Po tym, jak rząd poszedł na kompromis z górnikami, ustępstw żądają nauczyciele, kolejarze, urzędnicy oraz pocztowcy. Przedstawiciele pracodawców ubolewają: ustępstwa wobec górników otworzyły worek z roszczeniami. Związkowcy odpierają zarzuty: walczymy o swoje, a rok wyborczy to dobry czas, by naciskać na rząd
Porozumienie zawarte z górnikami, będzie kosztowało państwowy budżet co najmniej 2,3 mld zł. A może to być dopiero początek. Jak wynika z nieoficjalnych sygnałów z kancelarii premiera, Ewa Kopacz zamierza od przyszłego roku podnieść także pensje urzędników administracji rządowej – nawet o 5 proc. W przypadku wszystkich 122 tys. urzędników oznaczałoby to dodatkowy koszt rzędu ok. 360 mln zł rocznie.
Następni w kolejce stoją nauczyciele. Oświatowa Solidarność chce wymusić na rządzie waloryzację wynagrodzeń w wysokości 9 proc. Z naszych szacunków wynika, że gdyby premier ponownie uległa ich naciskom, podwyżki dla 600 tys. nauczycieli kosztowałyby budżet 230 mln zł miesięcznie. Gdyby weszły w życie już niebawem, z wyrównaniem za styczeń, oznaczałoby to konieczność znalezienia w tegorocznym budżecie prawie 2,8 mld zł. – To waloryzacja, która utrzymałaby siłę nabywczą pensji nauczyciela. W tej chwili może kupić za nią tyle, ile w 2007 r. – argumentuje Ryszard Proksa, przewodniczący krajowej sekcji oświaty i wychowania NSZZ „Solidarność”.
O 384 mln zł upominają się pocztowcy (podwyżki o 400 zł dla każdego z 80 tys. pracowników), a także kolejarze z PKP Cargo, którzy chcą m.in. specjalnego dodatku z okazji Święta Kolejarza. Jednorazowa wypłata 850 zł na głowę w przypadku 26 tys. pracowników spółki kosztowałaby budżet ok. 22 mln zł. Jak zapewnia DGP Leszek Miętek ze Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych, pracownicy już ugrali prawie połowę żądanej kwoty – 400 zł. Ale nadal negocjują. I jednocześnie domagają się rozmów w sprawie sytuacji w Przewozach Regionalnych.
Taka fala roszczeń, zwłaszcza w roku wyborczym, nie dziwi. To doskonały moment, by w rozmowach z rządem ugrać jak najwięcej.
– Kompania Węglowa w ubiegłym roku generowała straty na poziomie 2 tys. zł miesięcznie na jednego pracownika. Jeżeli jesteśmy gotowi w nieskończoność do tego dopłacać, to nie można się dziwić, że inne grupy zawodowe domagają się dopłat – wskazuje Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. – Uważałbym z hasłami, że na nic nas nie stać. Związkowcy podnoszą konkretne postulaty i od tego są. A jeśli rozmawiamy o przywilejach, to powinniśmy rozpatrywać je wszystkie, nie tylko te dotyczące wybranych grup zawodowych – kontruje ekonomista Ryszard Bugaj.
W Poczcie Polskiej zaogniona sytuacja trwa od końca grudnia. Wczoraj ogłoszono pogotowie strajkowe – związkowcy oflagowali placówki i czekają na reakcję zarządu spółki. NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej upomina się o 400 zł
podwyżki dla wszystkich pracowników firmy oraz chce wymóc na zarządzie, by ten przestał ograniczać zatrudnienie.
– To dla nas największe zagrożenie. Firma zwalnia listonoszy, a tylko dzięki nim możemy jeszcze konkurować z innymi spółkami oferującymi usługi pocztowe – ocenia Andrzej Piekarz, wiceprzewodniczący związku. – Mamy coraz mniej pracowników, niskie pensje i coraz więcej zadań. Listonosz nie tylko doręcza przesyłki, ale też jest sprzedawcą i brokerem ubezpieczeniowym – zwraca uwagę. Poczta zaprosiła związkowców na rozmowy 29 stycznia. Jeśli rozmowy skończą się fiaskiem, związkowcy zapowiadają pikiety, a następnie – być może
strajk.
Także wczoraj spółka PKP Cargo poinformowała Państwową Inspekcję Pracy o powstaniu sporu zbiorowego z kolejarzami. „Federacja Związków Zawodowych Pracowników Polskich Kolei zażądała realizacji szeregu postulatów, wyznaczając termin na uwzględnienie żądań i przedstawienie sposobu ich realizacji” – informuje spółka w komunikacie.
Postulaty kolejarzy dotyczą m.in. podwyższenia stawek dziennych na zakup posiłków profilaktycznych i regeneracyjno-wzmacniających, wprowadzenia dodatku alokacyjnego oraz ryczałtów delegacyjnych dla wybranych stanowisk pracy. Do tej pory udało im się np. wywalczyć niemal połowę z postulowanych 850 zł wypłaty dla każdego pracownika z okazji Święta Kolejarza. Kolejarze przekonują, że w pełni na to zasłużyli. – Mimo że spółka wypracowała w ubiegłym roku duże zyski, pracownicy nie zostali za to odpowiednio docenieni. Rozmowy dotyczące płac prowadzimy z zarządem spółki. Ale od rządu oczekujemy, że zaczniemy wreszcie rozmawiać o sytuacji Przewozów Regionalnych, które niedługo skończą jak Kompania Węglowa – przestrzega Leszek Miętek ze Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych.
O podwyżki dla nauczycieli solidarnie upominają się dwa związki zawodowe. Jeszcze w grudniu zrobiła to krajowa sekcja oświaty NSZZ Solidarność. W połowie stycznia – Związek Nauczycielstwa Polskiego. Petycja „Solidarności” w sprawie wynagrodzeń nauczycieli trafiła na biurko premier Ewy Kopacz. „Płace nauczycieli i pracowników oświaty maleją w stosunku do wynagrodzeń osób zatrudnionych w gospodarce narodowej. Proponowane zamrożenie płac na 2015 r. spowoduje, że realne wynagrodzenie nauczycieli będzie niższe od otrzymywanego w 2007 roku” – napisali związkowcy i zażądali, aby pensje nauczycieli zostały zwaloryzowane o 9 proc. już od stycznia tego roku. „Byłoby to także spełnieniem obietnicy danej nauczycielom kilka lat temu przez premiera RP” – dodają. Ich postulaty są warte prawie 3 mld zł.
Związkowcy przyznają, że z prośbą o interwencję proszą sami nauczyciele, których ośmieliły sukcesy górników. Tymczasem MEN pozostaje nieugięte. – O podwyżkach w tym roku nie ma mowy, gdyż budżet jest już zamknięty. W przyszłym temat będziemy rozważać łącznie z Kartą nauczyciela – deklaruje rzeczniczka resortu Joanna Dębek.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza państwa polskiego nie stać na zaspokojenie wszystkich zgłaszanych roszczeń. – W tym roku będziemy mieli wzrost gospodarczy powyżej 3 proc. PKB. W takiej sytuacji nie powinno być mowy o deficycie w budżecie. Tymczasem zamiast nadwyżki mamy 3-procentowy deficyt w finansach publicznych, czyli ponad 40 mld zł. To oznacza, że na zaspokajanie roszczeń państwo się zadłuża. Mówiąc inaczej, nie stać nas na realizację tych postulatów – przekonuje.
Skuteczność w starciu z rządem zależy przede wszystkim od determinacji protestujących i temperatury sporu, a nie rachunku ekonomicznego. Swoje wywalczyli w ten sposób nie tylko górnicy, ale i lekarze. Porozumienie Zielonogórskie (PZ) w najśmielszym wariancie wnioskowało o zwiększenie nakładów na podstawową opiekę zdrowotną nawet o 2 mld zł. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało 1,1 mld zł. Środki te będą pochodziły z rezerwy w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia. Lekarzom udało się wynegocjować średnie finansowanie za pacjenta: z 96 zł w 2013 do 140 zł (tyle Fundusz Zdrowia będzie im płacił za jednego chorego, który się znajduje pod jego opieką). Co więcej, umowy z NFZ nie będą bezterminowe i nie będą zmieniane jednostronnie, choć resort proponował, że fundusz będzie podpisywał umowę na czas nieokreślony i mógłby ją zmieniać w razie potrzeby.
Żądania nauczycieli są warte 3 mld zł, pocztowców tylko 384 mln zł