Zabija je rozwój dyskontów i nasza chęć do wygodnego robienia zakupów
ikona lupy />
Na bazarach mniej handlu / Dziennik Gazeta Prawna
Polacy zaczynają mieć dość sklepów z używaną odzieżą. Ubywa też budek na targowiskach. O ile pierwsze zabija konkurencja tanich sklepów, o tyle drugie są zamykane z powodu przebudowy bazarów.
Rok 2012 był ostatnim, w którym ich liczba wzrosła – osiągając poziom 21,8 tys. Kolejne dwa lata przyniosły już odwrócenie trendu. W sumie przez ten czas ubyło ich 1,3 tys. Tym samym obecnie Polacy mogą robić zakupy w mniej niż 20,5 tys. lumpeksów – wynika z analizy przygotowanej dla DGP przez Bisnode Polska. Zdaniem ekspertów zamykanie będzie się nasilało. Powód? Coraz mocniejsza konkurencja w postaci dyskontów odzieżowych i outletów – centrów wyprzedażowych, które oferują tanią, do tego markową odzież nawet do 70 proc. taniej niż w tradycyjnych sklepach.
Liderem na rynku dyskontów jest sieć Pepco. W ubiegłym roku uruchomiła 100 sklepów i dziś ma ich już ponad 560. Centrów wyprzedażowych, według wyliczeń Cushman & Wakefield, funkcjonuje dziś w kraju 12, budowane są kolejne dwa, a kilka istniejących planuje rozbudowę. Dotyczy to m.in. warszawskiego Factory Ursus czy Outlet Park w Szczecinie.
Sklepom z używaną odzieżą szkodzi też stale rozwijający się rynek centrów handlowych, które wkraczają do coraz mniejszych miast. W budowie, według wyliczeń analityków Cushman & Wakefield, jest 900 tys. mkw. powierzchni handlowej w galeriach. Obecnie w kraju działa 391 centrów o powierzchni 9,4 mln mkw. Nowe obiekty mają powstać m.in. w Toruniu, Bydgoszczy, Lublinie. A wraz z nimi sieciowe sklepy najpopularniejszych marek, takich jak H&M, Reserved czy C&A. Te nie dość, że dynamicznie się rozwijają, to jeszcze kuszą promocjami i upustami nawet do 50 proc. niemal przez cały rok.
Ale lumpeksy nie są jedynymi sklepami, których ubywa. W odwrocie jest też handel na bazarach i targowiskach. Obecnie działa na nich 103,6 tys. bud i straganów. To o prawie 11,5 tys. mniej niż jeszcze w 2010 r. Najszybciej ubywa punktów specjalizujących się w sprzedaży tekstyliów. W ostatnich czterech latach prawie 7,5 tys. Dla porównania – budek z żywnością w tym czasie zniknęło mniej niż 2,5 tys. Jak zauważają eksperci, im łatwiej jest konkurować z sieciowymi sklepami spożywczymi i dyskontami. Wystarczy, że zaproponują zdrową żywność, na którą popyt dynamicznie rośnie.
– Zaczęliśmy od bazaru z ekologiczną, certyfikowaną żywnością w Warszawie. Obecnie mamy 100 wystawców, a liczba klientów w ostatnim roku wzrosła o ponad 60 proc. Powodzenie targowiska utwierdziło nas w tym, by otworzyć kolejny taki punkt w Katowicach – tłumaczy Agnieszka Saternus z BioBazaru.
– Klienci nie chcą już brodzić w błocie czy moknąć. Stawiają na zadaszone miejsca z toaletami i parkingiem – wyjaśnia Paweł Sławiak, prezes Stowarzyszenia Odra, zarządzającego Bazarem Miejskim w Słubicach. Dlatego, jak dodaje, gdy targowisko kilka lat temu spłonęło, kupcy od razu wiedzieli, jak ma wyglądać nowy obiekt. Inwestycja kosztowała 14 mln zł. Postawienie na wysoki standard opłaciło się. Wszystkie 425 lokali jest wynajętych. Pomaga też lokalizacja – przy samej granicy z Niemcami, którzy chętnie przyjeżdżają na zakupy, zwłaszcza w okresie słabszego złotego. – Bazar powinien być inicjatywą samych kupców, którzy będą na nim handlować, a nie inwestora zewnętrznego, który zamierza na nim tylko zarabiać poprzez wynajem powierzchni – podkreśla Paweł Sławiak.
Powodem likwidacji punktów na bazarach jest też rewitalizacja tego rodzaju miejsc skutkująca ograniczeniem powierzchni handlowej na rzecz parkingów czy toalet. Przykład: słynny w czasach PRL warszawski bazar Różyckiego. W nowej koncepcji architektonicznej, którą zaprezentowano po koniec 2014 r., jest 60 pawilonów, o ponad połowę mniej niż obecnie. – Projekt bazaru jeszcze nie powstał. Dlatego trudno powiedzieć, ile ich dokładnie będzie – zauważa Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy. Kiedy inwestycja ruszy, tego miasto też nie deklaruje. Zapewnia, że nie jest to kwestia pieniędzy, bo te w budżecie są. W sumie na ten cel potrzeba od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów. – Chcemy się porozumieć z nowymi właścicielami znacznej części działki, na której jest targowisko. Zależy nam, by nasz projekt był spójny z ich wizją tego miejsca – dodaje Agnieszka Kłąb.