Obiecałem tydzień temu zestaw pozostałych argumentów Richarda Baldwina. Ekonomista próbuje polemizować z popularną ostatnio tezą o schyłku globalizacji. I trzeba przyznać, że robi to całkiem przekonująco.

Baldwin dowodzi, że w ostatnich latach coraz wyraźniej widać nie cofanie się globalizacji, lecz raczej jej coraz głębsze pęknięcie. Polega ono na tym, że umiędzynarodowienie handlu doprowadziło do powstania dwóch zupełnie różnych światów. Jeden z nich to wymiana towarowa. Tutaj faktycznie zdaje się, że apogeum mamy za sobą. Światowy wolumen obrotów handlowych wzrósł z 19 proc. światowego PKB w 1960 r. do 29 proc. w 1993 r., a potem dostał turbodoładowania (szczytowa faza globalizacji), dochodząc do 50 proc. w 2008 r. Następnie mieliśmy dekadę stabilizacji (nieco poniżej 50 proc.) – aż do pandemii koronawirusa. Dziś udział handlu towarowego w globalnym PKB to ok. 43 proc. Na podstawie tego wykresu większość ekonomistów twierdzi, że szczyt globalizacji mamy już za sobą. A teraz będzie z górki.
Istnieje jednak jeszcze drugi – równoległy – świat globalizacji anonsowany przez Richarda Baldwina. To światowy obrót usługami, który zdaje się niewiele sobie robić z pogłosek o końcu globalizacji. Jeśli popatrzymy na udział usług w międzynarodowym handlu, to żadnego peaku (jak mówią ekonomiści) tam nie widać. Zjawisko to dopiero się rozkręca. W 1975 r. usługi stanowiły 6 proc. światowego handlu. Do 1995 r. urosły zaledwie do 8 proc. Ale w 2008 r. ich udział sięgał już 12 proc. W 2019 r. mamy nowy rekord – 14 proc. W przypadku usług tendencja jest więc od dekady inna niż w przypadku obrotu towarami. Tam już z górki, tu ciągle na wznoszącej.
Akurat polska gospodarka ma w omawianym zjawisku swój znaczny udział. Znajduje się bowiem w gronie krajów, które można nazwać światowymi liderami globalizacji usług. Pierwsza trójka to Chiny, Irlandia i Indie, które zanotowały w latach 1990–2008 wzrost przekraczający 1000 proc. Polska w tym okresie lokowała się zaraz za nimi (obok krajów takich jak Korea, Singapur czy Grecja). Po 2008 r. nową czołówkę w globalizacji usług stanowią kolejno Filipiny, Irlandia i Chiny. Nasz kraj wciąż się trzyma blisko liderów stawki.
Globalne usługi to oczywiście niezwykle szeroka kategoria. Mieszczą się tam zarówno nasze subskrypcje do platform streamingowych w stylu Netflixa czy Spotify, jak i usługi typu call center, bankowość elektroniczna czy turystyka. Baldwin przewiduje, że wzrosty będą tutaj trwały w najlepsze także w nadchodzących latach. Stanie się tak nie tylko z powodu rozwoju technologicznego – on jest raczej skutkiem, a nie przyczyną. Tak naprawdę boom usług zglobalizowanych jest również odpowiedzią na próby okiełznania globalizacji towarów. Trzeba bowiem pamiętać, że usługi są dużo trudniejsze do uregulowania i oclenia, zwłaszcza jeśli przedstawić je nie jako produkty finalne, lecz jako pośrednictwo.
Usługi są więc – zdaniem Baldwina – tą częścią balonika globalizacji, która się powiększa. Tym bardziej, im mocniej naciśniemy na globalizację „tradycyjną”. I tak to się dziś kręci. ©℗
W 1975 r. usługi stanowiły 6 proc. światowego handlu. Do 1995 r. urosły zaledwie do 8 proc. Ale w 2008 r. ich udział sięgał już 12 proc. W 2019 r. mamy nowy rekord – 14 proc. W przypadku usług tendencja jest więc od dekady inna niż w przypadku obrotu towarami