Kijów znalazł potężnego partnera w negocjacjach z zagranicznymi wierzycielami – wsparła go Christine Lagarde
MFW to pożyczkodawca ostatniej instancji dla krajów, które wpadają w gospodarcze kłopoty. Ukrainie na początku tego roku obiecano pożyczki z funduszu przekraczające 17 mld dol. Fundusz znany jest jednak z tego, że ci, którzy korzystają z jego pieniędzy, muszą zgodzić się na radykalne programy stabilizacyjne. Fundusz chce też, by kraje, którym pomaga, były w stanie samodzielnie spłacać zadłużenie. Mimo to w sporze Kijowa z grupą prywatnych wierzycieli MFW stanął po stronie Ukraińców.
Wierzyciele to zagraniczne fundusze, które mają ukraińskie obligacje o wartości niemal 9 mld dol. Kijów chce od nich zgody na umorzenie części długu. Fundusze stanowczo się temu sprzeciwiają. Zgadzają się na to, by wydłużyć termin spłaty. Ich zdaniem Ukraina może na bieżąco obsługiwać zadłużenie, wykorzystując w tym celu rezerwy walutowe banku centralnego (w końcu maja wynosiły one prawie 10 mld dol.).
Do niedawna najmocniejszym głosem wsparcia dla władz w Kijowie był artykuł byłego sekretarza skarbu USA Lawrence’a Summersa w międzynarodowej prasie finansowej, w którym argumentował on, że jeśli nie będzie zgody na redukcję zadłużenia Ukrainy, to jej rząd sam powinien zaprzestać spłaty długów.
Kilka dni temu podobne wypowiedzi padły ze strony najważniejszych urzędników MFW. Christine Lagarde, dyrektor wykonawczy funduszu, wydała oświadczenie, w którym wskazała, że wprawdzie fundusz opowiada się za porozumieniami wierzycieli i dłużników, ale gdyby w przypadku Ukrainy do takiego porozumienia nie doszło, to MFW nadal może udzielać pożyczek naszemu wschodniemu sąsiadowi. Zakwestionowała też pomysł wykorzystywania rezerw dewizowych na spłatę zadłużenia.
Zdaniem specjalistów stanowisko funduszu osłabia pozycję negocjacyjną wierzycieli Ukrainy. A Kijów ma również inne długi. Poprzedni prezydent Wiktor Janukowycz w lutym ub.r., niedługo przed utratą władzy, pożyczył 3 mld dol. od Rosji, która kupiła ukraińskie obligacje. Choć obecny prezydent Petro Poroszenko nazywa pożyczkę „łapówką”, to w końcu tego tygodnia rząd w Kijowie powinien jednak wyłożyć 75 mln dol. na spłatę odsetek od tych obligacji. Poroszenko zapowiedział, że Ukraina zachowa się w tej sprawie odpowiedzialnie, nie ma jednak deklaracji, czy pieniądze zostaną przesłane do Moskwy.
Brak przelewu miałby daleko idące konsekwencje: byłby to pierwszy przypadek niewywiązania się ze zobowiązań finansowych przez obecne władze Ukrainy (gdy w końcu kwietnia zbliżał się termin spłaty 750 mln dol. zadłużenia państwowego Ukreiximbanku, przesunięto go na końcówkę lipca). Utrudniałoby to dostęp do finansowania w przyszłości.
Dług publiczny Ukrainy wynosi obecnie ok. 100 proc. PKB tego kraju. MFW chce, by w 2020 r. było to mniej niż 71 proc. PKB. Dopóki gospodarka jest w recesji, poprawa tego wskaźnika jest możliwa tylko przez redukcję zadłużenia. W I kw. PKB Ukrainy był o niemal jedną piątą mniejszy niż rok wcześniej. Oficjalna prognoza funduszu na ten rok to 5,5-proc. spadek PKB i ponad 30-proc. inflacja. W przyszłym roku MFW spodziewa się spadku inflacji na Ukrainie do ok. 10 proc. i 2-proc. wzrostu PKB.