Jak to się mogło stać? Jak Solidarność przy współudziale rozkładającej się partii komunistycznej mogła zafundować Polsce naiwną, nieprzemyślaną i antysocjalną terapię szokową? Komu nie dość tego typu pytań, powinien koniecznie przeczytać książkę „O załamaniu i poprawie”. Bo tam może znaleźć przynajmniej część odpowiedzi.

Ta książka to wybór tekstów publicystycznych Janusza Beksiaka, zmarłego rok temu ekonomisty z SGH. Nie wiedzą państwo, kto to był Beksiak? No cóż, niewiele brakowało, by to on, a nie Leszek Balcerowicz, firmował terapię szokową roku 1989. Bo faktycznie, gdy Polakom „wybuchła” wolność, Beksiak był w polskiej debacie ekonomicznej dużo większym nazwiskiem niż młodszy o dwie dekady Balcerowicz. Już wtedy miał za sobą imponującą karierę naukową oraz publiczną.
Beksiak był przez ćwierć wieku członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A w latach 1977–1979 pełnił nawet funkcję doradcy ekonomicznego Edwarda Gierka. Tuż przed końcem „przerwanej dekady” Beksiak zrezygnował jednak z radzenia pierwszemu sekretarzowi i wystąpił z partii. W roku 1980 był już w Solidarności, szybko stając się jednym z jej najważniejszych ekspertów ekonomicznych. Gdy „S” wróciła do gry po ciemnej nocy stanu wojennego, Beksiak stał bardzo blisko przewodniczącego związku Lecha Wałęsy. To były czasy, gdy postulaty ekonomiczne opozycji zaczynały w fundamentalny sposób odrywać się od socjalnego ducha 1980 r. i 21 postulatów stoczniowych. Ekonomiczni doradcy związku, tacy jak Ryszard Bugaj i Tadeusz Kowalik, powoli szybko stawali się mniejszością. Nadchodził czas ekonomicznych ultraliberałów. Głoszących, że tylko radykalna i fundamentalna reforma rynkowa może wyrwać Polskę z politycznej i ekonomicznej zapaści epoki Jaruzelskiego. Beksiak był w tym gronie bardzo ważnym głosem. Po wyborach 1989 r. przygotował nawet własny plan terapii szokowej. W rzeczywistości porównywalnie szokowy do tego wdrażanego potem przez ekipę Leszka Balcerowicza. Po dymisji rządu Mazowieckiego Beksiak doradzał jeszcze „wałęsowskiemu” premierowi Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu. Ale wtedy to Balcerowicz był już większym nazwiskiem i faktycznym ojcem polskich przemian. Beksiak zajął pozycję recenzenta i przez pewien czas (lata 90.) był jednym z bardziej aktywnych głosów w polskiej debacie ekonomicznej.
Książka „O załamaniu i poprawie” to jest zbiór takich właśnie publicystycznych tekstów Beksiaka. Oczywiście bardzo różnych. Pierwsze, te publikowane w 1980 r., czyta się bardzo trudno. Bo są pisane specyficzną nowomową. Bo nie dość, że o gospodarce pisało się wtedy dużo „ciężej” niż dziś, to jeszcze Beksiak występował wówczas z pozycji byłego i krytycznego doradcy „upadłego króla” (ekipa Jaruzelskiego po odsunięciu od władzy Gierka pozwoliła mediom trochę sobie na nim poużywać). Przy czym na otwartą krytykę samego realnego socjalizmu nie było jeszcze wówczas zielonego światła. Im jednak bliżej czasów współczesnych, tym teksty Beksiaka robią się prostsze i bardziej klarowne. A może po prostu sam profesor coraz bardziej odkrywa w sobie liberała i daje mu się wyszaleć? Te z lat 90. i pierwszej dekady XXI w. to już jazda na całego. Polecam choćby „Tekst na liberałów i antyliberałów” opublikowany w „Rzeczpospolitej” w 2003 r. To jakby podręcznikowy przykład wolnorynkowej ortodoksji, która dominowała wówczas w polskich elitach politycznych i opiniotwórczych. Tu nie ma miejsca na wątpliwości. Tu jest tylko dobro i zło. Albo liberalizm, albo etatyzm. Albo prawda, albo fałsz. Nie ma żadnej alternatywy.
Te argumenty i propagowany przez Beksiaka sposób rozumowania zapewne państwa nie zaskoczą. Są jednak ciekawym zapisem stanu umysłu jednej z ważnych figur Solidarności. A jednocześnie wcale nie laika, tylko wytrawnego ekonomisty. Który choć zna się na gospodarce, to daje się ponieść neoliberalnej fali. Wyrzucając po drodze kolejne wątpliwości. Czytajmy, również ku przestrodze.