytowego to jednak nie wszystko. Bankom spółdzielczym, które na ogół koncentrują działalność poza dużymi miastami, przez długi czas udawało się unikać konkurencji – czy to ze strony banków komercyjnych, czy np. spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. Dzięki temu mogły zbierać depozyty, stosunkowo niewiele za nie płacąc. Było to widać szczególnie dobrze w pierwszych latach po wejściu Polski do Unii Europejskiej, gdy dopłaty bezpośrednie dla rolnictwa trafiały głównie na rachunki prowadzone właśnie przez banki spółdzielcze.
Jak te pieniądze były (i są) wykorzystywane? Duża część portfela to kredyty dla firm czy klientów indywidualnych, ale część wolnej gotówki lokowano w bankach zrzeszających, które w założeniu mają wspomagać funkcjonowanie banków spółdzielczych (BS-y są ich właścicielami, banki zrzeszające oferują im usługi, których zakup w pojedynkę byłby zbyt drogi, wspomagają w ramach konsorcjów kredytowych, a także wykonują pewne obowiązki nadzorcze), kolejną część BS-y wykorzystywały na udzielanie preferencyjnych kredytów dla rolnictwa.
Ostatnie dwie kategorie jeszcze kilka lat temu dawały bankom spółdzielczym spory komfort: lokaty w bankach zrzeszających nie wymagają wielkiego nakładu pracy, z kolei kredyty preferencyjne należą do najlepiej spłacanych, a przy tym mają gwarantowane oprocentowanie w wysokości 1,5-krotności stopy redyskonta weksli NBP. Dziś jednak z tego komfortu niewiele zostało. Nadal można ulokować pieniądze w banku zrzeszającym, ale już nie tak korzystnie jak w przeszłości. Obniżki stóp procentowych (stopy są obecnie rekordowo niskie, redyskonto weksli to zaledwie 1,75 proc.) sprawiły, że z dawnego zarobku na kredytach preferencyjnych niewiele zostało.
Konsekwencje widać w rachunku wyników. Od początku 2013 r. był tylko jeden kwartał, w którym przychody odsetkowe okazały się wyższe niż rok wcześniej. Ponieważ BS-y ograniczają oprocentowanie depozytów, wynik odsetkowy, czyli najważniejszy składnik dochodów banków, spadał wolniej, a przez kilka kwartałów nawet się poprawiał. Ale w ostatnich miesiącach znów wróciły tu spadki. W III kw. dochody odsetkowe były o 8 proc. mniejsze niż rok wcześniej.
„Wynik odsetkowy zmniejszył się pomimo zmniejszenia przez banki kosztów odsetkowych, które okazało się niewystarczające do skompensowania spadku przychodów odsetkowych – przede wszystkim od sektora finansowego (banki zrzeszające) oraz instytucji rządowych i samorządowych” – wskazuje KNF w raporcie za I półrocze.
Kłopot z efektywnością
Z wyższymi kosztami ryzyka i mniejszymi dochodami z odsetek banki spółdzielcze poradziłyby sobie tak, jak radziły sobie w przeszłości banki komercyjne. Ale jest poważna przeszkoda: spółdzielcy nie są tak skorzy do ograniczania kosztów, jak bankowcy z „komercji”. Po części wynika to ze specyfiki tej części sektora: tworzy go kilkaset niewielkich instytucji obsługujących klientów zwykle z dala od głównych ośrodków gospodarki (choć wśród największych BS-ów dominują te, które mają siedziby w dużych miastach). Efekt jest jednak taki, że o ile w aktywach, kredytach czy depozytach sektor spółdzielczy ma mniej niż 10-proc. udział w całości systemu bankowego, to w zatrudnieniu ten udział jest dwa razy wyższy, a w liczbie placówek zbliża się do 40 proc.
W konsekwencji obniżka kosztów działania to w sektorze spółdzielczym działanie wyjątkowe – w ostatnich pięciu latach były tylko dwa kwartały, w których wydatki na bieżące funkcjonowanie okazywały się mniejsze niż rok wcześniej. To odróżnia BS-y od banków komercyjnych. Tu w latach 2011–2012 koszty rosły, podobnie jak w bankach spółdzielczych. Później jednak przyszły trzy lata, w trakcie których wydatki się zmniejszały.
I banki spółdzielcze okazują się wyraźnie mniej efektywne od komercyjnych. W tych ostatnich wskaźnik kosztów do dochodów nie przekraczał w ostatnich latach 50 proc. W bankach spółdzielczych wynosił przeciętnie 65 proc. A nie brak takich BS-ów, w których ten wskaźnik przekracza nawet 80 proc. Według nadzoru w ubiegłym roku takich banków było 120, a w pierwszej połowie tego roku – już 174.
Więcej programów naprawczych
Pod koniec 1991 r. działało w Polsce niemal 1,7 tys. banków spółdzielczych. W kolejnych latach ta liczba się zmniejszała, ale bardzo powoli. Ówczesny kryzys bankowy odcisnął jednak mocne piętno na tym sektorze. Duża część banków musiała przejść procedury naprawcze, wiele z nich musiało się połączyć z silniejszymi bankami, a w przypadku kilkudziesięciu BS-ów ogłoszona została upadłość.
Obecnie funkcjonuje ponad 560 banków spółdzielczych. O ile kilka lat temu postępowania naprawcze miały charakter jednostkowy, to według stanu na koniec czerwca było ich już 31. „Liczba banków spółdzielczych zobowiązanych do realizacji programów postępowania naprawczego nie zmieniła się w stosunku do końca 2014 r., niemniej postępowania naprawcze rozpoczęło pięć nowych banków, z których dwa należą do największych banków spółdzielczych” – informuje KNF. Jednym z tych nich był SK Bank, którego działalność została niedawno zawieszona. W połowie roku programy sanacyjne realizowały banki mające 10-proc. udział w aktywach sektora spółdzielczego.
Jaka przyszłość czeka banki spółdzielcze? Wiele będzie zależało od tego, jak zorganizują one funkcjonowanie pod rządami nowej ustawy regulującej ich działanie. Została ona uchwalona pod koniec minionej kadencji Sejmu. Wprowadza do naszych przepisów unijne regulacje dotyczące wymogów kapitałowych i płynnościowych. Zmienia też sposób funkcjonowania zrzeszeń. Dotychczas były to dość luźne konfederacje ułatwiające współpracę banków spółdzielczych. Teraz banki tworzą systemy ochrony instytucjonalnej, w ramach których – w uproszczeniu – wzajemnie za siebie odpowiadają. Niewykluczone, że z czasem będą w stanie umocnić swoją pozycję w sektorze bankowym. Jak wielokrotnie podkreślali przedstawiciele nadzoru, jeśli wziąć pod uwagę wielkość dwóch funkcjonujących u nas zrzeszeń, to każde z nich mieści się w pierwszej dziesiątce rankingu największych banków.©?
Wiele banków ma problemy z portfelem kredytowym