Po trzech latach restrykcji wskaźniki miały ruszyć w górę, ale wszystko wskazuje na to, że ten proces się opóźnia.

Powrót chińskiej gospodarki na ścieżkę niezakłóconego wzrostu opóźnia się, bo koronawirus nie daje za wygraną. Według prognozy przedstawionej pod koniec maja przez Zhong Nanshana, specjalistę od chorób zakaźnych, który jest jednym z czołowych ekspertów doradzających chińskiemu rządowi, w czerwcu liczba zakażeń koronawirusem w Chinach mogła sięgnąć 65 mln. Zakażenia powoduje wariant XXB, będący odmianą wariantu Omikron. Już w kwietniu liczba nowych przypadków sięgała 40 mln tygodniowo, a obecnie przez kraj przetacza się szczyt zakażeń. Dokładne liczby nie są znane, bo od stycznia Chiny nie publikują już danych dotyczących zakażeń i zgonów na COVID-19. Zresztą nawet gdy liczby te były podawane, część ekspertów podawała w wątpliwość ich wiarygodność.

Mieszkaniowy zjazd

Jednym z sygnałów słabości chińskiej gospodarki, który można powiązać z koronawirusem, jest majowy spadek cen na rynku nieruchomości, uwzględniający dane z 70 miast (opracowane przez Goldman Sachs). Wzrosty cen na początku roku odbierane były jako sygnał dochodzenia do stanu równowagi rynku, który w dwóch poprzednich latach doświadczył niewypłacalności wielu firm deweloperskich i dużego spadku sprzedaży. Chińskie władze dołożyły starań, żeby ułatwić deweloperom dokończenie już rozpoczętych budów w sytuacji braku popytu na nowe projekty. Według tygodnika „The Economist” liczba sprzedanych nieruchomości spadła do 70 proc. stanu z 2019 r., ostatniego sprzed wybuchu pandemii. Nowych budów jest 40 proc. w relacji do danych sprzed trzech lat.

Blisko zera

Na problemy rynku nieruchomości zareagował w zeszłym tygodniu Ludowy Bank Chin, obniżając jedną z podstawowych stóp procentowych (one-year medium-term lending facility) z 2,75 proc. do 2,65 proc. W ten sposób chińskie władze chcą obniżyć koszty kredytów hipotecznych. Zdaniem niektórych ekspertów za pierwszą od 10 miesięcy obniżką stóp pójdą zapewne kolejne. Dodatkowo władze mogą wycofać się z niektórych ograniczeń w nabywaniu nieruchomości wprowadzonych w czasach, kiedy ceny rosły zbyt szybko.

Zwiększona liczba zakażeń koronawirusem może też opóźniać uzupełnianie miejsc pracy po tym, jak w grudniu zeszłego roku Chiny zniosły utrzymywane przez niemal trzy lata antycovidowe restrykcje. Według szacunków Robina Xinga z Morgan Stanley w sektorach usługowych wymagających kontaktów z klientami, takich jak restauracje, w Chinach powinno powstać ok. 16 mln miejsc pracy. Biorąc pod uwagę przykłady z innych państw azjatyckich, proces ten zajmie Chinom dwa–trzy kwartały, ale obecna fala zakażeń może go zakłócić. Tym samym nieco później w gospodarce pojawią się dochody tej grupy pracowników.

Mimo problemów Chiny nie powinny mieć – w ocenie Xinga – problemów z wypełnieniem prognozy wzrostu na ten rok zakładającej, że PKB zwiększy się o 5 proc. Jednocześnie w ujęciu kwartalnym w okresie kwiecień–czerwiec wzrost gospodarczy mógł spaść do zera.

Po pierwszych miesiącach nowego roku, kiedy dane obrazujące aktywność gospodarki wskazywały na szybko postępujące ożywienie, niektóre ośrodki analityczne zdecydowały się na podniesienie prognoz wzrostu na ten rok. Na przykład Goldman Sachs podwyższył swoje oczekiwania z 5,5 do 6 proc. Po ostatnich, nieco słabszych danych nie ma wysypu analiz z obniżonymi prognozami.

Produkcja bez impetu

Jednym z ważnych obszarów gospodarki, który wytracił widoczny jeszcze kilka miesięcy temu impet, jest przemysł. Roczne tempo wzrostu produkcji wyniosło w maju 3,5 proc., wobec 5,6 proc. w kwietniu. Oczekiwania ekonomistów były o 0,3 pkt proc. wyższe. Wskaźnik PMI, obrazujący nastroje osób zarządzających firmami przemysłowymi, spadł w maju do 48,8 pkt (poziom 50 pkt uważany jest za linię równowagi oddzielającą ożywienie od spowolnienia w danym obszarze gospodarki). Odczyt był niespodzianką, bo jeszcze miesiąc wcześniej PMI miał 51,9 pkt i ekonomiści oczekiwali utrzymania tej wartości. Na problemy z popytem na produkty chińskiego przemysłu wskazuje pogłębiający się spadek cen producentów. W maju inflacja PPI w Chinach wyniosła -4,6 proc. Odczyt był niższy niż miesiąc wcześniej o 1 pkt proc.

Pośredniego dowodu na słabość gospodarki dostarczają również notowania surowców, na które duża część zapotrzebowania pochodzi właśnie z Chin. Na przykład notowania ropy naftowej spadły w tym roku o 10 proc. Cena baryłki gatunku Brent wynosi ok. 77 dol. i jest bliska rocznemu minimum. Chiny są największym importerem ropy. Niemal cały wzrost z początku roku oddała również miedź, której Chiny zużywają najwięcej na świecie.

Jednocześnie jednak w ostatniej analizie rynku aluminium, którego notowania również znajdują się w trendzie spadkowym, bank Goldman Sachs zaznaczył, że gdyby nie utrzymujący się na wysokim poziomie popyt z Chin, spadek cen byłby jeszcze większy. ©℗

ikona lupy />
PKB, produkcja i ceny w Chinach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe