Kreml wykonuje nerwowe ruchy na rynku ziarna, bo niskie ceny uderzają w gospodarkę.

– Jeśli nie nastąpi postęp w usuwaniu barier dla eksportu rosyjskich nawozów i ziarna, przemyślimy, czy rzeczywiście ta umowa jest konieczna – mówił kilka dni temu Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Miał na myśli porozumienie między Rosją, ONZ, Ukrainą i Turcją w sprawie otwarcia ukraińskich portów nad Morzem Czarnym w celu odblokowania eksportu ukraińskiego zboża. W wyniku ubiegłorocznych porozumień udało się dotychczas przewieźć 27 mln t różnego rodzaju ziarna. Do tej pory odnawiano je dwukrotnie, ale w marcu Rosja chciała zrobić to na krócej: na 60 dni zamiast 120.

Sankcji skierowanych konkretnie w eksport rosyjskiego ziarna i nawozów obecnie nie ma. Ze sprzedażą swojego zboża Rosja miała i tak poważne problemy, ale dotyczyły one przede wszystkim pierwszych miesięcy po agresji na Ukrainę. W drugiej połowie ub.r. nastąpiła daleko posunięta normalizacja – eksport ziarna był o 15 proc. większy niż w podobnym okresie 2021 r. Ale to nie oznacza końca rosyjskich kłopotów.

Przed napaścią na Ukrainę Rosja odpowiadała za 17 proc. światowego eksportu samej pszenicy, co czyniło ją największym eksporterem tego ziarna na świecie. Jeszcze przed wojną dużo się mówiło o rosyjskim eksporcie surowców energetycznych i uzależnieniu od nich Europy. Ale równie ważna dla Rosjan była ich pozycja na rynku żywności. O ile ropa czy gaz były dla Kremla okazją do szantażowania importerów i budowania imperialnej pozycji, o tyle eksport artykułów rolnych był przydatny do tworzenia propagandowego wizerunku spichlerza świata. Kreml próbuje teraz grać na tej nucie, sugerując, że porozumienie w sprawie Morza Czarnego służy zamożnym krajom (w rzeczywistości ok. 55 proc. ziarna wyeksportowanego przez Morze Czarne trafia do krajów rozwijających się).

Eksport produktów rolnych służył Rosji do budowania propagandowego wizerunku spichlerza świata / Shutterstock / fot. Alexandr Soloviev/Shutterstock

Tak naprawdę chodzi o pieniądze, a raczej ich brak. Powód? Ten sam, który rozpala emocje w Polsce i w innych krajach z naszego regionu: gwałtowna obniżka cen zboża po zeszłorocznych rekordowych szczytach. – Ceny ziarna kształtują się globalnie. Na całym świecie wartość ziarna spada. Polska czy Rosja nie są wyjątkami. Ceny zboża są już poniżej wartości sprzed wojny – mówi Jakub Olipra, specjalista od rynku rolniczego z Credit Agricole Bank Polska.

Dla będącej w trudnej sytuacji gospodarczej Rosji niskie ceny zboża to poważny kłopot. Tym można tłumaczyć deklarację Ławrowa i wypowiedzi reszty rosyjskiej wierchuszki w sprawie handlu ziarnem. Krótkoterminowo jest to skuteczna taktyka. Pod koniec marca, kiedy Moskwa ogłosiła, że zaleca swoim producentom wstrzymanie eksportu, ceny pszenicy na paryskiej giełdzie Matif wzrosły najmocniej w ciągu kilku ostatnich miesięcy.

We wtorek cena pszenicy na Matifie wzrosła, choć tylko o 1 euro (na koniec sesji wyniosła ponad 252 euro/t). Był to skutek m.in. opieszałej kontroli przeprowadzanej przez Rosjan na statkach przepływających przez Bosfor. Kolejka liczy już kilkadziesiąt jednostek.

Walcząca z przeceną Moskwa w ostatnich dniach otrzymała jednak potężny cios. Decyzję o wycofaniu się z działalności w Rosji ogłosiła trójka czołowych firm handlujących zbożem: kanadyjsko-szwajcarska Viterra, amerykański Cargill oraz francuska Louis Dreyfus. Przedsiębiorstwa te w całości wycofają się z Rosji do 1 lipca, wypełniając wcześniej powzięte zobowiązania. W teorii to dla Kremla dobra wiadomość, gdyż od kilku lat Rosjanie próbowali przejąć kontrolę nad swoim rynkiem zboża (chęć przejęcia rosyjskich aktywów Cargilla i Viterry już w grudniu deklarował Uralchem, rosyjski potentat na rynku nawozów). Ale tak naprawdę to kolejny cios, który spada na tamtejszy rynek. Sam Cargill zatrudniał tam ok. 2,5 tys. ludzi, a wartość jego inwestycji przekracza 1,1 mld dol.

Cargill tłumaczył wyjście z Rosji tym, że „żywność to podstawowe prawo człowieka i nie powinna być używana jako broń”, sugerując, że chodzi o wizerunek firmy. Znaczenie ma jednak również to, że Zachód objął sankcjami działalność firm transportowych oraz banków i ubezpieczycieli. Poza tym od wybuchu wojny rosyjski rynek jest uważany za ryzykowny i niestabilny.

– Wycofanie się traderów z rosyjskiego rynku nie oznacza końca handlu produktami rolniczymi z tego kraju. Będzie to jednak oddziaływać w kierunku spadku cen rosyjskiego ziarna – komentuje Jakub Olipra.

Zboże na świecie pozostanie więc tanie, o ile nie zdarzy się nic niespodziewanego, jak np. wypowiedzenie umów o odblokowaniu portów przez Rosję. Ukraiński wiceminister infrastruktury Jurij Jaskow w rozmowie z brytyjskim „Guardianem” stwierdził, że taki krok spowodowałby wzrost cen ziarna o ok. 15 proc. ©℗