Resorty finansów i Skarbu Państwa chcą zdecydowanie zwiększyć uprawnienia państwowego inwestora na rynku kapitałowym. Jak przekonują, wszystko w imię wzmocnienia polskiej gospodarki. Jednak pomysł ma bardzo wielu przeciwników
ikona lupy />
Państwowa siła / Dziennik Gazeta Prawna
Rządowy projekt nowelizacji ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1382 ze zm.) przewiduje między innymi zmianę art. 4 pkt 27 ustawy. Przepis ten zawiera definicję pośredniego nabycia akcji. Zgodnie z propozycją statusu podmiotu dominującego nie mógłby jednak uzyskać Skarb Państwa. Co w praktyce by to oznaczało? Skarb Państwa i kontrolowane przez niego spółki nie musiałyby ogłaszać wezwań ani wypełniać obowiązków informacyjnych. Czyli zupełnie inaczej niż wszyscy inni inwestorzy.
Zakusy na wzmocnienie pozycji państwa na rynku były już dawniej, ale do tej pory nie szły tak daleko. Wielu ekspertów przekonuje, że to pogwałcenie reguł rządzących rynkiem kapitałowym i dzień, w którym weszłaby w życie nowa ustawa, byłby dniem dobicia akcjonariuszy mniejszościowych.
Front sprzeciwu
Istotnym i takim, którego trudno posądzić o próbę załatwienia partykularnych interesów, przeciwnikiem uprzywilejowania Skarbu Państwa jest Komisja Nadzoru Finansowego. „UKNF (...) stanowczo nie zgadza się z propozycją Ministerstwa Skarbu w zakresie wprowadzenia w projekcie wyłączenia dla Skarbu Państwa, w celu uniknięcia uznania go za podmiot dominujący w przypadku pośredniego nabycia akcji spółki publicznej” – czytamy w opinii urzędu. Przewodniczący Andrzej Jakubiak uważa, że nie ma podstaw, aby wyłączać jakiekolwiek obowiązki wobec Skarbu Państwa, skoro uczestniczy on w obrocie kapitałowym tak samo jak inni. Tym samym wszyscy powinni mieć jednakowe prawa i obowiązki. A nowelizacja art. 4 pkt 27 ustawy o ofercie publicznej postawiłaby państwowego inwestora ponad fundamentalnymi dla prawidłowego funkcjonowania rynku obowiązkami, takimi jak konieczność ogłoszenia wezwania lub – wynikającego z art. 69 ustawy o ofercie – wymogu ujawniania stanu posiadania głosów.
Podobne opinie przedstawiły także Narodowy Bank Polski, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych oraz Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. SEG w swoim stanowisku idzie bardzo daleko i pisze nawet o ryzyku „dramatycznego obniżenia standardów regulacyjnych do poziomu nieakceptowanego wśród rozwiniętych krajów Unii Europejskiej”. Stowarzyszenie wskazuje też, że przyjęcie propozycji MF i MSP w praktyce doprowadziłoby do fatalnego w skutkach obniżenia pozycji i ochrony akcjonariuszy mniejszościowych w spółkach, w których udział ma Skarb Państwa. Celem instytucji wezwania (którego państwowy inwestor by nie wykonywał) jest wszak umożliwienie pozostałym akcjonariuszom przejmowanej spółki publicznej „wyjścia” z inwestycji poprzez sprzedaż akcji po określonej cenie. Brak dostępu do informacji istotnie by więc ograniczył prywatnym podmiotom rynku kapitałowego możliwość podejmowania decyzji inwestycyjnych.
Wbrew Unii
Wśród przeciwników nowelizacji jest także Ministerstwo Spraw Zagranicznych. I używa bardzo mocnego argumentu: otóż zmiana mogłaby być niezgodna z unijną dyrektywą 2004/25/WE w sprawie ofert przejęcia. „Projektodawca powinien stosownie uzupełnić uzasadnienie, wykazując, że zmiana definicji pośredniego nabycia akcji nie będzie mieć wpływu na ochronę inwestorów” – wskazuje dyplomatycznie wiceminister Artur Nowak-Far, choć z pisma jasno wynika, że propozycja resortu finansów jest oceniana bardzo nisko.
Jednak zdaniem przedstawicieli inwestorów uzasadnienie, o którym wspomina resort spraw zagranicznych, będzie niemożliwe. Jak bowiem chronić akcjonariusza mniejszościowego, jeśli zostanie mu ograniczony dostęp do informacji i będzie miał problem z „wyjściem” ze spółki? SEG wskazuje, że takiego rozwiązania nie wypracowało żadne europejskie państwo z liczącym się rynkiem kapitałowym.
Ministerstwo Finansów pozostaje jednak niezrażone. Jak spokojnie tłumaczy, wszystkie uwagi przyjmuje do wiadomości, ale i tak planuje art. 4 pkt 27 ustawy o ofercie zmienić.
Proponowany przepis – jak przekonuje resort finansów – ma na celu wzmocnienie bezpieczeństwa zarządzania aktywami Skarbu Państwa. A w związku z tym projektodawca uznał za zasadne pozostawienie go w projekcie. Nie jest jednak tajemnicą, że urzędnicy zastanawiają się nad rozwiązaniem pośrednim – które i wzmocniłoby pozycję Skarbu Państwa, i nie osłabiło aż tak istotnie sytuacji innych inwestorów. Problem w tym, że nikt nie ma pomysłu na konkretną propozycję legislacyjną.
Obrona przed wrogiem
Niezależni eksperci wypowiadają się na razie dość powściągliwie, choć zwracają też uwagę na wiele wątpliwości. Na przykład radca prawny Mateusz Bednarz z kancelarii JSLegal uważa, że proponowane rozwiązanie jest co najmniej niejasne, choć nie należałoby go od razu przekreślać.
– Nie należy lekceważyć argumentów projektodawcy, odwołujących się do „wzmocnienia bezpieczeństwa zarządzania aktywami Skarbu Państwa”, zważywszy w szczególności na sytuacje związane choćby z próbą wrogiego przejęcia Grupy Azoty SA – argumentuje mec. Bednarz.
Jego zdaniem jednak, jeśli by ostatecznie zdjęto obowiązek ogłaszania wezwań, a także ujawniania stanu posiadanej liczby głosów przez Skarb Państwa w spółkach publicznych – będzie można mówić o małej rewolucji w dotychczasowym sposobie myślenia o rynku publicznym w Polsce.
– Mogłaby w takiej sytuacji istnieć również konieczność odpowiednich zmian w prawie handlowym, mając na uwadze istniejącą obecnie zasadę równości akcjonariuszy – przypomina Mateusz Bednarz.
Chodzi między innymi o art. 20 kodeksu spółek handlowych, który stanowi, że wspólnicy albo akcjonariusze spółki kapitałowej powinni być traktowani jednakowo w takich samych okolicznościach.
Zasadniczo jednak mec. Bednarz twierdzi, że warto dalej pracować nad tym rozwiązaniem. Nie wyobraża sobie natomiast, aby zostało ono przyjęte wbrew wskazaniom Komisji Nadzoru Finansowego czy stowarzyszeń emitentów oraz inwestorów. Można więc przypuszczać, że w tej kadencji Sejmu do istotnych zmian już nie dojdzie.

Jakim akcjonariuszem powino być państwo
Jeśli Skarb Państwa miałby w zarządzaniu spółkami zachowywać się raczej jak inwestor pasywny, niewpływający na bieżące zarządzanie, wówczas nie można go traktować jak podmiotu dominującego. Z drugiej strony konsekwentne uznawanie Skarbu Państwa za podmiot dominujący nad spółkami, w których ma np. większość kapitałową, wymusza na Skarbie Państwa egzekwowanie kontroli operacyjnej nad działalnością takich spółek. Inaczej bowiem Skarb Państwa nie będzie w stanie prawidłowo wypełniać obowiązków podmiotu dominującego i może ponosić surowe konsekwencje naruszenia przepisów w sytuacji, gdy kontrola i wpływ nie byłyby dostatecznie głębokie i skuteczne. Możliwość wypełniania obowiązków podmiotu dominującego oznacza zaś ingerencję w działalność spółek i rozbudowę aparatu biurokratycznego, który by te zadania realizował. Myślę, że mało jest zwolenników takiego rozwiązania, także w szeregach tych, którzy Skarb Państwa w zakresie definicji podmiotu dominującego chcieliby pozostawić. Zatem pytanie nie powinno brzmieć, czy Skarb Państwa powinien być czy może nie powinien być uznawany za podmiot dominujący. Trafniejsze pytanie to: jakim akcjonariuszem w spółkach powinien być Skarb Państwa.
Etap legislacyjny
Przed rozpatrzeniem przez Stały Komitet Rady Ministrów