Wypowiedzi unijnej komisarz nie pozostawiają złudzeń. Planu B nie ma, bo negocjatorzy po obu stronach Atlantyku postawili przed sobą cel: podpisanie umowy handlowej pomiędzy UE a USA, i nie odstąpią od niego za żadną cenę. - Może poziom ambicji nie zostanie spełniony w 100 proc – powiedziała Malmström w Warszawie - ale nie zarzucimy naszego pomysłu.
Ta deklaracja może tłumaczyć dlaczego zebrane przez inicjatywę obywatelską prawie 3 mln podpisów pod apelem STOP TTIP nie stanie się hamulcem dla negocjatorów. - Nie ignorujemy głosów, ale w pewnych kwestiach trudno będzie znaleźć porozumienie – uprzedziła Komisarz. Wśród kwestii, które nie podlegają dyskusji jest ISDS czyli kontrowersyjny mechanizm pozwalający skarżyć państwo przez inwestora.
Dwa dni temu unijna komisarz zapowiedziała zastąpienie ISDS nowym narzędziem o nazwie ICE, które ma zapewniać większą przejrzystość i bezstronność. Prawa państw do regulacji nie będą mogły stać się podstawą do roszczeń ze strony inwestorów. - ISDS w TTIP już nie istnieje – potwierdziła w piątek w Warszawie komisarz Malmström. Co na to negocjatorzy z USA? Na razie nie wiadomo. Oficjalne stanowisko zajmą podczas jesiennej rundy negocjacji. Czy zaakceptują propozycję? Trudno przewidzieć, bo jak do tej pory USA nigdy nie przystąpiła do takich instytucji jakie wprowadzić miałoby ICE. Nie wiadomo też, czy ISDS pozostanie w obecnie istniejących umowach, np. Polski z USA, czy też zastąpi go ICE.
- TTIP jest dobry dla Polski i dla UE – przekonywała Malmström . - Głosy niepokoju są czymś normalnym. Polska, wchodząc do UE też miała podobne obawy. Dziś już wiecie, że było warto – stwierdziła komisarz.
Przedstawicielka KE wskazywała na korzyści jakie odniosą dzięki TTIP małe firmy oraz - to nowość - polskie rolnictwo, dla którego otworzyłby się amerykański rynek. W jakim stopniu z konkurencją poradzą sobie MSP tego na razie nie wiadomo. Podobnie jak nie wiadomo jaki będzie rozkład ewentualny korzyści w państwach UE. Bo że nie będą one równomierne wreszcie KE głosem swojej komisarz przyznała. - Państwa, które już dużo eksportują do USA będą w lepszej sytuacji, a małe firmy, które będą dopiero zaczynać nie odczują od razu korzyści- przyznała.
Malmström powtórzyła, że celem negocjatorów jest podpisanie umowy jeszcze za kadencji prezydenta Obamy, choć już wiadomo, że w 9 obszarach negocjacyjnych do porozumienia nie dojdzie. Wśród problemowych obszarów znajdują się kosmetyki, których definicja zasadniczo różni się w Europie i USA. Różnice są tak duże, że eksport do USA jest prawie niemożliwy. Komisarz przyznała, że wspólna definicja raczej nie powstanie.