Konstrukcja podatku sprawia, że im więcej spółka wydobywa, tym większą daninę przekazuje do budżetu.
Bohdan Wyżnikiewicz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową / Dziennik Gazeta Prawna
– Sytuacja w firmie jest mocno napięta, bo podatek obniża nasze przychody. Apelujemy do pani premier, ale z uwagi na brak reakcji możliwy jest niekontrolowany wybuch – ostrzega Józef Czyczerski, szef Solidarności i członek rady nadzorczej KGHM.
Mówi o liście skierowanym do premier pod koniec stycznia. – Dajemy premier ustawowy czas na odpowiedź, a potem podejmiemy decyzje, co dalej robić. Wiecznie czekać nie będziemy – zapowiada. Twierdzi, że z podatkiem w takiej wysokości firma zmierza w szybkim tempie w przepaść. – Drastycznie obniża rentowność bieżącej działalności i opłacalność inwestycji tego typu w Polsce – alarmuje.
Podatek od kopalin zapłacony przez KGHM do budżetu państwa od 1 lipca 2012 do grudnia 2014 r. wyniósł ok. 4,53 mld zł, co stanowi 10 proc. przychodów spółki. Jak wyliczają członkowie rady nadzorczej, wynik EBITDA spółki w 2013 i 2014 r. bez podatku byłby wyższy o 27 i 26 proc. W przyszłych latach sytuacja ulegnie pogorszeniu, a wynik obniży się o kilka punktów.
Z analizy rady nadzorczej wynika też, że najmocniej podatek uderza w kopalnie należące do oddziału Lubin. Już w 2013 r. cztery z dziewięciu wydziałów oddziału przyniosło straty. Gdyby nie podatek od wydobycia, ich rentowność byłaby dodatnia.
W tym roku zadłużenie KGHM wzrośnie z 5 do prawie 8 mld zł. Jest tak, bo KGHM musi zaciągać zobowiązania na niezbędne inwestycje odtworzeniowe. Problem w tym, że te nakłady tylko zwiększają obciążenia podatkowe firmy. Logika jest prosta: im więcej KGHM wydobywa, tym więcej musi zapłacić do budżetu.
Czyczerski twierdzi, że problem podatku jest pilny zwłaszcza w obecnej sytuacji na rynkach surowcowych. Notowania miedzi są grubo poniżej 6 tys. dol. za tonę, gdy jeszcze rok temu były o niemal 1000 dol. wyższe. – Dekoniunktura raczej utrzyma się w najbliższych latach, więc mamy tu podobną sytuację, z jaką mamy do czynienia w kopalniach węgla kamiennego. Bezczynność rządu jest taka sama – uważa Czyczerski.
Inni związkowcy, m.in. Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący największego w KGHM Polska Miedź Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, nie komentują sprawy.
Przedstawiciele spółki też nie są zbyt rozmowni. Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM Polska Miedź, twierdzi, że zarząd spółki „uznając w pełni prawo właściciela złóż surowców do pobierania opłat od przedsiębiorstw eksploatujących te surowce, niezmiennie podkreśla, iż w obecnej formule podatek od niektórych kopalin ma negatywny wpływ na sytuację spółki. W związku z tym w ramach obowiązującego porządku prawnego podejmuje działania na rzecz modyfikacji formuły naliczenia tego podatku” – zapewnia Wyborski. Nie precyzuje, o jakie działania chodzi.
Na razie KGHM nie ma co liczyć na Sejm. Niedawno przepadł złożony w marcu 2014 r. wniosek posłów PiS w sprawie powołania nadzwyczajnej komisji ds. podatku od kopalin. – Posłowie, także koalicji, rozumieją powagę sprawy, ale usłyszeliśmy, że budżet potrzebuje pieniędzy – relacjonuje poseł PiS Maks Kraczkowski.
A chodzi o dużą kwotę. W projekcie budżetu na ten rok zaplanowano wpływ z tego podatku na poziomie 1,5 mld zł, w latach 2015–2020 do budżetu ma wpłynąć 10,4 mld zł. Według Kraczkowskiego takie założenia mogą się okazać nietrafione.
– Utrzymując podatek, sprawiamy, że kopanie miedzi i srebra w polskich warunkach staje się nieopłacalne, a kurę znoszącą złote jaja po prostu zarżniemy – mówi Maks Kraczkowski.
Przypomina, że KGHM płaci też inne podatki w Polsce. Obala też mit o podobnych podatkach za granicą. Choć występują, to nie są tak wysokie jak u nas. Efektywna stawka podatkowa dla KGHM w Polsce jest bowiem o blisko 30 proc. wyższa, niż miałoby to miejsce w Australii i aż o 43,5 proc. więcej niż w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Chile, w którym KGHM już zainwestował miliardy.
OPINIA
Rząd coś powinien zrobić z tym podatkiem, bo w takiej formie jest on szkodliwy nie tylko dla spółki i jej pracowników, ale też dla regionu. Jestem też zbulwersowany treścią uzasadnienia Trybunału Konstytucyjnego, który orzekał prawidłowość wprowadzenia podatku. Tłumaczenie, że każdy wzrost obciążenia fiskalnego spółka może przerzucić na klienta końcowego, jest rodem z poprzedniej epoki. KGHM nie może tego zrobić, bo działa na międzynarodowym rynku i jest w dużym stopniu uzależniony od ceny surowca. To drugi element, który powinien być wzięty pod uwagę przez ustawodawcę. Dekoniunktura na rynku miedzi, z którą mamy do czynienia, grozi spółce tym samym, czym janosikowe stało się dla Mazowsza. Zbieg niekorzystnych zjawisk może doprowadzić nie tylko do zmniejszenia rentowności spółki, ale też zatrzymania programu inwestycyjnego. Przecież w tego typu koncernie plan inwestycyjny jest budowany z wieloletnim wyprzedzeniem. Już wprowadzenie podatku było zaskoczeniem dla spółki i na pewno mocno skomplikowało działanie. Spadek cen miedzi już grozi znacznie poważniejszymi konsekwencjami.