Skazywanie się na świadomą rezygnację z pieniędzy z Krajowego Programu Odbudowy, a społeczeństwa na to, że nie przyspieszymy pewnych procesów, choć chcemy przecież poprawiać jakość życia w Polsce, jest nieodpowiedzialne - mówi w rozmowie z DGP Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). – Dzięki KPO po dwóch latach powstanie 50 tys. nowych miejsc pracy – podkreśla.

Paweł Czuryło, DGP: W ostatnich dniach i jednocześnie na koniec roku o wielkim znaczeniu Krajowego Planu Odbudowy (KPO) mówią premier, minister finansów, prezes PFR… Również pani zdaniem Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności to kluczowy program dla Polski ?

Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK: Czasami zapomina się, że cały plan odbudowy, a właściwie wsparcia gospodarki europejskiej, został utworzony jako konsensus wszystkich państw UE w 2020 r. po wybuchu pandemii, gdy gospodarka została zamrożona i nie wiadomo było kiedy i czy wróci na właściwe tory. Odpowiedzią było właśnie utworzenie planu odbudowy gospodarek UE, na który składają się Krajowe Plany Odbudowy. Łącznie to dodatkowy zastrzyk 700 mld euro poza standardowym 7-letnim budżetem UE. Polska przygotowała plan składający się z 54 inwestycji i 48 różnych reform. Łącznie mamy możliwość zasilenia swojego budżetu państwa kwotą w wysokości 35 mld euro. Dziś to blisko 165 mld zł. Jak więc nie mówić o KPO, że nie jest kluczowe?

- 40 proc. środków z KPO może być przeznaczone na wzmocnienie naszej odporności energetycznej i transformację energetyczną. Szczególnie dziś, w czasie wojny, widać jak to ważne. Dodatkowo – 20 proc. pieniędzy będzie dostępnych na transformację cyfrową – COVID-19 pokazał nam przecież jak ona jest ważna. Bez nakładów na cyfryzację i rozbudowę dostępu do usług publicznych zostaniemy w tyle.

Obecne prognozy wskazują, że polska gospodarka w 2023 r. może rozwijać się w tempie niewiele przekraczającym zero procent. Będziemy balansować na granicy recesji?

- W 2023 r. polska gospodarka może rozwijać się faktycznie w tempie „zero plus” i być trochę ponad zerem. Musimy pamiętać, że jesteśmy silnie związani z UE i niemiecką gospodarką, która może zanotować recesję i to jest czynnik ryzyka dla Polski. Jednak bez pieniędzy z KPO trudniej będzie nam utrzymać to „zero plus”.

Do kogo więc chce pani wysłać ten swój sygnał mówiąc o tym jak ważne są pieniądze z KPO?

- Do decydentów.

Faktycznie, wszystko rozbija się o politykę.

- Dlatego podkreślam, że decyzja o spłacaniu przez nas tych miliardów euro już zapadła, a jak chcemy być częścią ważnego obszaru gospodarczego, częścią UE, to nie możemy porzucić tych pieniędzy, bo nikt w takiej sytuacji - gdyby ją miał prywatnie – nie zrobiłby czegoś takiego. Skazywanie się na świadomą rezygnację, skazywanie społeczeństwa na to, że nie przyspieszymy pewnych procesów, a przecież chcemy poprawiać jakość życia w Polsce, mieć wysokiej jakości miejsca pracy, jest nieodpowiedzialne i dlatego sami nie powinniśmy z tego rezygnować.

Politycy Solidarnej Polski podkreślają, że porównywalne pieniądze jak te z KPO Polska mogłaby sama pożyczać od inwestorów.

- Jako państwo wchodzące w skład UE wspólnie zdecydowaliśmy o zaciągnięciu dodatkowego długu na odbudowę gospodarki UE – wspomnianych 700 mld euro. Teraz, jeśli mielibyśmy nie skorzystać z tych pieniędzy, to w żaden sposób nie zwalnia nas to od spłaty. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli kredyt, nie korzystali z niego, ale go spłacali. Zwłaszcza, że jesteśmy w procesie deglobalizacji, a Polska jest w takim punkcie, że cieszy się ogromnym zainteresowaniem inwestorów międzynarodowych i w rankingach nearshoringu pojawia się na 1. miejscu. Pieniądze z KPO są nam potrzebne, bo inwestycje z niego finansowane przyciągną kolejne inwestycje.

- A co do pożyczania pieniędzy na rynkach, pamiętajmy, że inwestycje i reformy zgłoszone w ramach KPO rozkładają się na 24 mld euro w postaci grantów, czyli środków bezzwrotnych, a 11 mld euro stanowić będą pożyczki na preferencyjnych zasadach. To długoterminowe pożyczki z niższym oprocentowaniem niż dostępne na rynku, co ma znaczenie zwłaszcza w dobie wysokich stóp procentowych. Widać więc wyraźnie, że dzięki KPO zyskujemy dostęp do tańszego finansowania. Zwłaszcza w kryzysie potrzebne jest nam zwiększenie inwestycji publicznych.

Kiedy, z punktu widzenia pobudzania gospodarki, byłby najlepszy moment na korzystanie z KPO?

- Im szybciej tym lepiej. Mamy bardzo krótki termin na wydatkowanie tych pieniędzy, bo one muszą być zaalokowane do 2026 r., a mówimy o potężnych projektach. Czas jest więc bardzo krótki, a projektów wiele. Część z nich może być przyspieszana, bo środki są zwracane gdy realizowana jest inwestycja. Najważniejsze, żeby te pieniądze zaczęły pracować dla Polski i dlatego tak czekamy na potwierdzenie, że to się stanie.

- KPO wzmocni bardzo polską gospodarkę: przez 5 lat to wpływ na PKB nawet o ponad 0,5 pkt proc. średniorocznie, skorzysta też rynek pracy. Dziś kryzys może nim nieco zachwiać, a pieniądze z KPO pomogą utrzymać miejsca pracy i tworzyć nowe. Szacuje się, że po dwóch latach powstanie 50 tys. nowych miejsc pracy.

- Inwestycje w ramach KPO będą przydatne także w kontekście roli Polski przy odbudowie Ukrainy. Do tego będziemy potrzebować np. dużo większej przepustowości linii kolejowych. Dlatego już dziś powinniśmy planować i rozpoczynać inwestycje by być gotowi na odbudowę Ukrainy.

Rozmawiał Paweł Czuryło