Poprzez otwarte fundusze emerytalne i towarzystwa funduszy inwestycyjnych Polacy mają zaangażowane na giełdzie ok. 200 mld zł. Rzadziej na giełdowe inwestycje decydujemy się samodzielnie. Z ostatnich danych wynika, że nasz stan bezpośredniego posiadania to 44 mld zł. O jedną trzecią mniej niż latem 2007 r., gdy na światowych giełdach zaczął dawać o sobie znać kryzys finansowy.

Tak się składa, że właśnie latem 2007 r. wystartował NewConnect – alternatywny rynek akcji warszawskiej giełdy. Rynek dla niewielkich firm i bez długiej historii, ale za to obiecujących. Często obiecujących zupełnie dosłownie. A przy tym, jak wielokrotnie można się było przekonać, były to obietnice bez pokrycia. Oczywiście dla drobnych inwestorów, którzy zaraz po debiucie kupowali akcje i obietnice sowitych zysków.
Po pewnym czasie giełda zdała sobie sprawę, że NewConnect to raczej problem niż powód do chwały. I spróbowała jego reformy. Od 2009 r. niemal 130 spółek zostało przez GPW ukaranych za łamanie regulaminu NewConnect. Ponad 50 razy nakładano kary pieniężne, niemal 100 razy spółki były upominane, a prawie 200 razy zawieszano obroty ich akcjami. Wykluczeń było 44 (z czego niemal jedna trzecia – warunkowe).
Ale to wszystko chyba jednak za mało. Dziecko przedkryzysowego boomu trzeba wychowywać jeszcze surowiej.