Głównym powodem zmartwień ministra Marka Sawickiego są od roku dziki. Dwa dziki zarażone afrykańskim pomorem świń, znalezione tuż przy białoruskiej granicy, stały się pretekstem dla Rosjan do nałożenia embarga na polską wieprzowinę. Od nich rozpoczęła się wojna handlowa z całą Unią.
Teraz jednak jedność Wspólnoty jest zagrożona. Francja, Niemcy, Dania czy Węgry rozmawiają z Rosjanami na temat ponownego otwarcia rosyjskiego rynku dla żywności, ale tylko własnej. Embargo na naszą ma potrwać jeszcze co najmniej trzy lata. Polscy rolnicy, łącznie z liderami PSL, skłonni są obarczać winą za ten stan rzeczy kolegę koalicjanta, czyli nieludową część rządu. Bo nadmiernie angażuje się po stronie Ukrainy.
Politycznie więc embargo rosyjskie wytłumaczyć jest łatwo. Jakbyśmy w sprawie Ukrainy byli bardziej powściągliwi, polscy rolnicy i przetwórcy żywności nadal mogliby bogacić się na handlu z Rosją. Minister rolnictwa nie miałby pod domem protestujących rolników. Marek Sawicki i rolnicy, boleśnie uderzeni po kieszeni przez embargo, zdają się jednak nie dostrzegać winy po własnej stronie. Nadal popełniają grzech zaniechania, który może zakończyć się fatalnie. Fiaskiem dynamicznie rosnącego eksportu żywności. Z powodu dzików właśnie.
W Kościerzynie na Pomorzu dzikami zajęła się prokuratura. Sprawa jest poważna, ponieważ u kilku osób w tej miejscowości wykryto włośnicę, którą zapewne zaraziły się, spożywając mięso i wędliny z dziczyzny. Zarażonych tą ciężką chorobą pasożytniczą, atakującą mięśnie, a mogącą zakończyć się nawet śmiercią, może być na Pomorzu nawet kilkadziesiąt osób. Od kogoś włośnicą zarazić się nie można, sposób jest tylko jeden – zjedzenie niebadanego mięsa dzika.
W UE konsumenci o tym wiedzą, więc włośnica nie jest tam chorobą często spotykaną. Według EFSA (European Food Safety Authority) w 2013 r. w Niemczech zanotowano 48 przypadków tej choroby, we Francji 56. Włośnica jednak znów zaczyna być groźna dla Unii, ponieważ nie radzą sobie z nią nowe kraje UE. Niechlubnym rekordzistą jest Rumunia – 1794 przypadki. Za nią plasują się Bułgaria – 765 – i Polska właśnie – 746. Głównym winowajcą w sprawie włośnicy są właśnie dziki.
Gdyby chodziło tylko o włośnicę, to byłby wstyd i nieszczęście tylko dla osób, które zjadły niebadane mięso. Ale dziki roznoszą także ASF (afrykański pomór świń), którego cały świat się boi, ponieważ choroba błyskawicznie roznosi się wśród trzody chlewnej. Wybijać trzeba całe stada. Zagraża hodowli. To dlatego polskiej wieprzowiny nie tylko nie chce Rosja, lecz także nie chcą azjatyccy odbiorcy, którzy zrezygnowali z niej bez żadnych podtekstów politycznych, chociaż bardzo im smakowała. Tylko ze strachu przed ASF.
Co przez ten rok zrobiliśmy, aby przekonać ich, że boją się niepotrzebnie? ASF w Polsce nie można już zwalić na dwa białoruskie dziki, bo od tej pory stwierdzono w naszym kraju aż 19 przypadków tej choroby (do listopada). W tym – w stadzie liczącym szesnaście zwierząt chorobę wykryto aż u ośmiu. Według Jacka Leonkiewicza, członka Rady Gospodarki Żywnościowej przy ministrze rolnictwa, choroba rozprzestrzenia się w tempie 300 km rocznie. Dziki idą na Zachód. Jeśli ich nie powstrzymamy, grożą nam straty niewyobrażalne. Polskiego mięsa bać się zaczną nawet w innych krajach Unii.
Co robimy, żeby zatrzymać dziki? Tenże Leonkiewicz w piśmie „Bezpieczeństwo i Higiena Żywności” alarmuje, że – według Głównego Urzędu Statystycznego – żyje ich w Polsce 240 tys. A mięsa dużej części odstrzelonych zwierząt po prostu się u nas nie bada.
Złe wiadomości na tym się nie kończą. Myśliwi, którzy strzelają do dzików, w dalszym ciągu pozostawiają na polu patrochy, czyli wnętrzności zwierząt. A patrochy będą zjadane przez inne zwierzęta. Tymczasem wirus ASF może w nich przetrwać nawet kilka miesięcy. Ale radca Ministerstwa Środowiska – pomstuje Jacek Leonkiewicz, do niedawna członek Rady Gospodarki Żywnościowej przy ministrze rolnictwa – ciągle uważa patrochy za „martwą materię” i doradza, by karmić nimi zwierzęta. Nie mając najwyraźniej pojęcia o zagrożeniu.
Dzików przybywa, problem pozostaje nierozwiązany, a minister rolnictwa właśnie rozwiązał niewygodną i krytyczną wobec niego Radę Gospodarki Żywnościowej.
Dzików przybywa, problem cały czas pozostaje nierozwiązany, a minister rolnictwa właśnie rozwiązał niewygodną i krytyczną wobec niego Radę Gospodarki Żywnościowej