Polska, która jest bliska formalnego wypowiedzenia Traktatu Karty Energetycznej, okazała się w tej sprawie trendsetterką. Następne w kolejce są Hiszpania i Holandia. I to może nie być koniec. Głównym punktem zapalnym w sprawie umowy jest mechanizm, który umożliwia koncernom skarżenie niekorzystnych dla nich zmian prawnych do międzynarodowego arbitrażu.
Polska, która jest bliska formalnego wypowiedzenia Traktatu Karty Energetycznej, okazała się w tej sprawie trendsetterką. Następne w kolejce są Hiszpania i Holandia. I to może nie być koniec. Głównym punktem zapalnym w sprawie umowy jest mechanizm, który umożliwia koncernom skarżenie niekorzystnych dla nich zmian prawnych do międzynarodowego arbitrażu.
Sygnatariuszami umowy jest ponad 50 krajów – w tym kraje UE z wyjątkiem Włoch i Wielka Brytania. Pierwotnie wspomniany mechanizm był narzędziem obrony interesów firm z Zachodu w krajach po drugiej stronie „żelaznej kurtyny”. Kwestia ta nabrała jednak nowego wymiaru w kontekście przyspieszających zmian w unijnej polityce energetyczno-klimatycznej, stając się dodatkowym źródłem ryzyka dla państw realizujących zieloną transformację.
O narastającym w państwach UE sprzeciwie wobec mało znanego traktatu pisaliśmy w Dzienniku Gazecie Prawnej w czerwcu: Brudne inwestycje pod ochroną. Narasta sprzeciw wobec Traktatu Karty Energetycznej
Przykładem zastosowania kontrowersyjnych przepisów jest niedawna decyzja trybunału arbitrażowego wobec Włoch. Chodzi o wprowadzony przez Rzym w 2015 r. - jeszcze przed wystąpieniem z Traktatu – zakaz nowych projektów wydobywczych w promieniu 12 mil morskich od wybrzeży kraju. Na podstawie mechanizmu TKE włoski rząd został w sierpniu zobowiązany do wypłaty ponad 250 mln euro odszkodowania odszkodowania brytyjskiej firmie wydobywczej Rockhopper. Jak wskazują ekolodzy z organizacji Climate Action Network stanowi wielokrotnie więcej niż wartość pierwotnej inwestycji (ok. 29 mln euro), ponieważ w arbitrażu uwzględniono nie tylko faktyczne wydatki inwestora, ale również potencjalne zyski z projektu.
Komisja Europejska przekonywała jednak, że prowadzone przez nią negocjacje pozwolą na modernizację traktatu, która pozwoli na rozwiązanie znacznej części podnoszonej przez unijne państwa problemów. Pod koniec czerwca sygnatariusze Karty zaakceptowali zasadnicze kierunki reformy, która – poczynając od sierpnia przyszłego roku – wyłączyłaby spod jej ochrony nowe inwestycje związane z paliwami kopalnymi. Istniejące inwestycje utraciłyby możliwość walki o odszkodowania za niekorzystną dla siebie legislację po 10 latach od wejścia w życie zreformowanych przepisów. Rzecz jednak w tym, że sam proces ratyfikacji zmian przez co najmniej ¾ sygnatariuszy, który jest warunkiem ich implementacji może potrwać lata. A sam 10-letni okres ochronny dla istniejących inwestycji jest przedmiotem daleko idącej krytyki m.in. ze strony organizacji ekologicznych, zdaniem których jest on sprzeczny z celami klimatycznymi wspólnoty.
Jako pierwszy kraj UE po Włoszech, Polska weszła na formalną ścieżkę wypowiedzenia umowy. Zainicjowana przez rząd ustawa w tej sprawie została uchwalona dwa tygodnie temu przez Sejm.
Teraz dokumentem zajmuje się Senat. W przyszłym tygodniu zaopiniować go ma komisja spraw zagranicznych izby.
Rząd, uzasadniając swoją decyzję, wskazuje, że trwające od kilku lat negocjacje w sprawie zmiany TKE nie pozwalają oczekiwać pożądanych zmian w traktacie. „Nawet w przypadku osiągnięcia porozumienia ws. modernizacji uwzględniającego częściowo oczekiwania Polski, proces ratyfikacji zmian w TKE zająłby lata zważywszy na liczbę państw będących stronami Traktatu” – podkreśliło Ministerstwo Klimatu i Środowiska w odpowiedzi na pytania DGP.
MKiŚ zauważa również, że w ciągu 28 lat od przystąpienia Polski do umowy z przepisów TKE nie skorzystało ani nie deklarowało zainteresowania taką ochroną żadne polskie przedsiębiorstwo energetyczne. Wskazuje to – w ocenie ministerstwa – na „zasadniczy brak równowagi pomiędzy ryzykami i korzyściami”. Resort poinformował też DGP, że Polska ponosi obecnie „wysokie koszty postępowań arbitrażowych”, obejmujące zaliczki na koszty postępowania (w tym wynagrodzenie arbitrów), opinie biegłych, organizację rozpraw, tłumaczenia, udział świadków oraz koszty zastępstwa procesowego.
Warszawa przychyliła się również do argumentacji podnoszonej przez ekologów, przyznając, że utrzymanie traktatowej ochrony inwestycji w sektorze paliw kopalnych „przy wdrażaniu transformacji energetycznej może stanowić ograniczenie dla podejmowania niezbędnych działań regulacyjnych przez państwo”. Ruch rządu w Warszawie jako odważny pochwaliła m.in. Climate Action Network, do której należy m.in. WWF Polska, zachęcając inne kraje do podążenia jej śladem.
Dziś wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. W tym miesiącu proces wychodzenia z TKE zainicjowała Hiszpania, oceniając, że negocjacje w sprawie reformy dokumentu nie przyniosły zadowalających efektów. We wtorek odrzucenie umowy zapowiedziała Holandia. Minister klimatu Rob Jetten przyznał jednocześnie, że toczą się rozmowy z innymi krajami na temat koordynacji procesu wyjścia.
Podobną możliwość analizuje m.in. Francja, która – podobnie jak inne kraje, które zdecydowały o wypowiedzeniu umowy – krytycznie ocenia efekty negocjacji w sprawie jej reformy. A następne w kolejce mogą być Niemcy, które obawiają się m.in. pozwów rosyjskich w związku z niekorzystnymi dla tamtejszych koncernów decyzjami – m.in. o zamrożeniu procesu certyfikacji Nord Stream 2 czy przejęciu kontroli nad niemieckimi aktywami Rosnieftu. Jak pisaliśmy w DGP, Rosja próbowała już korzystać z mechanizmu TKE – mimo że sama wystąpiła z traktatu w 2018 r. – kwestionując niekorzystną dla siebie unijną dyrektywę gazową, która ograniczyła m.in. możliwości wykorzystywania Nord Stream 2 przez Gazprom.
Na coraz dalej idące oczekiwania państw członkowskich stara się odpowiadać KE, która zaproponowała ostatnio, by Unia uznała arbitraż między inwestorami a państwami w ramach wspólnoty za niezgodny z europejskimi traktatami. Następnie analogiczną interpretację miałaby przyjąć także organizacja traktatu. Dotyczyć to powinno – jak podkreślono – także sporów opartych na klauzuli wygaśnięcia. Zwolennicy skoordynowanego wypowiedzenia z umowy odpowiadają, że ten sam efekt miałoby – łatwiejsze do przeprowadzenia – porozumienie w tej sprawie zawarte wewnątrz UE po opuszczeniu TKE.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Reklama
Reklama
Reklama