Nawet o jedną trzecią może spaść w tym roku wartość towarów wysyłanych z Polski do Federacji Rosyjskiej – szacuje Wydział Promocji Handlu i Inwestycji naszej ambasady w Moskwie. Jej obywatele gwałtownie ubożeją.
Struktura Polskiego eksportu do Rosji / Dziennik Gazeta Prawna
Eksperci ambasady nie mają wątpliwości: handel z Rosją nie tylko się nie odbuduje w tym roku, ale będzie się nadal kurczył. I to nie tylko z powodu rosyjskiego embarga: większym problemem będzie recesja w rosyjskiej gospodarce (i związany z nią spadek popytu). Do tego słaby rubel sprawi, że towary sprowadzane do Rosji z zagranicy będą relatywnie drogie, co tylko pogłębi problemy ze sprzedażą.
Minister Marek Ociepka, radca ambasady w Moskwie i szef tamtejszego WPHiI, mówi, że pierwsze skutki rosyjskiej recesji widać było już kilka miesięcy temu.
– W listopadzie ubiegłego roku zauważyliśmy spadek eksportu. Ale w styczniu tego roku sięgnął on już nawet 50 proc. w niektórych kategoriach. Mowa przede wszystkim o maszynach, sprzęcie AGD, RTV, odzieży, obuwiu. W lutym trend ten był kontynuowany – mówi.
Mocny spadek widać już w oficjalnych danych GUS: w styczniu eksport do Rosji był w sumie wart 491,5 mln dol., o ponad 30 proc. mniej niż rok wcześniej. Rosja spadła na 7. miejsce w zestawieniu głównych odbiorców polskich towarów. Według ministra Ociepki taka dynamika spadku eksportu z Polski do Rosji może się utrzymać w całym roku. Co oznacza, że wartość towarów wysłanych na ten rynek może sięgnąć niespełna 6,5–7 mld dol. (w 2014 r. było to 9,4 mld dol.). Marek Ociepka szacuje, że tylko eksport żywności na rosyjski rynek może wynieść 1–1,1 mld dol. W ubiegłym roku było to 1,2 mld dol., co już było znacznie gorszym wynikiem niż w 2013 r. (1,7 mld dol.).
Minister zwraca uwagę, że słaby rubel oznacza wzrost cen żywności pochodzącej z importu. Do tego Rosjanie borykają się z coraz większym bezrobociem. Przybywa firm, które przechodzą na krótszy, elastyczny czas pracy. Coraz głośniej mówi się też o tym, że w niektórych gałęziach przemysłu może dochodzić do masowych zwolnień, np. w samochodowym ze względu na brak popytu na nowe auta. To wszystko powoduje pogorszenie nastrojów konsumentów, co wprost przekłada się na ograniczanie wydatków. Do tego wydatki na żywność zajmują coraz więcej miejsca w budżetach rosyjskich konsumentów. – W latach poprzednich na żywność szło około 25 proc. domowego budżetu. W tym roku może to być nawet 50 proc. – uważa Ociepka.
Co to oznacza? Im droższa żywność, tym mniej pieniędzy na zakupy innych dóbr. I dlatego właśnie spada popyt na sprzęt AGD, RTV czy odzież i obuwie. Eksport polskich urządzeń mechanicznych i elektrycznych do odbioru dźwięku i obrazu do Rosji w ub.r. był wart 2,6 mld dol., o 300 mln dol. mniej niż rok wcześniej. W tym roku może on spaść do 2 mld dol. – czyli o 23 proc. mniej niż rok temu. Gdyby te szacunki się sprawdziły, załamanie eksportu elektroniki będzie głębsze niż w przypadku żywności (blisko 15-proc. spadek). Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, uważa, że to najlepszy dowód na potwierdzenie tezy o dużym negatywnym wpływie rosyjskiej recesji na polski eksport.
– Recesja jest o wiele bardziej szkodliwa niż embargo, które dotyczy relatywnie niewielkiej części towarów wysyłanych z Polski na rosyjski rynek. Utrata zdolności nabywczych klientów odbije się na wynikach handlu. I nie mówię tu tylko o mniejszych wydatkach konsumentów, ale też spadku popytu ze strony rosyjskich firm – mówi Piotr Soroczyński.
To zła informacja, bo ucierpieć mogą główne gałęzie polskiego eksportu do Rosji, czyli sprzedaż maszyn i urządzeń przemysłowych, wyposażenia biur czy środków transportu. – Jeszcze w 2013 r. byliśmy mocni w sprzedaży samochodów ciężarowych do Rosji, bo tamtejsi przedsiębiorcy aktywnie wymieniali swoje floty. W 2014 r., gdy zaczął się kryzys, eksport środków transportu spadł o ponad połowę. W tym roku ta negatywna tendencja będzie kontynuowana – twierdzi ekonomista KUKE.
Zadyszki dostał już eksport inwestycyjny, czyli dostawa towarów i usług o znacznej wartości z długimi terminami płatności (minimum dwuletnimi). To na przykład budowa budynków przez polskie firmy za granicą czy dostawy linii produkcyjnych dla zakładów przemysłowych. W 2014 r. udział Rosji w kontraktach tego typu (ubezpieczonych przez KUKE) wynosił niespełna 7 proc. Rok wcześniej było to prawie 30 proc.