Niedawno prasa doniosła, że niemieccy naukowcy z Uniwersytetu w Bielefeld zbudowali Hektora, robota posiadającego samoświadomość, zdolnego do odczuwania emocji, wyposażonego w sieć neuronową pozwalającą na tworzenie i komunikowanie abstrakcyjnych idei.
Przygotowywana jest kolejna wersja umożliwiająca Hektorowi tworzenie modeli innych robotów. Po drugiej stronie Atlantyku Elon Musk, największa gwiazda przedsiębiorczości technologicznej, sformułował znamienne ostrzeżenie, że w niedalekiej przyszłości największym zagrożeniem dla ludzkości staną się autonomiczne systemy robotów wyposażonych w samoświadomość, „osobowość” i zdolnych do realizacji własnych celów. Można przypuszczać, że w supertajnych laboratoriach wojskowych powstają znacznie silniejsi i bardziej zaawansowani kuzyni Hektora przygotowywani na przyszłe wojny. Wzmianki o tego typu systemach można było spotkać już w latach 60. w książkach giganta science fiction Stanisława Lema. Jak do tej pory spełniło się bardzo wiele przepowiedni Lema, takich jak materiały biointeraktywne i inteligentne, nano- i biotechnologie, megasieci informacyjne i wiele innych. Wygląda na to, że tak samo będzie z autonomicznymi systemami.
Wielokrotnie spotkałem się z opiniami, że to chore science fiction. Często pochodzą one od stąpających po ziemi ekonomistów, takich jak np. dwaj uznani autorzy amerykańscy, Frank Levy i Richard Murnane. W książce wydanej zaledwie dziesięć lat temu zapewniali, że prowadzenie samochodu na zatłoczonej ulicy jest zadaniem tak skomplikowanym, że komputer z pewnością nie zdoła mu podołać. Podobnie jeszcze w latach 70. Herbert Simon, laureat Nobla, twórca pierwszego systemu sztucznej inteligencji i szachista, przekonywał, że komputer nie będzie w stanie wygrać z arcymistrzem. Już w 1996 r. Deep Blue IBM wygrał z Garrim Kasparowem, który zauważył głęboką inteligencję i kreatywność w ruchach maszyny, spowodowane m.in. modyfikacjami kodu wprowadzanymi między partiami po to, by maszyna lepiej rozumiała styl gry Kasparowa. Ze względu na taki konserwatyzm, nieobcy najwybitniejszym umysłom, bywamy zaskakiwani przez nowe technologie, które w ekspresowym tempie likwidują całe przemysły i grupy zawodów, zastępując je innymi, przeważnie jednak już w innym wymiarze i na innym poziomie. Dlatego warto posłuchać Elona Muska i zastanowić się nad ekonomicznymi i społecznymi konsekwencjami kolejnych etapów rozwoju IT reprezentowanych przez Hektora i jego rodzinę.
Przeprowadzona w USA analiza 700 różnych zawodów wykazała, że 47 proc. ogółu zatrudnienia może zniknąć w wyniku automatyzacji. Dlaczego nie znika? Dlaczego wydajność nie rośnie na skutek stosowania nowych technologii? Na tym polega sformułowany jeszcze w końcu lat 80. i nierozwiązany w pełni do dzisiaj paradoks Solowa, laureata Nobla w dziedzinie ekonomii. Wiele wskazuje na to, że przyczyną jest rosnąca podaż i malejąca cena pracy w skali globalnej, a zwłaszcza w Trzecim Świecie, dokąd przenosi się produkcja z krajów rozwiniętych. Tam zaś z kolei oferowane są proste i nisko płatne prace usługowe, których jak na razie nie opłaca się automatyzować: domena prekariatu. W warunkach nadmiaru pracy i deflacji trapiącej rozwinięty świat wynagrodzenia tej grupy nie będą rosły. Szybkiej erozji ulegają natomiast ekonomiczne podstawy klasy średniej. Prostsze czynności nadzorcze, kontrolne, analityczne, sprawozdawcze, kalkulacyjne, inwentaryzacyjne, a nawet negocjacyjne są przejmowane przez systemy złożone w coraz większym stopniu z komunikujących się ze sobą maszyn (M2M).
Oznacza to pogłębiającą się polaryzację populacji zatrudnionych. Z jednej strony obejmuje ona stosunkowo wąską, choć rosnącą, grupę przedsiębiorców, inwestorów i innowatorów, wynalazców, uczonych, projektantów i inżynierów systemów, specjalistów od komunikacji i marketingu oraz wszelkiego rodzaju poszukiwanych ekspertów. Ich już wysokie wynagrodzenia i przywileje będą szybko rosły, znacznie powyżej tempa wzrostu gospodarek, bo to oni stanowić będą paliwo ekonomicznego sukcesu. Z drugiej strony zatrudnienie obejmie migrującą, nisko płatną i pozbawioną przywilejów niewykwalifikowaną siłę roboczą. Niezależnie od zagrożeń równowagi społecznej prekariat nie dostarczy wystarczających popytowych bodźców rozwoju i stabilność systemu stanie pod znakiem zapytania. Technologia jest jednak zarówno źródłem zagrożeń, jak i szans. Szanse polegają na tym, że zautomatyzowane systemy generują nowe rodzaje produktów przeznaczonych na globalny rynek, takich jak np. zaawansowane usługi telekomunikacyjne, gry komputerowe czy edukacja online. Są one w stanie wzbudzać nowe, potężne strumienie popytu w skali globalnej, a tym samym stymulować wzrost. Tylko czy kolejne generacje Hektorów nie wyłamią się z tego porządku?
Jesteśmy zaskakiwani przez nowe technologie, które w ekspresowym tempie likwidują całe przemysły i grupy zawodów, zastępując je innymi