Każda firma może sobie pozwolić na przebadanie i uzyskanie opinii konsumentów o produkcie, zanim wprowadzi go do sprzedaży
Dotychczas prowadzenie kampanii reklamowych i marketingowych oznaczało duże wydatki, na które stać było tylko największe firmy. Upowszechnienie internetu sprawiło, że pojawiły się narzędzia umożliwiające to także drobnym przedsiębiorcom.
Firma może na przykład wykorzystać marketing spersonalizowany, czyli internetowe docieranie do wybranych grup na podstawie ich profilu postępowania w sieci. Polega to na tym, że specjalne programy śledzą działania użytkowników w internecie, a następnie podpowiadają domom mediowym, kto serfując w sieci ma zobaczyć reklamę, a sklepom – do kogo kierować ofertę. Wprawdzie taka forma reklamy jest efektywniejsza niż zamieszczanie banerów na stronach WWW, ale nadal jej skuteczność jest niewielka. Jeśli bowiem internauta poszukuje czegoś w sieci, wcale nie musi oznaczać, że zamierza to coś kupić. A dotarcie do takiej osoby kosztuje zleceniodawcę tyle samo, co do naprawdę zainteresowanego zakupem.
Te niedogodności w pewnym stopniu redukuje inny mechanizm reklamowania, ale też przy okazji testowania produktu. W 2014 r. powstała w Polsce platforma testingowa TestMeToo, która stwarza przed małymi producentami nowe możliwości. Można sprawdzić, czy produkt podoba się konsumentom, a przy okazji zbudować pierwszą dość pokaźną grupę osób, które go kupią oraz polecą znajomym.
Jak to działa? Internauci sami zapisują się na TestMeToo. Zachęca ich do tego możliwość otrzymania za darmo testowanych dóbr lub zakupienia z rabatem droższych sprzętów, takich jak telewizor czy samochód. Jednak zanim ktoś zostanie wybrany do wzięcia udziału w testach, wypełnia drobiazgową ankietę, skonstruowaną tak, aby nie zorientował się, co będzie testował. Chodzi o to, aby uniknąć sytuacji, w której ktoś, kto na przykład chce otrzymać klocki Lego, odpowiadał w taki sposób, by je dostać. Ankietami sprawdza się, czy ktoś rzeczywiście jest zainteresowany produktem. W przypadku klocków TestMeToo pytało zatem o spędzanie wolnego czasu z dziećmi, czy ankietowany lubi łamigłówki i układanki, czy woli zajęcia na powietrzu etc. Dopiero starannie wybrane osoby otrzymały produkt do testów, a następnie go oceniły i przesyłały swoje relacje do znajomych. Recenzje widnieją na stronach internetowych ze zdjęciem i opisem testującego produkt. Nie są to anonimowe niewiarygodne oceny, które często pojawiają się w e-sklepach lub porównywarkach.
Właściciele TestMeToo deklarują, że z ich usług może skorzystać każdy. – Nasza platforma daje właściwie nieograniczone możliwości w zakresie testowania produktów i usług. Mam na myśli nie tylko kosmetyki, zabawki, produkty FMCG, czy sprzęt elektroniczny, ale także usługi, dzieła kultury, przestrzeń publiczną, książki – mówi Andrzej Geryk, założyciel i prezes TestMeToo. Dodaje, że kilka miesięcy temu TestMeToo przeprowadziło projekty komercyjne dla uznanych polskich i światowych firm takich jak między innymi: Tan-Viet, P&G, L’Oréal, Dr Irena Eris, ZPC Bałtyk, Ruch, Lego. – Z kampanii, które czekają na wdrożenie możemy wymienić kategorie takie jak motoryzacja, sprzęt RTV czy usługi bankowe. Nie poprzestaniemy na testach produktów. Naszym celem jest poszerzenie portfolio projektów o testy usług takich jak transport czy turystyka – deklaruje Geryk. Dodaje, że cena usługi jest skalkulowana tak, żeby była ona dostępna również dla małych firm.
Zaletą rozwiązania jest to, że można je stosować również lokalnie – np. mała masarnia może zaplanować testy wędlin. Jeśli zażyczy sobie, że trzeba będzie po nie przyjść do sklepu patronackiego, pojawi się tam tysiąc osób, które dowiedzą się o producencie i jego przetworach.