Do września tego roku sądy ogłosiły upadłość 566 firm. To o 9 proc. mniej niż przed rokiem – wynika z zestawienia sporządzonego przez Coface, firmę zajmującą się ubezpieczaniem należności. Ale do wyników sprzed kryzysu daleko
Do września tego roku sądy ogłosiły upadłość 566 firm. To o 9 proc. mniej niż przed rokiem – wynika z zestawienia sporządzonego przez Coface, firmę zajmującą się ubezpieczaniem należności. Ale do wyników sprzed kryzysu daleko
Tym samym pozytywny trend z II kwartału, kiedy to nastąpił spadek w liczbie bankructw o 5 proc., jest kontynuowany. Eksperci zauważają jednak, że choć nastąpiła poprawa, to wynik ciągle jest prawie dwukrotnie gorszy niż w pierwszych trzech kwartałach przedkryzysowego 2008 r.
To przede wszystkim wina sektora produkcyjnego, w którym liczba bankrutów wzrosła o 7 proc., do 177.
– Branża metalowa zmaga się ze spadkami cen stali, którym nie jest w stanie zapobiec rosnący popyt m.in. z sektora budowlanego. Firmy mają problemy z pokryciem kosztów stałych i rentownością, co przyniosło 19-proc. skok w liczbie upadłości – wyjaśnia Marcin Siwa, dyrektor oceny ryzyka w Coface.
Jeszcze gorsza sytuacja panuje w sektorze produkcji wyrobów z gumy i tworzyw sztucznych (wzrost o 31 proc.) oraz odzieży i wyrobów tekstylnych (wzrost o 150 proc.). W ostatnim przypadku powodem jest nasilająca się konkurencja z Dalekiego Wschodu.
Powoli z kłopotów wychodzą natomiast budownictwo oraz handel. Obie branże odnotowały spadek w upadłościach, odpowiednio o 18 i 21 proc. W branży budowlanej to zasługa nowych inwestycji infrastrukturalnych, którym sprzyja nowe rozdanie funduszy unijnych, oraz dobrej koniunktury w segmencie mieszkaniowym i komercyjnym.
– Zyskują na tym duże firmy, będące beneficjentami największych kontraktów. Małe i średnie przedsiębiorstwa nadal borykają się z problemami płynnościowymi. Dlatego budownictwo to branża, w której opóźnienia w płatnościach występują najczęściej – komentuje Marcin Siwa. Na korzyść handlu działa natomiast rosnąca sprzedaż detaliczna. W 2014 r., według GUS, zwiększyła się w cenach bieżących o 3,3 proc., do lipca tego roku o 0,6 proc.
– Firmy handlowe wciąż jednak zmagają się z deflacją oraz konkurencją. To utrudnia im zwiększanie sprzedaży oraz wywołuje presję na marże. Dlatego hurtownicy mają się gorzej niż sklepy – tłumaczy Marcin Siwa.
Według szacunków Coface na koniec roku liczba upadłości powinna być jednak niższa w sumie o 8 proc., a na koniec 2016 r. o 5 proc.
To efekt coraz lepszych perspektyw na rynku pracy, utrzymującego się wzrostu wynagrodzeń oraz spadku bezrobocia. Stopa rejestrowanego w Polsce bezrobocia spadła w sierpniu do blisko 10 proc. i jest to rezultat najlepszy od 7 lat.
– Przedsiębiorcy z miesiąca na miesiąc potrzebują więcej rąk do pracy. Jednym z największych wyzwań w najbliższym czasie będzie aktywizacja zawodowa osób trwale wykluczonych z rynku pracy – komentuje Bartosz Kaczmarczyk, prezes Grupy Kapitałowej Loyd.
Należy w związku z tym oczekiwać poprawy płynności w branżach bezpośrednio zależnych od popytu konsumenckiego. A także tych, które stawiają na eksport, bo ten cały czas zwiększa wartość – w I półroczu 2015 r. o 5,4 proc. do 80,02 mld euro.
– W ciągu czterech ostatnich lat zwiększaliśmy sprzedaż za granicą średnio o ponad 50 proc. rocznie. W tym roku eksport ma przynieść 15 proc. obrotu ze sprzedaży o wartości 540 mln zł. W ciągu trzech lat ma on odpowiadać w firmie za 30 proc. sprzedaży – potwierdza trend Wiesław Włodarski, właściciel FoodCare.
Jak podkreślają analitycy, eksporterzy korzystają na poprawiającej się sytuacji gospodarczej na naszym głównym kierunku eksportowym – w strefie euro.
– Prognozujemy, że wzrost gospodarczy Eurolandu sięgnie w tym roku 1,5 proc., a Niemiec 1,6 proc. – zauważa Grzegorz Sielewicz, główny ekonomista Coface w Polsce.
Z drugiej jednak strony sierpniowa susza może się odbić na wynikach wielu firm. Do tego dochodzi spowolnienie w Chinach.
– Ma to co prawda relatywnie nieduży wpływ na Polskę, ale już w większym stopniu na naszych partnerów handlowych, jak chociażby Niemcy, dla których Chiny są czwartym odbiorcą eksportu. Efekty tych powiązań mogą więc pośrednio dotknąć naszą gospodarkę – komentuje Grzegorz Sielewicz.
Gospodarstwa domowe z problemami
Końcówka wakacji i wrzesień przyniosły lawinowy wzrost w liczbie upadłości indywidualnych Polaków, która jest formalnie możliwa od 31 grudnia 2014 r. W sierpniu zbankrutowały 202 osoby, czyli o prawie 140 więcej niż w lipcu, który jak się okazuje, przyniósł tylko chwilowe osłabienie trendu. We wrześniu tendencja wzrostowa była kontynuowana – upadłość ogłosiły kolejne 223 osoby. Łącznie od stycznia niewypłacalność zadeklarowało 1330 Polaków (źródło: Bisnode Polska). Zdaniem ekspertów w kolejnych miesiącach zjawisko może przybierać na sile. Przybywa osób, które zaczynają mieć problem ze spłatą na czas zaciągniętych zobowiązań finansowych, mimo że zatrudnienie i wynagrodzenia w Polsce rosną. Duża w tym wina wzrostu kursu franka, po tym jak w styczniu tego roku centralny bank szwajcarski zadeklarował, że nie będzie bronić kursu swojej waluty.
– W efekcie w wielu przypadkach kredyt pozostały do spłaty jest znacząco większy niż wartość rynkowa mieszkania. Niektórzy dochodzą do wniosku, że nie widzą perspektyw na przyszłość, czyli możliwości spłaty zobowiązania, i decydują się na ogłoszenie upadłości. Robią to mimo konsekwencji w postaci niemożności sięgnięcia po pożyczkę przez najbliższe kilka lat – tłumaczy Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
To może tłumaczyć fakt, że najczęściej bankructwo ogłaszają osoby w wieku 40–49 lat, czyli te mające z reguły największe zobowiązania, nie tylko z tytułu zaciągniętych kredytów, ale i bieżących wydatków związanych z utrzymaniem domu i rodziny. W ich przypadku każda zmiana w sytuacji majątkowej przekłada się od razu na płynność finansową. Szczególnie że według najnowszej Diagnozy Społecznej wciąż mniej niż połowa Polaków ma oszczędności. W podziale na województwa wśród bankrutów dominują mieszkańcy Mazowsza, Śląska i Wielkopolski, czyli największych aglomeracji.
O ogłoszeniu upadłości decyduje sąd rejonowy wyłącznie na wniosek dłużnika. Wierzyciele nie mają uprawnienia do przymusowego wszczęcia tego rodzaju postępowania
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama