ZPP serwuje nam stronę Zielony.biz. Zerkamy do zakładki „Wiedza”. Równie dobrze mogłaby się nazywać „Wojna”. Jest napisana konfrontacyjnie – według autorów waluty lokalne toczą bój o wolny pieniądz przeciwko lichwiarskim walutom narodowym.
„Lokalny pieniądz jest nieoprocentowany”... Ups! Akurat w WIR kredyty długoterminowe są oprocentowane. „Pieniądz narodowy jest podatny np. na inflację i spekulację, przez swoją wymienialność, a lokalny nie”... Tak, pieniądz lokalny jest niewymienialny, tj. jak już raz wymienimy nasze franki na WIR, to tego nie odwrócimy – musimy znaleźć kogoś, u kogo możemy nimi zapłacić. Jednak ani ceny w WIR, ani podaż tej waluty nie stoją w miejscu. Za każdym razem, gdy bank (także taki WIR-owy) udziela kredytu, tworzy z powietrza nowe pieniądze, domagając się odpowiedniego zabezpieczenia. Ta potencjalna inflacyjność to zaleta, a nie wada – podczas recesji firmy są odcinane od tradycyjnych kredytów w banku i ubiegają się o pożyczki w WIR, odbijając się od dna. W Szwajcarii jeden frank równy jest jednemu WIR-owi, jednak chcąc zapłacić WIR-ami w firmie nienależącej do systemu, musimy to zrobić pod stołem, tzn. po czarnorynkowym kursie, i za tysiąc WIR-ów dostać usługę np. za 700 franków. Jest parawymienialny.
Rozpisałem się... z żalu. Z żalu, że pozarządowa organizacja, tak potrzebna zbiurokratyzowanej Polsce, strzela, zamiast propagować. Nie ma co się nastawiać na „bitwę o wolny pieniądz”, jak przekonuje nas strona projektu. Waluty lokalne to tylko narzędzie, a nie wojna dobra ze złem.

Jan Wróbel, dziennikarz i publicysta